Rozdział XII

25K 1.6K 518
                                    

Dziś urodziny Toma Feltona, więc macie rozdział:*
Następny 26 września:D
Enjoy!

Do Pokoju Wspólnego Slytherinu weszły dwie osoby. Większość obecnych nawet nie podniosła wzroku, byli zbyt zajęci uczeniem się do egzaminu z eliksirów, który Snape raczył zapowiedzieć im wczesniej.
Blaise złapał Hermionę za rękę i pociągnął w stronę dormitorium.
Jednym mocnym pchnięciem Zabini otworzył drzwi i wparował do pomieszczenia, nadal trzymając dłoń Gryfonki.
Ciemnoskóry rzucił obecnym znaczące spojrzenie. Zabini był najbardziej szanowanym mieszkańcem Slytherinu (zaraz po Draco), więc Nott zamknął czytaną książkę, Goyle wstał z posłania, a Crabbe odłożył paczkę fasolek wszystkich smaków, a następnie we trójkę posłusznie opuścili pokój.
Blaise uśmiechnął się do szatynki, podszedł do swojego łóżka i usiadł poklepując miejsce obok siebie.
Hermiona nieśmiało  spoczęła obok chłopaka.
- Co ty taka zestresowana? - Zapytał Zabini.
- Wcale... Znaczy.. No.. Ja... - zająknęła się Granger. - Po prostu... Niepewnie czuję się wsród Ślizgonów. Jestem tu pierwszy raz...
- Nie wątpię - Zaśmiał się ciemnoskóry. - Raczej nikt poza mną czy Malfoyem nie odważyłby się wprowadzić tu kogoś z innego domu, a co dopiero z Gryffindoru.
-Malfoyem? - Szatynka lekko uniosła brwi.
- No wiesz, nikt mu się nigdy nie sprzeciwia, więc wydaje mi się, że nawet gdyby zaprosił Gryfona na noc, to nie byłoby z tym problemu.
- No tak.. - mruknęła Hermiona. - Głupie pytanie.
Blaise szybko zmienił temat. Rozmawiali tak jak zwykle - żywo i długo.
Ślizgon był w połowie opowiadanej historii o tym jak to próbował użyć mugolskiej komórki i 3 razy kopnął go prąd, kiedy do dormitorium niepewnie wszedł Crabbe.
- Ee, Blaise, możemy już wejść? - Zapytał nieśmiało chłopak.
- Nie widzisz, że rozmawiamy? - Warknął w odpowiedzi Zabini, przeszywając go morderczym spojrzeniem.
- No tak - odparł Crabbe, dziwnie wystraszonym i piskliwym głosem. - Ale niedługo cisza nocna i chcielibyśmy...
- Cisza nocna?! - Zawołała Hermiona. - Niedługo, czyli?
- Za jakieś 15 minut - głos Ślizgona już wrócił do normalnego, niskiego tonu.
- Blaise, muszę iść! - Powiedziała szatynka. - Zobaczymy się jutro...
- No przecież cię odprowadzę! - Uśmiechnął  się Zabini. - Chodź szybko, bo oboje zarobimy szlaban u Snape'a. Chociaż, to w sumie nie taki zły pomysł...
- Blaise! - Zaśmiała się dziewczyna.
- No dobra, dobra - ciemnoskóry udał obrażonego. - Idziemy.
We dwójkę wyszli z lochów i skierowali się w stronę wieży Gryffindoru.
Nie minęło 10 minut a dotarli na miejsce.
- Do zobaczenia jutro - pożegnał  się Zabini i już miał odejść, ale zatrzymała go Hermiona.
- cZaczekaj! - zawołała za nim. - Musimy porozmawiać.
- Teraz? - Mruknął niechętnie chłopak
- Teraz, to ważne - odpowiedziała Granger. - Posłuchaj, co jest między nami? Muszę być pewna czy.. - nie dokończyła, bo przerwał jej Ślizgon. Pocałunkiem, rzecz jasna.
- Jesteś moja, ślicznotko - uśmiechnął się Blaise i odszedł. - Do jutra, skarbie - zawołał na odchodnym, zostawiając Gryfonkę pod portretem.
Hermiona stała tak jeszcze chwilę, nadal nie mogąc uwierzyć. Ona i Ślizgon, kto by pomyślał...
- Kochaniutka, już po ciszy nocnej! Podaj hasło! - rozmyślania przerwał jej głos Grubej Damy.

                 *          *         *

Blask porannego słońca wdarł się pod przymknięte powieki blondwłosego chłopaka. Ten tylko mruknął i naciągnął kołdrę na głowę. Na jego twarzy widać było zaschnięte strużki łez.
Draco po raz kolejny przewrócił się na drugi bok. Nie spał już, mimo że bardzo tego chciał. Sen był jedynym ukojeniem, jedyną odskocznią od rzeczywistości. Wiedział, że kiedy wstanie będzie musiał przybrać zimną i obojętną maskę Malfoya.  A teraz było to wyjątkowo trudne. Ślizgon westchnął i przetarł twarz dłońmi. Wróciły wspomnienia o Harrym i blondyn natychmiast spochmurniał. Dzisiaj nie wychodzi z łóżka.
- Morbostatim - mruknął cicho. Natychmiast poczuł katar wdzierający się do jego nosa i delikatny ból głowy.
Uśmiechnął się zadowolony z siebie. Teraz nie powinno być problemu z opuszczeniem lekcji.
Draco, czując postępujące skutki zaklęcia, położył głowę na poduszce, która wydawała się bardziej miękka niż zazwyczaj. Posłanie było jakieś przyjemniejsze i wygodniejsze, a on sam - bardziej zmęczony niż kilka chwil temu. Nawet nie zauważył momentu w którym odpłynął, a strach, ból i wszelkie inne emocje odpłynęły razem z nim.

                 *          *          *

Kiedy Seamus, Dean, Neville i Ron dopiero wywlekali się z posłań, Potter już dawno był ubrany i gotowy. Właśnie przeglądał podręcznik od transmutacji, gdy usłyszał głos przyjaciela.
- Harry, długo nie śpisz? - Zapytał Weasley, ziewając przeciągle.
- Niee, niedawno wstałem - skłamał brunet. Nie miał zamiaru tłumaczyć nikomu przyczyny swojej wczesnej pobudki, nawet Ronowi. Powód był prosty - rudowłosy nie zrozumiałby Pottera. A co było problemem, przez który Harry nie spał od pół godziny? Malfoy.
Brunet nie mógł przestać o nim myśleć, co wiązało się z dobrymi, jak i złymi emocjami. Z jednej strony podobały mu się jego włosy, oczy, sylwetka, no dobra, cały mu się podobał (zresztą, jak Harry zdążył zauważyć, z wzajemnością). Przez chwilę zastanawiał się nawet czy nie iść do Ślizgona i nie wyznać mu tego, ale natychmiast przypomniał sobie z kim ma do czynienia. Przecież to Malfoy! Szczerze mówiąc, Potter nie zdziwiłby się, gdyby Draco pocałował go w klasie tylko z powodu jakiegoś wyzwania lub zakładu. Taak, to doskonale pasowało do Ślizgona, którego znał. A znał go lepiej, niż komukolwiek się wydawało.
Podczas jego refleksji reszta Gryfonów zdążyła się już ogarnąć.
- Harry, idziesz? - Odezwał się Ron.
Brunet wzdrygnął się na pytanie przyjaciela.
- Tak, tak - mruknął, podnosząc się.

                   *         *        *
Harry z roztargnieniem rozglądał się po Wielkiej Sali w poszukiwaniu jasnych włosów, które tak bardzo chciał zobaczyć. Niestety, nie dostrzegł ich ani przy wejściu, ani przy stole Ślizgonów.
Śniadanie trwało, a Draco wciąż się nie pojawiał. Potter nie ukrywał, że zaczynał się martwić. Cholera! Martwił się o Malfoya!
Przestań się oszukiwać, zależy ci na nim - usłyszał cichy głosik z tyłu jego głowy.
Nie! nie mogę..
Największym błędem jest próbować oszukać samego siebie. Przyznaj to wreszcie, ty...
- No dobra! Już dobra! Przyznaję! - Zawołal brunet, nie zdając sobie sprawy, że ostatnie zdanie wydobyło się z jego ust i to dość głośno.Teraz większość spojrzeń, nie tylko Gryfonów, utkwiona była w nim.
- Harry, dobrze się czujesz? - Ginny spojrzała  na niego z mieszanką zmartwienia i zdziwienia w oczach.
-Tak. - Warknął Potter, nawet na nią nie patrząc i wracając do obserwowania wejścia do Sali w poszukiwaniu jedynej osoby, którą chciał teraz widzieć.

Give me love // Drarry ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz