XXVII. Ashley, Avril

1.1K 71 1
                                    

Przeżyłam spotkanie z bliźniaczkami. W sumie, nie było aż tak źle. Oczywiście, musiały lamentować, wyzywać, narzekać na los. Całe szczęście, w końcu zrozumiały, że nie było na to wpływu i pogodziły się z tym. Niezbyt chętnie, ale jednak pogodziły.
Obecnie siedziałam z nimi i Ricki w kawiarni, rozmawiając.
- Hej! - zawołała Mia. - Wpadłam na pewien pomysł.
- Jaki? - spytała ją Ricki.
- Ashley, co ty na to, żeby zrobić wspólną ceremonię inicjacji? - zasugerowała Mia.
- Wątpię, żeby wam się to udało - wtrąciła Avril. - To jest dość prywatna ceremonia. John i Blake mogą nie zgodzić się na to, aby połączyć je obydwie. Chyba, że będą dwie ceremonie, jedna po drugiej.
Jej siostra zmrużyła oczy.
- A skąd ty to możesz wiedzieć? - spytała ją przebiegle.
Avril ni stąd, ni zowąd zarumieniła się i spuściła wzrok na swoją filiżankę.
- Pytałam i rozmawiałam na ten temat z Samem - przyznała. - Opowiedział mi trochę jak to przebiega, według zgromadzonych przez niego informacji.
Jej bliźniaczka chrząknęła i szturchnęła ją łokciem.
- Rozmawiałaś z nim, tak? A może z was kolejna para do ceremonii się tworzy, co?
Pokręciła głową i upiła łyk kawy.
- Nie - zaprzeczyła, nadal kręcąc dość smutno głową. - Nic do siebie nie czujemy, poza przyjazną sympatią.
- A chciałabyś coś więcej? - Ricki oparła łokieć na stoliku i spojrzała na przyjaciółkę.
Po chwili zastanowienia Ricki wzruszyła ramionami.
- Nie wiem - przyznała cicho.
Ja i reszta przy stoliku wymieniłyśmy się zaniepokojonymi spojrzeniami.
- A może jest ktoś inny, który wzbudził twoje zainteresowanie? - spytałam.
Znowu pokręciła głową.
- To jesteśmy we dwie w tej sytuacji - Ricki uśmiechnęła się do niej. - Ja też nikogo jeszcze nie wypatrzyłam.
- To wypatrzcie! - Mia klasnęła w dłonie. - Jak najszybciej! - Zerknęła na mnie. - Ile im dajemy? Miesiąc? Może być miesiąc. - Z powrotem przeniosła wzrok na dziewczyny. - A więc macie znaleźć partnerów w niecały miesiąc. Jestem zdolna na was tyle poczekać, i sądzę, że Ashley też. A więc musicie szukać. A potem możemy zrobić cztery ceremonie pod rząd. A potem wielkie, wspólne przyjęcie! Na to powinni się zgodzić. Jestem gotowa na to, aby ich przekonać.
- Ale skąd wiesz, że my chcemy odnaleźć swoich partnerów duszy? - Avril uniosła głowę, w jej spojrzeniu pojawiły się dziwne iskry. - Może ja nie chcę partnera duszy? Może planuję przeżyć w naszym wspólnym postanowieniu, które ty złamałaś, co?
Mia nie spodziewała się najwyraźniej takiego ataku, bo zamilkła na dość długą chwilę.
Ricki dotknęła ramienia Avril.
- Spokojnie, Av.
Dziewczyna przełknęła i w ciszy wstała.
- Przepraszam cię, Mia - powiedziała niskim głosem. - Ja już pójdę. Mam jeszcze coś do załatwienia. Zobaczymy się później. - Po tych słowach wyszła, nie czekając na reakcję z naszej strony.
- Czy zrobiłam coś złego i nie wiem o tym? - spytała nas w końcu w panującej jak dotąd przy naszym stoliku ciszy Mia.
Ricki wzruszyła ramionami.
- Nie wiem - przyznała.
Ja patrzyłam na szklane drzwi, przez które wyszła moja przyjaciółka.
- Chyba jest coś związanego mocno z Avril, a o czym my nie wiemy - wyznałam swoją obawę.
- Ale to niemożliwe - zaprzeczyła Mia. - Przecież jesteśmy bliźniaczkami, jesteśmy bardzo zżyte - zaczęła argumentować. - Zawsze sobie wszystko mówiłyśmy. Poza tym, znamy ją ja nikt inny. A ja nawet mogę siedzieć w jej głowie. Nie ma możliwości, żeby miała jakieś przed nami ważne tajemnice.
Rzuciłam dziewczynie spojrzenie.
- Ty trzymałaś w tajemnicy swój związek z Johnem - wytknęłam jej. - I żadna z nas przez dłuższy czas się nie domyślała, że z nim jesteś w jakikolwiek sposób związana.
Mia skrzywiła się.
- No fakt.
- A może Avril rozumowała tak samo, jak ty - zasugerowała Ricki. - A gdy dowiedziała się prawdy, to wszystko szlag trafił.
- O cholera - mruknęła po pewnym czasie nasz diva. - Może macie rację. No i jeszcze to postanowienie... Pamiętacie? To, które stworzyłyśmy, gdy była ta głośniejsza akcja po twoim zerwaniu z Danem, Ashley.
Pokiwałam powoli głową.
- Rzuciłam go, bo mnie zdradził, a potem i tak było ustalane, że przejdziemy razem inicjację. Jak mogłabym zapomnieć?
- Ustaliłyście wtedy razem z Avril, że wy nigdy nie będziecie szukać partnerów duszy - wspomniała Ricki.
- A ja to postanowienie złamałam, nawet nic jej nie wspominając - dokończyła Mia, widocznie w coraz to gorszym humorze. - Będę musiała z nią porozmawiać. I to koniecznie. No bo jeśli ona się na mnie obrazi?
Poklepałam ją delikatnie po plecach.
- Nie panikuj - poleciłam jej. - Na razie daj jej czas, aby ochłonąć. Potem porozmawiajcie na spokojnie.
- My też powinnyśmy z nią potem porozmawiać - zauważyła trzecia przyjaciółka.
- No i porozmawiamy. - Pokiwałam krótko głową.

*Avril*
Nadmiar tych cholernych emocji dławił mnie. Złość, poczucie zdrady, ból, żal. Wszystko mieszało się ze sobą. I nie wiem, do kogo one były konkretni skierowane.
Może do przyjaciółek, za poruszenie tematu ceremonii? Może byłam tak bardzo zła na siostrę, że złamała nasze wspólne postanowienie utworzone po tym, jak Dan zdradził Ashley, a ona i tak musiała z nim być w przyszłości?
A może to po prostu ta stara rana została rozdrapana? Może to widok chłopaka, który złamał moje serce spowodował, że czuję się tak cholernie źle?
Nie myśl o nim, Avril, nakazałam sobie. Ten dupek nie jest wart tego, abyś zawracała sobie nim głowę.
Ale mimo wszystko, nie mogłam pozbyć się obrazu Willa w mojej głowy. On po prostu tam tkwił, drwiąc ze mnie tym swoim uśmieszkiem.
Zacisnęłam zęby i przyspieszyłam kroku.
On wrócił i jest tutaj, w Los Angeles.
Kiedyś Will już tutaj był. A ja byłam w nim totalnie zadurzona. I wykorzystał to przeciwko mojemu bratu, którego tak nienawidzi. Nie wyznałam tego nikomu. Ani tego, że przyszłość Blake'a chwiała się na cienkiej linie przeze mnie, ani że moje serce zostało rozdarte razem z szyderstwem Willa i jego wyjazdem. Ciężko mi się było po tym pozbierać.
A teraz ten drań wrócił.
Sprawdziła po raz kolejny wiadomość, którą widziałam już tyle razy przez ostatnie parę dni.

Wróciłem, ślicznotko. Cieszysz się? Will

Ta, cieszę się, jak cholera.
Zdusiłam warkot wściekłości i wcisnęłam telefon w najdalszy kąt torebki.
- Zapomnij o nim. Nie reaguj, a on odejdzie - wymamrotałam po raz kolejny w przeciągu tych miesięcy.
Kiedyś jednak te słowa brzmiały bardziej przekonująco.

Miłość według czarownicy ✓Where stories live. Discover now