VIII. Ashley

1.4K 110 1
                                    


Właśnie przejechałam po ustach błyszczykiem z Avonu, gdy do łazienki weszła kelnerka. Jak się okazało, była dziewczyna Blake'a, Avery.
Uśmiechnęła się do mnie w lustrze. Wiedziałam, że był on jednak sztuczny.
--- A więc ty jesteś znajomą Blake'a?--- spytała.
--- Ta--- mruknęłam.--- Można tak powiedzieć.
--- Długo się znacie?--- zadała kolejne pytanie.
Powtórzyłam swoje wcześniejsze mruknięcie.
--- Och, pewnie dużo ci o mnie opowiadał--- zagruchała radośnie.
--- Hm, nie, raczej nie.
Avery zacisnęła zęby, zła. Jednak po chwili wróciła sztuczna Avery.
--- Pewnie był zajęty nauką. A może dzisiaj przyszedł tu, aby mi zrobić niespodziankę.
Jeszcze jedno słowo na temat mojego Blake'a, wariatko, a wybiję ci zęby.
Wciągnęłam gwałtownie powietrze. Mojego? Nie. On nie jest mój. Nie może. Nie będzie. Nigdy.
--- Nie wiem--- kontynuowałam niechcianą jak dla mnie konwersację tym samym mrukliwym tonem.--- Spotkaliśmy się tu przez przypadek.
--- Ach, tak?
--- Tak.--- Poprawiłam fryzurę.--- Mam się spotkać z kolegą, a Blake się napatoczył przez przypadek.
Uśmiechnęła się, tym razem z ulgą i złośliwością.
--- Postanowił dotrzymać przez chwilę towarzystwa takiej sierotce jak ty? Czy aby na pewno go nie zaprosiłaś?
Zacisnęłam z irytacją zęby.
--- Kto kogo rzucił?--- spytałam nagle.
Miała zdezorientowaną minę.
--- Co?
--- Kto kogo rzucił?--- powtórzyłam. Tym razem ja się złośliwie uśmiechałam, widząc jej konsternację na twarzy.--- Blake, prawda? Powiedział, że już ze sobą nie jesteście.
Jej usta stały się cienką kreską.
--- Powiedział tak?
Kiwnęłam głową, w końcu się do niej odwracając.
--- Tak, tak właśnie powiedział. A teraz powiedz otwarcie, czego chcesz. Nie owijaj w bawełnę.
Zrobiła krok w moją stronę.
--- Chcesz wiedzieć, czego chcę? Widzę, jak on na ciebie patrzy, i jak ty patrzysz chwilami na niego. Widać, że wpadliście sobie w oko. Ale on jest mój. Jak tylko zrozumie, że popełnił błąd, wróci do mnie. Dobrze by było, gdybyś nie mąciła mu dodatkowo w głowie, więc możesz się usunąć.
Co za...
Parsknęłam z niedowierzaniem.
--- Dziewczyno, czy ty słyszysz siebie? Nie masz szacunku dla własnej osoby? Jeśli on ciebie nie chce, to ja na twoim miejscu bym odpuściła, wiesz? Znajdź takiego, który faktycznie cię chce i cię pragnie.
Syknęła na mnie z nienawiścią.
--- Kim ty jesteś, żeby mnie oceniać?!
Zanim zdążyłam odpowiedzieć drzwi do łazienki się otworzyły i wszedł przez nie Blake, mówiąc:
--- Ashley to bardzo mądra osoba, która ma rację. Odpuść, Avery. Tak będzie najlepiej.
--- To jeszcze nie koniec--- warknęła, odpychając go na bok i wybiegając z pomieszczenia.
Patrzyłam przez chwilę za nią, po czym przeniosłam wzrok na Blake'a. przyglądał mi się z mieszaniną zadowolenia, ciekawości i dumy na twarzy.
Speszyłam się.
--- O co chodzi?
Uśmiechnął się leniwie.
--- O nic.
Zaczęłam się wiercić niespokojnie.
--- Hej!--- krzyknęłam w końcu, zdziwiona.--- Dlaczego jesteś w damskiej łazience?
Rozejrzał się dookoła i wzruszył obojętnie ramionami.
--- Nie pierwszy raz. I pewnie nie ostatni.
O mało mi szczęka nie opadła.
--- Słucham?--- spytałam głupio.
Podszedł do mnie i palcem pogładził mój policzek.
--- Powiedziałem, że nie pierwszy raz jestem w miejscu przeznaczonym wyłącznie dla dziewczyn--- założył mi kosmyk włosów za ucho--- i pewnie nie ostatni.--- Uniósł brwi, a ja się zarumieniłam, gdy w końcu dotarł do mnie sens jego słów. Wątpię, żeby był w damskiej łazience dla zakładu.
--- Żartujesz sobie?--- Ale Dan też tak robił...
--- A co? Twój chłopak nigdy do ciebie nie przyszedł, gdy długo ciebie nie było?
Czy on potrafi czytać mi w myślach?
--- Czy ty potrafisz czytać mi w myślach?--- spytałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
Zaśmiał się szelmowsko.
--- Może--- odparł wymijająco.
Skrępowana przestąpiłam z nogi na nogę.
--- Wiesz, ja już pójdę.
Zastąpił mi drogę.
--- Och, a gdzie?
--- Nie wiem, może do... o, już wiem. Na trening pójdę.
Pokręcił głową i nie przepuścił mnie, gdy chciałam koło niego przejść.
--- Dlaczego? Nie możesz ze mną posiedzieć i jeszcze trochę porozmawiać?
Zagryzłam wargi, a jego wzrok natychmiast na nich wylądował.
--- Po prostu muszę pilnować, aby utrzymać formę. Inaczej będę to tyłu.
--- Przepraszam za Avery--- powiedział nagle.--- Nie wiem, dlaczego ona taka jest.
--- Może dlatego, że jesteś ciachem opakowanym w dżinsy i motocyklową kurtkę?--- zasugerowałam, za późno uświadamiając sobie moje słowa.
Błysnął zębami w szerokim uśmiechu.
--- Ach, naprawdę dziękuję.
Znowu spróbowałam koło niego przejść, ale zamiast się wydostać zostałam uwięziona pomiędzy ścianą a jego niesamowitym ciałem.
--- Przestań--- mruknął.
Przełknęłam.
--- Uch, co mam przestać?--- spytałam słabo.
--- Uciekać.
Położyłam dłonie na jego piersi, aby go odepchnąć, jednak zatonęłam w jego głębokich, zielonych oczach.
Pochylił się w moją stronę i musnął moje wargi swoimi. Westchnęłam, niezwykle zadowolona z jego delikatnego dotyku i zacisnęłam palce na jego koszuli. Powtórzył ten gest, to muśnięcie, a moja kontrola wisiała na włosku.
--- Blake--- wyszeptałam.--- Powinniśmy przestać.
Zamarł wpół gestu.
--- Słucham?--- spytał zdumiony.
Przełknęłam.
--- Powinniśmy przestać--- powtórzyłam.--- Ledwie się znamy i jesteś bratem bliźniaczek. No i muszę już iść.
Zacisnął zęby, ale bez słowa się odsunął. Poszłam do drzwi.
--- A tak poza tym--- dodałam rzucając mu kpiące spojrzenie--- łazienka? Poważnie?--- Przechyliłam na bok głowę.--- Jeśli nadal ci zależy, żeby mnie poderwać, to się zastanów nad sztuką uwodzenia. Zasługuję na coś lepszego niż całus w damskiej łazience.--- I wyszłam, nie oglądając się za siebie, nawet gdy usłyszałam pożegnanie.

Miłość według czarownicy ✓Where stories live. Discover now