Rozdział II

35.8K 2K 1.2K
                                    

Dziękuję Wam za komentarze i oceny, naprawdę, to bardzo motywuje:) ten rozdział jest dłuższy od poprzedniego, następna część jest w przygotowaniu:) jeśli zobaczę, że wam się podoba (tj. Komentarze, oceny, dodawanie do biblioteki) będę dodawała rozdziały cześciej:)
Nie przedłużam już i zapraszam do czytania
----------------------------------------------
W drzwiach stanął Ron w wygniecionej koszuli i roczochranych włosach.
Spojrzał na Harry'ego.
– Czemu... Wybiegłeś... Z... Imprezy...? – Jego wypowiedź przerywały dość głośne czknięcia. Nie wyglądało na to, aby rudzielec w ogóle miał zamiar wysłuchać odpowiedzi. Złapał się za głowę w okolicy skroni i mrucząc co chwilę "ała", położył się na swoim łóżku. Brunet uśmiechnął się pod nosem i przykrył przyjaciela kocem.
Sam Przyłożył twarz do poduszki i, mimo kłębiących się w głowie myśli, nawet nie zauważył, kiedy zasnął.

                       * * *

Harry'ego obudziły promienie słońca, leniwie sączące się przez okno.
Podniósł się, nałożył okulary i rozejrzał dookoła.
Wydarzenia z wczoraj uderzyły w niego z siłą tsunami. Przypomniał sobie wszystko. Od imprezy u Luny, po pocałunek z Malfoyem (na to wspomnienie nieznacznie się wzdrygnął), aż do momentu, gdy pogrążył się we śnie. Natychmiast odgonił te myśli jak natrętną muchę.
Brunet pomasował skronie. Przeklinał siebie w duchu za nadużycie alkoholu, które właśnie teraz postanowiło dać o sobie znać w postaci silnego bólu głowy.
Nagle zauważył, że w dormitorium nikogo nie ma. Wszystkie łóżka były zasłane, z wyjątkiem jego. Szybko poderwał się z posłania, w pośpiechu spoglądając na zegarek.
Już od kilkunastu minut trwało śniadanie!
W ekspresowym tempie ubrał się i wybiegł z wieży.
Wpadł do Wielkiej Sali, gdzie został przywitany zdziwionymi spojrzeniami utkwionymi w jego osobie.
Brunet szybkim krokiem ruszył w stronę stołu Gryffindoru. Usiadł naprzeciwko dwójki przyjaciół - Hermiony i Rona.
– I jak? – zapytała dziewczyna
Potter spojrzał na nią pytająco.
– Jak po wczorajszej imprezie? – Sprostowała Hermiona.
Dopiero po chwili Harry przypomniał sobie, że przyjaciółki nie było na urodzinach, ponieważ uczyła się do egzaminów.
– Lepiej niech Ron ci opowie – mruknął brunet, wskazując ruchem głowy na rudzielca. – Ja nie mam siły.
To powiedziawszy, nalał sobie kawy, wypił ją duszkiem i opuścił Salę, kierując się na lekcje.

                         
                        *             *             *

– To może pan, panie Potter? – Ostry ton głosu profesor McGonagall wyrwał bruneta z objęć Morfeusza.
– Ja co? – Mruknął nieprzytomnie, rozglądając się po klasie.
– Spróbuj zmienić swój podręcznik w kałamarz. – Nauczycielka powtórzyła polecenie. – Raz, dwa, trzy Fenisco – pokazała, jaki ruch nadgarstkiem powinno się wykonać.
– Raz, dwa, trzy .. Finesco - zamiast w kałamarz książka przeobraziła się w niewielką poduszkę na szpilki.
Profesor McGonagall tylko pokręciła głową, głośno przy tym wzdychając i wróciła do prowadzenia lekcji.
– Co mamy po transmutacji? – szepnął Harry do siedzącego obok, wyraźnie znudzonego Rona.
– Dwie godziny eliksirów ze Ślizgonami – odparł, ziewając przeciągle.
Odpowiedział mu cichy jęk Wybrańca. Eliksiry. Snape. Ślizgoni. Malfoy. Najgorsze możliwe połączenie.
Potterpołożył głowę na ławce. Nie pozostało mu nic innego, jak czekać na koniec lekcji.

* *        *

Wraz z dzwonkiem do sali wsypali się uczniowie. Każdy zajął swoje miejsce, czekając na nauczyciela. Oczekiwania nie trwały długo. Po chwili do klasy jak huragan wpadł Severus. Żwawym krokiem podszedł do biurka i odwrócił się w stronę tych tumanów, których był zmuszony uczyć.
- Dzisiaj przygotujcie eliksir słodkiego snu. Wskazówki znajdziecie na stronie 56. Będziecie pracować w parach. - Zarządził.
Harry instynktownie ruszył w stronę Rona, ale on już trzymał za rękę Hermionę.
-Nie, nie, nie. - Na ostre syknięcie Mistrza Eliksirów każdy przerwał wykonywaną czynność. - Ja was podzielę.
I tym oto sposobem Weasley był zmuszony pracować z Blaisem, Hermiona z Pansy, a Harry, ku jego przerażeniu, z Malfoyem. Potter zauważył złośliwy błysk w oku Snape'a, kiedy ten przydzielał go do Dracona.
Brunet zaklął pod nosem i niechętnie podszedł do stolika, przy którym czekał już blondyn, z ironicznym uśmieszkiem na ustach.
- Potter, rusz łaskawie dupę i przynieś składniki. - Nakazał Malfoy, zabierając się do przygotowania kociołka.
Harry nie miał zamiaru zaczynać kłótni, więc, ku zdziwieniu Dracona, posłusznie udał się na koniec klasy, aby przynieść rzeczy potrzebne do rozpoczęcia pracy.
Bez słów chłopcy podzielili się rolami, dając sobie do zrozumienia, że brunet ma kroić, zaś blondyn mieszać i doglądać eliksiru.
- Na brodę Merlina! Potter, co ty robisz? - Syknął Malfoy.
- Kroję te cholerne gałązki? - odparł Gryfon zmęczonym głosem.
- Ale miało być RÓWNO! - Przerażony pracą Harry;ego Draco złapał się za głowę.
- Nigdzie nie widzę, żeby kazali ciąć równo - mruknął poirytowany brunet.
- To taka niepisana zasada, Potter - jęknął Malfoy, wyrywając mu nóż z rąk. - Pokaż mi to, ty mieszaj wywar.
Harry tylko zachichotał, zadowolony, że udało mu się wyrwać od brudnej roboty i wziął się do doglądania eliksiru.

  
                    *                 *               *

Podczas obiadu w Wielkiej Sali Potter przysypiał, prawie lądując nosem w swoim talerzu.
- Harry, spróbuj się dzisiaj wyspać, w końcu jutro gramy mecz ze Ślizgonami - powiedział Ron.
Brunet całkiem o tym zapomniał.
- Postaram się - mruknął, ziewając. Po chwili wstał i chwiejnym krokiem udał się w stronę dormitorium, postanawiając odpuścić sobie pozostałe lekcje.
Pech chciał, żeby bardzo zmęczony, niewyspany i w dodatku skacowany Harry, obijający się od ścian wpadł na Draco, tym samym go przewracając. Arystokrata poczuł delikatny dreszcz w okolicy kręgosłupa, gdy ich ciała się zetknęły, natychmiast jednak się otrząsnął.
- Uważaj jak łazisz, Potter. - Warknął Malfoy, powstrzymując się od rzucenia kilku kąśliwych uwag w jego stronę.
Brutalnie zepchnął z siebie Wybrańca i pozbierawszy książki, które wypadły mu z rąk podczas upadku, ruszył w swoją stronę.
Harry podniósł się z ziemi i zauważył, że Draco nie zabrał jednej rzeczy - mianowicie czarnego brulionu.
- E, Malfoy, nie wziąłeś... - lecz urwał po chwili, ponieważ Blondyn już dawno zniknął za rogiem.
Z cichym westchnieniem brunet udał się do wieży. Trudno, odda mu zeszyt przy okazji. Ale najpierw miał zamiar sprawdzić, co jest w środku.

Give me love // Drarry ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz