• Prolog •

5.7K 126 0
                                        

DEVON

Nie zliczę ile razy próbowałem zapomnieć tamtą noc.
Ale pamięć to nie coś, co można wyłączyć. To zwierzę, które śpi z otwartymi oczami.

Luca leżał na zimnej podłodze magazynu. Krew sączyła się spod jego pleców wsiąkając w beton. Mówił coś szeptem jego głos był cichy i drążący.

Złapałem go za dłoń. Była lekka i pusta, jakby odchodziło z niej życie.
- Spokojnie, chłopcze jeszcze trochę, dobra? - mówiąc kłamałem obaj wiedzieliśmy, że nie przeżyje.

On tylko spojrzał na mnie swoim uśmiechem, który zawsze był ciepły i spokojny.

- Devon...- wyszeptał. To było ostatnie słowo, jakie wypowiedział. Moje pierdolone imię. Nie modlitwa. Nie pożegnanie to było imię człowieka, który nie zdążył go uratować.

Zamknąłem mu oczy. Nie krzyczałem. Nie płakałem. To nie był czas na żałobę. To był czas na milczenie i na obietnicę.

Zabrałem jego telefon ostatnie wiadomości, zdjęcia. W jednym z nich była dziewczyna, młoda, poważna. Jej oczy tak samo czujne jak jego. Pod zdjęciem podpis: Nancy.

Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że ją odnajdę, że spojrzę jej w oczy i zobaczę w nich jego cień.
Że nie będę mógł jej powiedzieć prawdy, bo prawda to nóż, który tnie w obie strony.

Obiecałem Luci jedno: że ją ochronię.
I dotrzymam tej obietnicy nawet jeśli ona będzie widzieć we mnie potwora.

Before I know your nameWhere stories live. Discover now