Rozdział 9 - The big uneasy. Part 1

3.7K 182 3
                                    

Nowy Orlean, 2012

Mój stary kochany pokój. W ogóle się nie zmienił. Wygląda zupełnie tak samo jak go zostawiłam w 1919. Brakowało mi tego. Mojej rodziny.

Jutro jest kolejna impreza. Tym razem organizują ją czarownice z okazji Fête des Bénédictions. Mamy dać im prezent w zamian za jakieś błogosławieństwo. Jednym słowem kolejna okazja by przyciągnąć więcej turystów i żeby się napić.

- Widzę że się już rozpakowałaś. - do mojego pokoju wszedł Elijah trzymając kartkę papieru

- Nic tu nie zmieniłeś. - rozejrzałam się po pokoju

Elijah położył na stoliku przede mną kartkę papieru i fiolkę z czerwonym atramentem.

- Nie mogłem. Przecież to twój pokój. Możesz to podpisać.

Podeszłam do stolika. Wzięłam kartkę do ręki i zobaczyłam tam imiona: Hayley, Diego, Elijah, jakaś Francesca Correa, Genevieve i Klaus. I traktat. O pokoju? I pozwolenie by wilki wróciły do dzielnicy.

- Elijah, żartujesz? Prawda? - spojrzałam na niego i uniosłam brew - Mam pozwolić by kundle wróciły do dzielnicy?

- Jesteś częścią frakcji. Więc tak jak każda ze stron musisz to podpisać.

- Robisz to dla niej? Prawda?

- Hayley nie ma nic wspólnego z powrotem wilkołaków do dzielnicy. - oznajmił

Elijah zawsze jak przemawia albo się denerwuje zaczyna przejeżdżać palcem po meblach. Jakby sprawdzał czy są na nim drobinki kurzu.

- Może i jestem stara, ale nie jestem ślepa. Myślisz nie widziałam waszego słodkiego tańca wczorajszej nocy. Zależy ci na niej.

- Tak jak tobie na Diego. Dlatego proszę cię byś to podpisała. By Hayley i Diego nic się nie stało.

Elijah przekonał mnie tym. Chociaż wiem że Diego sobie poradzi. To nie jestem pewna czy Hayley nic nie zagraża. W końcu nosi moją bratanicę. To dziecko jest częścią rodziny. Tak jak kobieta która je nosi. Wzięłam pióro do ręki. Zamoczyłam w czerwonym atramencie i podpisałam Zariah Mikaelson.

______

Po tym jak podpisała traktat zeszłam na dół na dziedziniec. Który znajdujesię w samym centrum posiadłości. Zamierzam udać się na bagna. Pogadać z Hayley. Chociaż nie wiem jek zareaguje jej sfora.

- Zariah! - wydrał się Klaus ze schodów - Miło cię widzieć. Porozmawiajmy. - podszedł do mnie z głupim uśmierzkiem

- Czego chcesz Niklaus?

- Nawet już nie mogę porozmawiać z moją jakby uroczą siostrą? Pomijając piękny krajobraz i wspaniałe jedzenie. Dlaczego tak naprawdę przyjechałaś do Nowego Orleanu?

- Jeśli mam być szczera. Nie oczekiwałam parady i fajerwerków. Ale małe "Witaj siostro, stęskniłem się za tobą" było by na miejscu.

- Znam cię od ponad tysiąca lat. Dlaczego tu naprawdę jesteś?

- Twoje dziecko zaraz się urodzi. Chce je poznać. Poza tym przyjechałam dopilnować by nikt więcej z naszej rodziny nie ucierpiał. Niech zgadnę. Jeśli ja również zrobię coś co nie jest po twojej myśli, mnie też ukarasz. Jak naszą siostrę. Oczywiście sztylety na mnie nie działają. To co? Ugryziesz mnie? A może wypędzisz mnie z miasta?

- Rebekah na to zasługiwała!!

- Jak tak możesz! To twoja jedyna siostra a ty ją tak traktujesz i Marcel. Oboje popełnili błędy ale to przez twoją paranoję. - krzyknęłam i udałam się na bagna zostawiając go samego.

______

To miejsce śmierdzi okropnie. Jak tutaj można żyć. Ale muszę pogadać z Hayley. Dotarłam do starego drewnianego domku przy wodzie. Chyba trafiłam na zjazd rodzinny. Ludzi tu prawie tyle samo co robacwa. Na ganku zobaczyłam Hayley i do niej podeszłam.

- Możemy porozmawiać? - zapytałam

- Czy my się znamy?

- Racja. Jestem Zariah. Zariah Mikaelson. - powiedziała podając jej rękę na przywitanie a ona ją uścisneła

- Elijah i Rebekah mówili mi o tobie. - oznajmiła z uśmiechem na twarzy - Nie wyglądasz jak oni. - stwierdziła

- Nie urodziłam się jako Mikaelson. Co nie znaczy że nim nie jestem. Łaczy nas wszysko, poza krwią. Wiem że to dziwnie zabrzmi. Ale proszę się abyś wróciła do posiadłości. To dla Elijah bardzo ważne.

- Po co? Dobrze mi tutaj. - dziewczyna zaczęła się trochę denerwować

- Mała Mikaelson nie powinna się urodzić i wychować na bagnach. - oznajmiłam

Spojrzałam się na brzuch dziewczyny i posłuchałam bycie serca dziecka. Serce dziecka bije za mocna. Za mocno jak na ludzkie serce.

- Wszystko w porządku Hayley? - nie wierzę to ten facet który próbował zabić mojego chłopaka.

- Nic mi nie jest. - odpowiedziała brunetka.

- Powinnam już iść. Przemyśl to Hayley. - powiedziałam Hayley i ruszyłam w stronę mojego samochodu.

================================

Oto pierwsza część odcinka 1x18 The Originals.

Odcinek: 1x18

⚜ The Originals | Zariah ⚜ [1] PLWhere stories live. Discover now