Rozdział 26. cz. 1.

6.5K 821 23
                                    

Przez koleje pół godziny ekipa porąbańców układała kupione produkty po kątach w kuchni, a kiedy brakło miejsca ustawiali wszystko w salonie, gabinecie, sypialni i "różowym pokoju". Natomiast ja siedziałam w kuchni nad gorącą herbatą z miodem. Widać, kto z tej szalonej piątki jest najnormalniejszy. A kolejnym dowodem na poparcie mojego stwierdzenia jest rozgrywająca się walka na wyspie kuchennej. Max i Scott okładali się mieczami z długich, drewnianych linijek, a za tarcze służyły im poduszki.
- Poddaj się, nędzny człowieku! Nie masz szans z boską istotą! - krzyknął Scott i ruszył do ataku. W ostatniej chwili podniosłam kubek. W przeciwnym wypadku byłyby ofiary cywilne (czyt. moje nowe spodnie). Oczywiście mogłabym przejść do salonu lub sypialni, ale oglądanie tego widowiska z pierwszego rzędu było przekomiczne.
Max w odpowiednim momencie zablokował uderzenie i odpłacił się ciosem poduszko-tarczą w głowę przeciwnika.
- Twoje piórka wypełnią braki puchu - zarechotał, kiedy kilka piór wypadło z naderwanej poszewki.
- Już po tobie! Przygotować działa! - rozkazał. Posłusznie wyciągnęłam paczkę pianek i przygotowałam się do ostrzału. - Cel! Ognia!!! - Na ten sygnał zaczęłam wyrzucać amunicję w stronę zdezorientowanego Maxa.
Zaskoczony cofnął się o kilka kroków... i o kilka kroków za dużo. Blat pod jego stopami skończył się i runął jak długi na podłogę.
- Niech żyje anielska siła! Niech żyją cukrowe pianki! Zwycięstwo! - krzyknął tak głośno, że same niebiosa go usłyszały. - Kapituluj, rycerzyku!
Max ściągnął koszulkę (która była jedyną białą częścią jego garderoby), przywiązał ją do linijko-miecza i wymachiwał nią ponad blatem. Jakbym oglądała kreskówkę...
- Zimnokrwista Księżniczko Cukrowych Pianek, zwyciężyłem. Obdarz mnie swoimi łaskami - powiedział do mnie uroczystym tonem, klękając na jedno kolano. Wstałam, by mieć przed oczami jego twarz, i wpakowałam mu garść pianek do ust.
- Szlachetny rycerzu, przyjmij moje gratulacje i poddaj się już teraz, albowiem zamierzam skopać ci dupę - odpowiedziałam równie dostojnym głosem i wykorzystałam chwilę zaskoczenia.
Wyrwałam się do przodu, chwyciłam za koszulkę anioła i już po chwili rąbnął na ziemię... a ja razem z nim.
- Księżniczki Cukrowych Pianek rządzą! - ryknęłam, ciesząc się wygraną.
- To nie była uczciwa walka, madame - poskarżył się przegrany, na co Max wybuchnął śmiechem.
- Ona jest Księżniczką Cukrowych Pianek, to ona ustala zasady.
- Poddaję się, Księżniczko - odpowiedział z westchnieniem i uniósł dłonie w geście kapitulacji.
- Dobra decyzja szlachetny rycerzu - odparłam.
Po chwili do kuchni wpadł Carter w samych szortach i ciałem wymalowanym farbami. Barwy bitewne znaczyły jego twarz i opaloną pierś. Muszę przyznać, że wyglądał wspaniale. Uderzał dłonią o usta wydając indiańskie nawoływania, a po chwili zostałam przerzucona przez jego ramię. Krztusiłam się śmiechem, kiedy galopem skierował się do sypialni na górze. Rzucił mnie na łóżko, jakbym nic nie ważyła, a po chwili zawisł nade mną z głodem wymalowanym w oczach.
- Księżniczko Cukrowych Pianek, wybacz mi to niegodne zachowanie - wymruczał, sunąc ustami po mojej szyi. - Jednak, o Pani, wyglądasz przecudownie, choć jestem niezmiernie ciekawy, co kryje się pod tymi ubraniami.

~~~~~~~~

Połowa rozdziału na wynagrodzenie mojego opóźnienia ;)
Już jutro dalsza część!

Do następnego!

ZOO - ostatni ObiektWhere stories live. Discover now