1. Dopiero początek

10.1K 289 8
                                    

- Jestem wykończona...
Mruknęła Megan opierając się o ramię Josha.
- Gnieciesz mi koszule skarbie.
Mruknął chłopak, a Megan przewróciła oczami i oparła się o ramię Debby.
- A tobie gniotę ramię tak?
Mruknęła sarkastycznie do swojej przyjaciółki. Tamta zaśmiała się tylko, nic nie mówiąc. Szli we trójkę w stronę swoich domów, które znajdowały się obok siebie.
Nagle coś przemknęło obok nich. Debby i Megan rozejrzały się i nigdzie nie mogły dostrzec Josha. Rozpłynął się. Tak poprostu. Nie było go. Megan zaczęła panikować.
- Debby zrób coś!
Krzyknęła brunetka. Debby wyśliła mózg. Starała się skupić na zadaniu. W jej głowie pojawił się zamglony obraz Josha przycisniętego przez nieznanego osobnika. Starała się zobaczyć gdzie są aż w końcu ujrzała ich w wąskiej ścieżce niedaleko ich.
- Widzę ich.
Mruknęła nieobecna. Jej oczy były jaśniejsze niż zwykle. Takie skutki miało za sobą jasnowidzenie. Debby prowadziła Megan aż w miejsce, w którym znajdował się Josh.
- I co teraz gnoju?
Szepnął mu napastnik na ucho, nieludzkim głosem. Dziewczyny stały przez chwilę nie potrafiąc nic zrobić.
- Pieprz się.
Mruknął Josh przez co tamten wkurzył się jeszcze bardziej. Odchylił jego głowę na bok i wbił zęby w szyję. To było krótkie, szybkie ugryzienie, sprawiające, że Josh opadł na ziemię, nie ruszając się. Debby pisnęła, zwracając tym samym uwagę napastnika.
- Wy...
Mruknął zniesmaczony. Sam jego głos był straszny, ale gdy odwrócił się twarzą do dziewcząt, miały one odruch wymiotny. Połowa jego twarzy była zniszczona. Jakby umierała. Coś ją niszczyło i wyglądało to nieludzko.
Szybko znalazł się przy Debby i złapał ją za szyję po czym uniósł do góry. Megan krzyczała, próbując go odepchnąć, ale to nic nie dało. Wołała o pomoc, ale nikt się nie zjawił.
- I co teraz suko? Dalej będziesz piszczeć?
Syknął w stronę blondynki jednak ta nie mogła wydać z siebie żadnego dźwięku. Trzymała dłoń napastnika, jakby to miało pomóc jej się uwolnić. Mężczyzna, lub coś podobnego do mężczyzny nie zwracało uwagi na Megan. Nagle trzech zakapturzonych mężczyzn otoczyło napastnika trzymającego Debby.
- Co Skaylar... Zachciało ci się kłopotów?
Spytał jeden z "wybawców" Megan. Debby zrobiła się cała czerwona z braku tlenu w organizmie.
- Ratujcie ją!
Krzyknęła Megan zwracając uwagę wszystkich. Mężczyźni w kapturach zaatakowali tego złego, jednak okazał się być silniejszy. Rzucił jednym o ścianę przez co zdjął mu się kaptur. Twarz brneta, który teraz leżał na ziemi była..inna. Trochę bladsza niż normalnego człowieka. Jego oczy miały głęboki, mocny, niebieski kolor. Gdy tamten syknął z bólu, ukazując swoje zęby, Megan dojrzała dwa dziwne kły. "Wampir? To nie możliwe" pomyślała Megan. Ta cała sytuacja wydawała się jej śmieszna. "Skaylar" jak usłyszała Megan, uciekł w głąb ścieżki i po chwili zniknął z Debby w ciemności.
- Debby!
Krzyknęła bezradnie Megan, a po jej policzku spłynęła łza.
- Co tu się dzieje!? Kim wy do cholery jesteście?!
Krzyczała płacząc, patrzyła na trzech mężczyzn, którzy najwyraźniej nie wiedzieli jak się zachować.
- Zen bierz ją. Nie możemy jej tak zostawić. Widziała mnie.
-------------------------------------------------------------
Witam w nowym trochę innym ff. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu coś nowego, a nie same klasyki :"D

Touch || J. Bieber ✔Where stories live. Discover now