dzień 14

5.3K 410 496
                                    

[ mam nadzieję, że nie zawaliłam po całości tego epilogu ]

Usłyszałem zwyczajowy budzik, który rozbrzmiewał na cały obóz. Nie kojarzyłem go zbyt dobrze, ponieważ budził mnie przez ostatnie dwa tygodnie dzień w dzień, ale dzisiejszego dnia było inaczej. Byłem niezwykle szczęśliwy, że zabrzmiał, ponieważ mogłem popatrzeć bez żadnych skrupułów na twarz Zayna, o czym mulat nie miał pojęcia. Spał dalej wiedząc, że sam go obudzę, ale ja nie miałem serca żeby wstawać. Nie chciałem tego robić, kiedy mój prywatny aniołek leżał wtulony we mnie jak w przytulankę. Był taki rozkoszny i taki mój, że nie byłem w stanie przestać uśmiechać się jak idiota. Bardzo szczęśliwy idiota. Przyglądałem się z bliska twarzy Malika, na której wymalowana była błoga mina, zupełnie jakby właśnie śniły mu się jakieś przyjemne rzeczy.

W głębi serca miałem nadzieję, że to mnie widzi w swoich snach, ponieważ on bezczelnie nawiedzał moją podświadomość i nie zapowiadało się na to, że zechce ją opuścić w najbliższym czasie, co mi akurat bardzo odpowiadało.

Niepewnie uniosłem dłoń ku jego twarzy. Delikatnie przyłożyłem swój kciuk do jego policzka na co poruszył się nieznacznie i wymamrotał coś pod nosem. Nie obudził się, więc mogłem kontynuować podziwianie śpiącego księcia. Przejechałem palcem po jego delikatnej skórze, na której widniały maleńkie krostki, pajączki czy inne przebarwienia. Nie był idealny jak żaden z nas, miał swoje niedoskonałości w wyglądzie jak również w charakterze, ale w miłości właśnie to jest najlepsze, że akceptujemy wszystkie te złe rzeczy, nie mają one żadnego znaczenia, ponieważ kiedy się kogoś kocha to nie zwraca się uwagi na takie rzeczy jak głupi siniak na środku twarzy, czego sam jestem idealnym przykładem. Kochałem całym sercem Zayna z jego głupimi pagórkami na twarzy i tendencją do zabierania moich ubrań, ponieważ właśnie taki on był, a ja nie mogłem go zmienić. Pokochałem go dokładnie takiego i dla mnie inne rzeczy się nie liczą.

Chciałem żeby ta chwila trwała wiecznie, a ja mógłbym podziwiać chłopaka leżącego ze mną w łóżku, pragnąłem zapamiętać każdy, nawet najmniejszy, detal na jego twarzy. Jego rzęsy, lekkie wory pod oczami i liczne zadrapania po tych wszystkich szalonych dniach obozu. Jednak nic co piękne i dobre nie trwa wiecznie, a mulat zamrugał kilka razy próbując przystosować swoje oczy do jasnego światła wpadającego przez odsłonięte okna.

-Oh, dzień dobry książę -wymamrotał Zayn zachrypniętym do granic możliwości głosem i przysunął się żeby cmoknąć mnie przelotnie w usta. -Wiem, że uważasz to za obrzydliwe przed umyciem zębów, ale nie mogłem się powstrzymać.

-Jest okej -odpowiedziałem z lekkim uśmiechem i przyciągnąłem go bliżej żeby pozostawić mokrego całusa na jego prawej powiece.

-Liam to było obleśne -zachichotał brzmiąc trochę zniekształcenie, ale nie obchodziło mnie to. Nadal było to dla mnie najpiękniejszym dźwiękiem tuż po "kocham cię" wypowiedzianym przez niego. -Nie śmiej się, obśliniłeś mi oko! Serio, zemszczę się. Nie wiem w jaki sposób, ale zrobię to.

-No przestań już jęczeć, zbyt dużo się tego nasłuchałem w nocy -powiedziałem żartobliwie, a Zayn wciągnął powietrze ze świstem. Zupełnie jakby nie mógł uwierzyć, że zdobyłem się na odwagę żeby wspomnieć to co się stało.

-Cicho bądź -wymamrotał totalnie zawstydzony, a ja nie mogłem się powstrzymać przed przytuleniem go mocno do siebie. Przewróciłem nas na drugi bok, a chłopak jęknął. -Nie! Ta strona jest zimna, nie chcę tutaj leżeć.

-Jesteś taki gorący, że pomyślałem, iż mógłbyś rozgrzać sobie tutaj miejsce -powiedziałem spokojnym głosem, a ten uszczypnął mnie w plecy przez co pisnąłem zaskoczony. -Idiota!

ziam mayne // summer campOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz