36. - One less problem without me

4.4K 259 18
                                        

NIESPRAWDZONY
Rozdział dedykuję xluvmybizzlex

Justin

Zniszczyłem ją. Pozbawiłem ją najmniejszej uciechy i powoli doprowowadzałem ją do autodestrukcji. Jej twarz była blada i kompletnie nie przypominała tej z wcześniejszego stanu jej zdrowia. Była wycieńczona, a to wszystko przeze mnie. A ja głupi jeszcze myślałem, że ona będzie w stanie mi tak po prostu wybaczyć. Narobiłem sobie nadziei, a przy tym zraniłem ją, jak i zarówno siebie.

Wyszedłem z sali, delikatnie zamykając za sobą drzwi, po czym szybko wybiegłem ze szpitala, nie zwracając  uwagi na to, co krzyczeli do mnie jej rodzice. Po prostu czułem, że zwyczajnie nie dałbym rady z nikim porozmawiać w tym momencie. Łzy pojawiające się w moich oczach, zamazywały mi obraz, przez co kilka razy potknąłem się o własne nogi.

Wyciągnąłem z kieszeni spodni kluczyki, kiedy już odnalazłem mój samochód na szpitalnym parkingu i próbowałem wcelować nim do zamka, ale moje dłonie wyjątkowo się trzęsły, a ja nie mogłem nic na to poradzić. Wziąłem trzy głębokie oddechy, opuszczając, telepiące się dłonie w dół i oparłem się głową o samochód, próbując się uspokoić.

Po paru minutach wszystko wróciło do "normy" i powoli wsiadłem do pojazdu. Włożyłem kluczyki do stacyjki, po czym chwyciłem za sprzęgło, oczywiście nie obeszło się od spojrzenia w tamtą stronę. Podniosłem małą zwiniętą karteczkę, obracając ją w dłoniach i rozwinąłem ją, uśmiechając się lekko na widok jej pięknej twarzyczki. Było to zdjęcie z balu, które zrobiłem jej ukradkiem. Uśmiechała się na nim do Nialla, ale odciąłem jego sylwetkę, bo nie miałem ochoty na niego patrzeć. Nie wiem co mnie wtedy podkusiło, by wylać na nich poncz, po prostu byłem o nią kurewsko zazdrosny i kompletnie nie myślałem nad tym co robię.

Łzy wypłynęły z moich zaczerwienionych już oczu i odnalazły drogę na policzkach, tworząc nierówne ścieżki. Chciałem ruszyć, aby wreszcie znaleźć się w domu, ale wszystkim co widziałem były rozmazane plamy.

- Pierdolone gówno! - wrzasnąłem, uderzając o kierownicę, przez co przez przypadek klakson dał po sobie znać.
Skuliłem się na siedzeniu, przyciągając nogi do ciała i kolejny raz tego dnia zacząłem żałośnie łkać.

Moja klatka piersiowa unosiła się i opadała w naprawdę krótkich odstępach, a ja sam kiwałem się w przód i w tył, zapewne wyglądając teraz jak jakiś umysłowo chory człowiek. Ja naprawdę nie chciałem, by to tak wyszło. Miałem to naprawić, a zepsułem zupełnie wszystko i nawet nie łudziłem się teraz, że może być lepiej, że cokolwiek sprawi uśmiech na jej twarzy i rozświetli jej dzień.

- Jesteś żałosny - szepnąłem do siebie, po kilkunastu minutach i przetarłem rękawem bluzy, mokrą od łez twarz.
Gadałem sam ze sobą, bo w rzeczywistości nie miałem osoby, do której mógłbym się zwrócić. I tak nikt, by mnie nie wysłuchał.

Potrzebowałem przyjaciela, takiego porawdziwego. Takiego, któremu mógłbym powiedzieć o wszystkich moich lękach, zmartwieniach i nie bać się, że moje sekrety ujrzą światło dzienne.

Nie chciałem być tym człowiekem, którym się stałem. Gdybym miał wybór rozegrałbym to wszystko inaczej, ale gdy całe moje problemy, o których nikt nawet nie miał pojęcia się zaczęły, wiedziałem tylko jedno.

Albo będą się bali, albo będą się śmiali.

To oczywiste, że wolałem żeby się bali. Wszyscy myśleli, że moje życie jest jak z bajki, bo mam bogatych rodziców. Zawsze zostawałem wypytywany o to jakiej marki będzie mój nowy samochód, czy też może wolę kupić motor? Wszyscy chcieli wpraszać się na moje imprezy, ale nikt nigdy nie pomyślał, by spytać się mnie jak się czuję, co u mnie.

First TimeWhere stories live. Discover now