Rozdział 10

223 16 1
                                    

Wróciliśmy do naszej szarej codzienności, czyli do Brighton. Mimo wszystko, cieszyłam się, kiedy patrzyłam na nastolatków idących do szkoły. Nie cieszyłam się z ich nieszczęścia, lecz po prostu uświadomiłam sobie, że to był dobry wybór, aby zrobić sobie rok przerwy przed studiami. Najbardziej cieszyłam się z tego, że poznałam Jego. To było niesamowite i z pewnością nigdy nie zapomnę naszego wspólnego wyjazdu na Ibizę. Nawet, jeśli nie będę miała już więcej żadnych wspomnień związanych z Nathanem, i tak dobrze go zapamiętam.

Z każdym dniem, z każdą następną minutą było coraz bliżej do operacji chłopaka. Bałam się. Nie mogłam kłamać. Życie jednak jest niesprawiedliwe. Całe życie byłam sama, choć było ono jeszcze stosunkowo krótkie, aż pewnego dnia spotkałam chłopaka, z którym chciałabym związać swoją przyszłość. To wszystko brzmiało zbyt pięknie, aby mogło być prawdziwe. Musiałam pogodzić się z tym, że Nathana może już tu niedługo ze mną nie być. Nie chciałam się poddawać, więc dodawałam mu otuchy i sama starałam się nie załamać, co przychodziło mi z wielką trudnością.

Siedziałam z Nathanem w jego pokoju. Chłopak siedział na swoim granatowym obrotowym fotelu, podczas gdy ja zajmowałam miejsce na jego łóżku. Nath śmiał się z historii, jakie mi opowiadał. Jego wydarzenia z dzieciństwa były bajeczne, ale również po części śmieszne. Chłopak opowiadał mi o swojej wizycie w Disneylandzie, o tym, jak będąc w Meksyku wbiegł na dawną piramidę Majów i wykrzykiwał, że to on jest nowym królem Meksyku, podczas gdy turyści tylko się z niego śmiali oraz o tym jak zobaczył Madonnę w Los Angeles i poprosił ją o autograf na swoim rysunku, przedstawiającym smoka, bo tylko taki miał wtedy pod ręka.

- Nie wierzę w to. Co powiedziała na to Madonna? - spytałam bruneta, śmiejąc się razem z nim.

- Śmiała się ze mnie, ale dała mi ten autograf. - odrzekł ze śmiechem.

- Miałeś naprawdę fajne życie. - powiedziałam, podsumowując jego historyjki z dzieciństwa i nastoletniego życia.

- Hej, ono jeszcze się nie skończyło. - powiedział Sykes, siadając obok mnie.

- Wiem, Nathan. Nie mówię tego w tym kontekście. Wierzę, że przeżyjesz operację i wszystko będzie dobrze, ale ja mówię o twoim dzieciństwie. Porównując z moim, ty miałeś wszystko. - rzekłam, patrząc mu się w oczy. Nathan złapał mnie za rękę. Na początku jego dotyk był niepewny, jakby nie wiedział, czy może mnie trzymać za rękę. Nie widząc żadnego sprzeciwu z mojej strony, chłopak zacisnął swoje palce na mojej dłoni.

- Wiesz, dlaczego moje życie tak właśnie wyglądało. Moja mama chciała, abym miał wspaniałe dzieciństwo, bo wiedziała, że młodo umrę.

- Nie rozumiem jednego, Nath. Dlaczego ona powiedziała ci o tym dopiero pół roku temu? Powinna była wcześniej coś z tym zrobić. Przecież powinna była ci o tym powiedzieć wcześniej.

- Niby tak, ale jestem jej wdzięczny za to, że tego jednak nie zrobiła. Miałem bezstresowe dzieciństwo i to było piękne, Becca. Teraz już jestem świadomy tego, co się ze mną dzieje i co może stać się ze mną w najbliższym czasie. Jestem przygotowany na każdą ewentualność, a wracając do mojej mamy, absolutnie nie winię jej za nic, co dla mnie zrobiła. Robiła wszystko, co mogła, aby mi pomóc. Wiedziałem, że coś nie grało, kiedy tak często jeździła ze mną do różnych szpitali. Robili mi tam dziwne badania. Mimo młodego wieku, wiedziałem, że coś się święci. Teraz już wiem, że miałem dobre życie i nie będę niczego żałował, jeśli umrę podczas tej operacji. - wyjaśnił mi.

W moich oczach uzbierały się łzy, jednak szybko odwróciłam wzrok na ścianę, aby się uspokoić. Udało mi się. Nie zaczęłam płakać. Nie chciałam, aby Nathan widział, że się martwię, choć i tak znał prawdę.

Heaven & Nature ➳  Nathan SykesWhere stories live. Discover now