Rozdział XIX

21.7K 1.4K 888
                                    

Chce tylko powiedzieć, że prawdopodobnie od teraz rozdziały bedą dłuższe, ponieważ zaczyna rozwijać się akcja:)
Rozdział XIX dedykuję Wyimaginowanej, za wspieranie mnie i pomoc przy kilku sprawach!<3
Nie przedłużam już:) enjoy

Harry w ostatniej chwili zdążył się uchylić, tak, że zaklęcie  śmignęło mu koło ucha, chybiąc o cal.
-Draco, porozmawiajmy... - Gryfon zrobił krok w stronę chłopaka.
-Nie mów tak do mnie! - ryknął Malfoy, po raz kolejny celując w Pottera różdżką - Najlepiej w ogóle się nie odzywaj!
Harry jednak nie zamierzał się poddać. Robiąc uniki przed latającymi po całym pomieszczeniu smugami światła, powoli zbliżał się do Dracona.
-Odejdź! - zawołał blondyn drżącym głosem - im bliżej jesteś tym szybciej cię trafię! - zagroził.
Potter nic sobie nie robił z jego uwag. Dzieliło ich jeszcze jakieś 10 metrów.
-Draco, posłuchaj mnie... - Harry starał się uspokoić  Ślizgona.
-Nie! - teraz z oczu blondyna znowu potoczyły się łzy.
Widok płaczącego Malfoya był dla Gryfona sporym wstrząsem, ale nie dał tego po sobie poznać.
Cholera, jemu rzeczywiście musi zależeć, skoro płacze. - pomyślał -  Kurwa, zawsze obojętny, zimy i bezuczuciowy Ślizgon płacze! - Harry poczuł ukłucie w klatce piersiowej.
Z każdym jego krokiem ręka blondyna, w której trzymał różdżkę trzęsła się coraz bardziej.
Teraz zostało między nimi 7 metrów.
5... 3...
-Expelliarmus! - zawołał Potter i już po chwili pozbawiony broni Draco przykleił się do ściany, chcąc być jak najdalej od Wybrańca. Blondyn nadal był pewny, że to wszystko było ustawione, że Harry się nim zabawił...
-Odsuń się! - warknął, połykając łzy - Nie chcę cię widzieć, nie dociera?!
Potter złapał go za nadgarstki i przyszpilił do ściany. Brunet czuł szloch i drgania wstrząsające ciałem Ślizgona.
-Chcę tylko, żebyś pozwolił mi wyjaśnić... Silencio! - powiedział, widząc jak Draco nabiera powietrza, aby coś powiedzieć - Nie pocałowałem Ginny, to ona pocałowała mnie... A ty widziałeś zły  moment... Gdybyś trochę dłużej popatrzył, zobaczyłbyś jak ją odpycham i mówię, że kogoś mam.
Wargi Malfoya przestały się poruszać w niemym proteście. Teraz wpatrywał się w Harry'ego szeroko otwartymi oczami, pełnymi bólu i żalu ustępujących powoli miejsca nadziei i... Czemuś, czego Potter nie potrafił zidentyfikować. Gryfon cofnął zaklęcie wyciszające.
-Chcę, żebyś wiedział, że zależy mi na tobie, bardzo - kontynuował brunet. zauważywszy, że Draco chce coś powiedzieć, uniemożliwił mu to namiętnym i pełnym uczucia pocałunkiem, który Malfoy oddał, zachłannie wpijając się w usta Pottera. Harry wplótł palce w te nieprzyzwoicie miękkie włosy i przyciągnął blondyna, pogłębiając pocałunek.
Ślizgon nie był bierny. Jego dłonie błądziły po plecach bruneta, by w końcu spocząć na jego talii.
Każdy z chłopców zaborczo obejmował tego drugiego, chcąc być bliżej i bliżej, choć wiedzieli, że to nie możliwe, bo ich ciała stykały się we wszystkich możliwych miejscach.
Harry jęknął w wargi Malfoya i na chwilę oderwał się od niego, aby nabrać powietrza.
-Szybciej będzie do Ślizgonów czy Gryfonów? - zapytał Potter głosem odrobinę zachrypniętym z podniecenia.
-Do... Do Ślizgonów - wysapał Draco. Twarz miał zaróżowioną, żeby nie powiedzieć zaczerwienioną, bo Malfoyowie się nie czerwienią. Oczy błyszczały jakimś nieznanym, dzikim blaskiem, a po szyi spływały kropelki potu. -Masz pelerynę?
W odpowiedzi Gryfon zaczął gorączkowo przetrząsywać kieszenie w poszukiwaniu wspomnianego przedmiotu. W końcu triumfalnie pokazał mu błyszczący materiał.
-To chodź - szepnął Draco kuszącym głosem. Harry narzucił na siebie pelerynę i ruszył za Malfoyem.
Przejście przez pokój wspólny Slytherinu nie było trudne. Ślizgoni nie zareagowali się na widok blondyna, a Pottera przecież nie mogli dostrzec.
Kiedy zamknęli za sobą drzwi sypialni, w Draco jakby jakby zwierz wstąpił. Jednym ruchem ściągnął płaszcz z Harry'ego i popchnął go na łóżko. Następnie przygniótł do całym ciężarem, aż zatrzeszczał materac. Zmiażdżył  jego usta w mocnym pocałunku, tak mocnym, jakby miał być ostatnim w jego życiu. Gryfon jednak nie pozwolił mu długo dominować. Za chwilę to on leżał na Malfoyu, wpijając się w jego wargi tak, jak najbardziej lubił, zaborczo i obłudnie.
Draco jednak nie miał zamiaru dać brunetowi władzy. Role znów się odwróciły. Po krótkiej walce o dominację Harry odpuścił i pozwolił Ślizgonowi prowadzić. Ten zadowolony z obrotu spraw zostawił na szyi Gryfona czerwoną malinkę. Potter był jego, tylko jego.
Całowali się zachłannie, aż do utraty tchu. Nie minęło 10 minut, a oboje leżeli na łożku cieżko dysząc. Po chwili Malfoy przyciągnął Harry'ego do siebie. Złożył na jego ustach ostatni pocałunek i przytulił go, najmocniej jak mógł.
-Gnieciesz mnie - usłyszał stłumiony głos. Zaśmiał się cicho i trochę rozluźnił uścisk, tak żeby Potter mógł się wygodnie ułożyć. Brunet położył głowę na jego klatce piersiowej i westchnął z zadowoleniem. Ślizgon otoczył go ramieniem, a drugie zwisało wolno. Za to Harry objął jego talię oburącz i zamruczał niczym rasowy kot. Blondyn uśmiechnął się i pocałował Pottera w czubek głowy. Jego twarz utonęła w burzy czarnych włosów. Chwilę potem obaj chłopcy, nie przejmując się, że opuszczają lekcje, zasnęli mając drugiego w objęciach.

                        *              *              *

-Weasley! WEASLEY! Ron! - rudzielec odwrócił się dopiero, kiedy usłyszał swoje imię wypowiadane przez Pansy.
-Co? - warknął zdenerwowany. Parkinson łaziła za nim od rana, co zaczynało już być irytujące.
-Chciałam ci się jakoś odwdzięczyć za... No wiesz... I pomyslałam..
-Dziękowałaś mi już conajmniej 50 razy - przerwał jej Gryfon. Miał już dość. Zaczynał żałować, że nie pozwolił malumosowi pożreć tej jakże wkurwiającej Ślizgonki.
-Wiem, ale to nie to samo! - powiedziała - Myślałam, że może poszlibyśmy do Hogsmeade, do Trzech Mioteł, na mój koszt, oczywiście - dodała.
-Czy ty mi proponujesz... Randkę? - Ron spojrzał na nią z niekrytym zdumieniem.
-Co to to nie, Weasley - uśmiechnęła się trochę złośliwie - Jeszcze nie - poprawiła się szybko.
I cóż miał zrobić biedny Ron? Zgodził się niechętnie, ale kiedy zobaczył rozpromienioną minę Pansy, pomyślał, że może nie będzie tak źle.
-To w sobotę o 17? - zapytała brunetka. Rudowłosy kiwnął głową.
-To do zobaczenia! - zawołała wesoło i oddaliła się. Weasley Potarł twarz dłońmi. Ślizgonka jest dla niego miła, Ślizgon spotyka się z jego byłą dziewczyną, może jeszcze Harry zaprzyjaźni się z Malfoyem! Zaśmiał się na tą myśl. Wtedy świat już zupełnie stanąłby na głowie.

                         *             *            *

Pokój wspólny Gryffindoru o tej porze ział pustkami. Ci, którzy mieli jeszcze dodatkowe zajęcia byli na lekcjach, a pozostali odpoczywali w sypialniach lub uczyli się w bibliotece albo spędzali czas na błoniach. Jedna, samotna, rudowłosa osoba siedziała skulona na kanapie, tępo wpatrując się w igrające w kominku płomienie. Dochodziła 17, a ona nieprzerwanie obserwowała ogień od ponad 2 godzin.
Znała go od dziecka. Zakochała się w nim, gdy tylko go zobaczyła, a miłość tylko pogłębiła się, kiedy uratował ją z Komnaty. Z każdym rokiem w Hogwarcie coraz bardziej durzyła się w Harrym Potterze. A on zawsze ją kochał, ale nie tak, jakby tego chciała. Ginny była dla niego jak siostra, nie jak potencjalna partnerka. Wiele dziewczyn marzyłoby, żeby zająć jej miejsce wsród świty Złotego Chłopca, nawet jeśli nie miałby szans na związek z nim. Westchnęła ciężko.
Pozostawała jeszcze jedna sprawa.
"-Tak, mam. I zależy mi na nim. A teraz przepraszam, ale właśnie do niego idę." Te słowa dudniły jej w głowie. Niego. Możliwości były trzy. Albo się przesłyszała, albo Potter się pomylił albo... O tym nawet nie chciała myśleć. Albo Harry rzeczywiście miał chłopaka. To było jak cios prosto w serce. Gdyby Wybraniec miał dziewczynę to Ginny zniosłaby to dzielnie i nadal łudziła się, że Potter kiedyś ją zauważy. Ale teraz... Teraz okazał się innej orientacji. Przez kilka dobrych lat swojego życia była zakochana w geju! Nie miała najmniejszych szans na związek z nim, a jednak tego nie zauważała.
Weasleyówna ukryła twarz w dłoniach, które już po chwili zrobiły się mokre.

                        *             *             *

-Nie, Zabini - Granger odłożyła kolejną książkę na półkę.
-Jak to nie? Hermi.. Proszę - złożył dłonie w błagalnym geście.
-Zdajesz sobie sprawę, jak to cholernie bolało? -Gryfonka wreszcie spojrzała na ciemnoskórego chłopaka  - zdajesz sobie sprawę, jak bardzo płakałam? Myślałam, że ci na mnie zależy, a ty po prostu...
-Bo mi zależy! - przerwał jej Blaise - To było... Wymsknęło mi się! To przez 5 lat przebywania w Slytherinie! - próbował się tłumaczyć.
-Tak czy siak to ty to powiedziałeś, a nie Salazar Slytherin - skwitowała Hermiona.
-Proszę cię, daj mi szansę, to naprawdę nie było celowe - chłopak padł na kolana. Wzrok wszystkich w bibliotece wlepiony był w Ślizgona i Gryfonkę.
-Wstawaj i nie rób cyrku - syknęła Granger, stawiając Blaise'a do pionu.
-Czyli... Wybaczysz mi? - spojrzał na nią z nadzieją ślepiami godnymi Cocker Spaniela.
Dziewczyna przewróciła oczami.
-No jasne, że tak - uśmiechnęła się.
Zabini nie czekał dłużej tylko pocałował  ją, nie zwracając większej uwagi na wlepione w nich spojrzenia.

Give me love // Drarry ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz