Rozdział 3

2.4K 169 3
                                    

Dziewczyna siedziała w swoim pokoju i myślała nad dzisiejszymi wydarzeniami. Najpierw dowiedziała się, że przyjaciel ją zdradził a potem, że została zmuszona przez macochę do pójścia na ten głupi bal. To wszystko ją przytłaczało. Bała się. Będzie tam tyle nieznanych ludzi, a co, jeśli jakiś koleś się do niej przyklei? Co wtedy zrobi? Kto jej pomoże? Obawiała się także tłoku, który towarzyszy balom. Te wszystkie spocone ciała, ten smród, tańczący, popychający ją ludzie a do tego pijani goście, którzy mogą ją zaczepiać. Poczuła jak po jej policzku spływa łza. Dla innych jej zachowanie mogło się wydawać dziecinne, ale ona naprawdę się bała.

- Weź się w garść. Już nie jesteś małym dzieckiem – pocieszała sama siebie. Myślała, że jeżeli będzie dostatecznie długo to powtarzać to w końcu sama w to uwierzy. Nagle zadzwonił telefon Vanessy. Dziewczyna spojrzała kto dzwoni i nawet nie odebrała. Nie miała ochoty rozmawiać teraz z Leną, chciała pobyć sama i na spokojnie wszystko przemyśleć. Poszła do łazienki i nalała gorącej wody do wanny, musiała się zrelaksować. Gdy wody było wystarczająco dużo zakręciła kran i weszła do wanny.

- Dlaczego to wszystko spotyka mnie? Nie mogę zawieść Leny, ona się ucieszy, jeśli tam pójdę. Tylko... zawsze, kiedy chcę kogoś uszczęśliwić to sama zawsze na tym cierpię – zanurzyła głowę pod wodą. Lubiła, kiedy ją otaczała, czuła się wolna od problemów, od wszystkiego. Kiedy poczuła, że brakuje jej powietrza niechętnie się wynurzyła. – A może za bardzo dramatyzuję? Może nie będzie tak źle? Po prostu tam pójdę, schowam się gdzieś i nikomu nie będę przeszkadzać i jakoś to przeżyję. W końcu bal jest tylko raz w roku i nie będę musiała więcej tego przeżywać. Tak, zrobię tak i będzie dobrze. A co do księcia to... Chwila, dlaczego ja gadam sama do siebie? Ugrh... - dziewczyna znowu zanurzyła się pod wodą. Po godzinie wyszła z łazienki i poszła spać.

***

- Proszę pani, mogłaby pani zostać po lekcji, bo chciałabym z panią porozmawiać – Vanessa podeszła do biurka dyrektorki. Jak zawsze panował tu bałagan. Porozrzucane papiery, które musiały cały czas być pod ręką, długopisy, ołówki oraz teraz rozsypany kubeczek z napisem „Biuro rzeczy znalezionych" gdzie dyżurni wkładali wszystko co leżało na ziemi po zakończonych lekcjach. Dziewczyna zauważyła też plamę po rozlanej kawie. Dyrektorka podniosła na nią wzrok i poprawiła okulary. Od tamtego wydarzenia przestała lubić dziewczynę, nie mogła uwierzyć, że taka spokojna i miła uczennica mogła zrobić coś takiego. Zmarszczyła brwi.

- O co chodzi panno Blain? Jestem bardzo zajęta i nie mam czasu na pogaduszki przy herbatce – dziewczyna spojrzała kobiecie prosto w oczy.

- Bo ja bym chciała wyjaśnić jedną sprawę – przez twarz pani Green przeszła zdziwienie, ale od razu je ukryła.

- Ach tak?

- Tak.

- Dobrze, siadaj. Mam tylko nadzieję, że nie zmarnujesz mojego czasu na darmo – powiedziała Vanessie na odchodnym. Dopiero kiedy znalazła się z powrotem w ławce pozwoliła sobie na delikatne westchnięcie. „Może się uda" pomyślała. Rozpakowała książki i spojrzała w stronę Toma. Już z nią nie siedział, ale słyszał jej rozmowę. Teraz patrzył na nią błagalnie. Tomowi należało się to, żeby go wydać, w końcu tak naprawdę to on zamknął dyrektorkę w tym schowku, nie ona. Jednak Van nie była aż tak mściwa. Postanowiła, że nie wyda chłopaka mimo wszystko. Nie ze względu na niego, ale sama czułaby się później źle.

- Co taka zamyślona? Myślisz, jak być lepszym żółwiem? – usłyszała słodki głos za sobą.

- A ty szukasz kogoś kto cię przeleci? Sorry kochana szmaty nie są w moim typie, poza tym nie jestem facetem – Vanessa odpowiedziała równie słodko odwracając się w stronę Barbie.

Kopciuszek w dżinsach (wolno pisane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz