- No to Mała Anne chodź już- zbliżył się do mnie i pociągnął za włosy. Syknęłam z bólu. Nienawidzę go. Gdy będę miała pierwszą lepszą okazję ucieknę od niego i zgłoszę na policje porwanie i molestowanie.
- Stary my już lecimy. Idziemy dalej zwiedzać królestwo- krzyknął do Maxa z chytrym uśmiechem. Na odchodne usłyszałam śmiech.
- Puść mnie- błagałam- Bardzo boli- w oczach pojawiły się łzy. On zaraz mi wyrwie wszystkie włosy.
Wyszliśmy z pomieszczenia.Na szczęście puścił mnie. Odetchnęłam z ulgą.
- Mam nadzieje, że polubiłaś Maxa. Fajny gość co nie?- wybuchł niepohamowanym śmiechem.
Przemilczę to...
- Gdzie teraz idziemy?- wolne zmienić temat niż rozmawiać o tym sadyście.
- Hmmm teraz, może do pokoi z bronią? To pytanie jest retoryczne, bo ja tu żądze- znów wydał z siebie ten dziwny dźwięk... Oczywiście. Zawsze musi podkreślić kto jest panem i władcą.- Po co mi pokazujesz wszystko co jest związane z bronią? Mi to nie potrzebne.
-Oj zdziwisz się. Musisz nauczyć się strzelać z pistoletu w razie nagłej potrzeby.
Zmroziło mnie. Że ja mam kogoś postrzelić? no chyba zwariował. Nikt, ale to nikt nie zasługuje na śmierć, chyba że to jestem ja. Już bym nie cierpiała.
- Co masz taką minę? To jest normalna rzecz w świecie gangu. Trzeba walczyć o swoje albo przegrywasz z kulą pomiędzy oczami.
- Nigdy nikogo nie postrzelę. Wole sama umrzeć niż mam to zrobić.
- nie umrzesz, bo jesteś mi do czegoś potrzebna. Albo wiesz co? Na dziś koniec zwiedzania. Wezmę cię do mojego specjalnego pokoju, bo mam wieści o twoich rodzicach. Będziesz w niebo wzięta jak je usłyszysz- powiedział i szarpnął mnie za rękę. Nie jestem jakąś lalką, by mnie poniewierać. Też do cholery mam uczucia!
-j...jjaaakk to o moich rodzicach? Zrobiłeś im coś?!!?- mamie nie może coś się stać. Wystarczy, że po mojej "przemianie" z kozła ofiarnego na złą dziewczynę dość się nacierpiała.
-nie. Nic im nie jest, tylko ty MI jesteś potrzebna, by ich wykorzystać- pokreślił słowo.
-n..nnn...niiieee rozumiem.- w głowie mam mętlik.
- to zaraz się sama przekonasz.
Cały czasz szliśmy prosto, a potem skręciliśmy w lewo. Myślałam, że sie pomylił bo tam nie było żadnych drzwi.
- Emmm Strach? Po co my tu jesteśmy skoro nie ma jak wejść? Nie pomyliłeś się?- czyżby kolejne drzwi w ścianie?
- Nie. Tu jest pokój.- a nie mówiłam? Puścił mnie i podszedł do ściany. Dotknął jej, a się otworzyła.
To już jest na serio dziwne.
- Mówiłem. To miejsce skrywa wiele tajemnic. Tylko jak będziesz przechodziła uważaj, nie dotykaj ściany, bo cię prąd kopnie.
- pff jasne. -Poszedł pierwszy a ja byłam z tyłu. Nie wierze mu. Nie ma takiego jak elektryczna ściana. Udowodnię mu to.
Dotknęłam.. Od razu tego pożałowałam. Po moim ciele przeszedł przeszywający ból. Odskoczyłam od ściany.
- Ostrzegałem Słonko- powiedział z figlarnym uśmiechem.
- bo tobie można ufać- wybełkotałam.
-Zamknij się.- wkurzyłam go upsssss...
Już się nie odezwałam. W pokoju było ciemno. Światło dawało tylko "drzwi" które właśnie się zamykały.
Strach popchnął mnie na krzesło, które stało przy biurku w kącie. Znajdowała się jeszcze tylko średnia szafka. Pomieszczenie było małe. Aż za małe.....
- po co tu jesteśmy? Wspominałeś coś o moich rodzicach. O co chodzi?- byłam zniecierpliwiona.
- jak już mówiłem wcześniej nic im nie jest. Do mojego niecnego planu jesteś ty mi potrzebna. Na przyszłość staraj się słuchać. - Zapalił lampkę, która stała na biurku.
Podszedł do szafki. Wyciągnął liny, nóż i kamerę. Przeraziłam się. Na jego ustach zawitał dziwny uśmiech. Chciałam już wstać i uciec, lecz widząc to on szybko znalazł się przy mnie.
-ppp...pppoooo..poooo c..coo ciiii to?- byłam przerażona. Mój głos draż, tak samo jak reszta ciała.
-dla zabawy Mała .- podszedł do mnie i mocno chwycił za nadgarstki. Wykręcił do tyłu i związał do krzesła. To samo zrobił z nogami. Robił to tak szybko, że nie zdążyłam się wyrwać i jakkolwiek zareagować.
- prosze zostaw mnie- do moich oczu napłynęły łzy.
- poczekaj. Jeszcze nie płacz. Jak włącze kamerę to dopiero zacznij teatrzyk.Pewnie nie wiesz o co chodzi. To ja ci wszystko wytłumaczę. Mój idealny plan to : na kamerować jak ślicznotka cierpi, by zbawić tu twojego tatę i go zabić. Twoją mamę na razie zostawiam w spokoju. Dobra teraz nie czas na moje gadanie, lecz twoje cierpienie- powiedział z dumą.Ten człowiek jest psychiczny.
- No Maleńka zaczynamy.- włączył kamerę. Złapał mnie za włosy i pociągnął za nie. Wygięłam się do tyłu i syknęłam z bólu. Robił to z taką agresją.
- Witaj Adam. Pewnie z tego co zauważyłeś mam tu twoją kochaną Małą córeczkę.- skierował obiektyw w moją stronę.Tak bardzo bolało jak mnie ciągnął. Łzy same leciały z moich oczu.
- Widzisz? Twojej małej gwiazdeczce tu się podoba. Skoda by było zniszczyć tak piękną twarz, ale cóż. Mówi się trudno- puścił moje włosy i wziął nóż. Zaczęłam krzyczeć by tego nie robił, lecz puszczał to mimo uszu.
- Prosze cię. Odłóż to. Błagam nie rób mi nic- histeryzowałam. To furiat! Wariat! Zabije mnie.
-zamknij się.- warknął i poczułam mocne uderzenie w prawy policzek.
-teraz położe kamerę. Nie martw się stary kumplu. Będzie wszystko widać.
- no mała zabawimy się trochę- chwycił mnie za usta.
- prosze..... nie....rób.....mi....nic...- wyszeptałam. Moja twarz była cała czerwona i mokra od płaczu.
- Tak wiesz, że zrobie swoje Mała Anne. Teraz Adam patrz jak twoja żabcia cierpi. - uniósł nóż i wziął go blisko mojego policzka.
- nie! proszę nie! zostaw mnie. prosze!-zaczęłam się wyrywać.
-hahha- poczułam pieczenie i coś lepkiego i ciepłego na policzku. To nie były łzy.... to była krew.
- ał. Błagam to boli, zostaw!!!!!!!!!!!!!!!!!!- wolną ręką zasłonił mi usta. Krztusiłam się łzami.
Znów... ten przeszywający ból. Ugryzłam go w ręke, ponieważ już nie wytrzymywałam cierpienia. I to był błąd.......
__________________________________________________
Przepraszam, że taki krótki. Jest nie sprawdzony, więc mogą być błędy. Chciałam go dodać jak najszybciej. No sami rozumiecie :/ Postaram się, by następny rozdział będzie lepszy
CZYTASZ
Porwana
Teen FictionAnne- z kozła ofiarnego stała się bezuczuciową dziewczyną, lecz to tylko jej maska. Pewnego dnia zostaje porwana. Na początku chce walczyć, nawet po pewnym czasie uda się jej uciec, lecz historia lubi kołem się toczyć. Wpadła z deszczu pod rynnę...