Calum
Wszystko idzie tak jak należy. Minął miesiąc. Alex robi postępy, lecz jeszcze niestety miewa ataki. Za tydzień mam wypisać już trzech pacjentów. Jestem z nich bardzo dumny, że udało im się przez to wszystko przebrnąć. Co ze mną? Cóż, jeszcze nic się nie zmieniło. Ale staram się jak mogę. Robię to dla niej. Dla Alex. Ogromnie się cieszę, gdy widzę jak się uśmiecha, współpracuje z psychologami. Najbardziej lubię te momenty, gdy jesteśmy sami w naszej ulubionej kawiarni, popijając mrożoną kawę i rozmawiając o problemach. Ona jest dla mnie ratunkiem. Potrafi mi najlepiej pomóc.
Właśnie przechodzę przez korytarz na najgorszym dziale. Dział dla samobójców. Przyjechał do nas czternastoletni chłopak. Zdziwiłem się, gdy ujrzałem go ze swoimi rodzicami. Przecież dzieciom wystarczą same spotkania z psychologiem, ale żeby przebywało w takim miejscu?
-Dzień dobry panie Hood! - krzyknęła jakaś kobieta w moją stronę. Wyglądała bardzo młodo. Gdzieś na dwadzieścia-sześć lat.
-O, dzień dobry. - uśmiechnąłem się podając każdemu dłoń. Przykucnąłem przy chłopcu. Nie był on jakoś wysoki jak na czternastolatka. Miał ubrane na sobie czarne rurki, z potarganymi kolanami, koszulę w granatowo-czarną kratę i czarne vansy. Ma chłopak gust. Włosy ma ścięte tak jak połowa nastolatków i nie tylko. Są koloru ciemnego blondu. Ma nietypową urodę. - A Ty pewnie jesteś Cody? - skierowałem się do chłopca uśmiechając się lekko. On tylko przytaknął głową. No tak.
-Proszę nam pomóc, my nie dajemy rady. Naszym największym marzeniem jest odzyskanie naszego syna.
-Mam do państwa pytanie. Czy jest to też jego marzenie? Proszę posłuchać. Naprawdę chcę mu pomóc, tylko on sam będzie musiał ze mną współpracować. Wtedy wszelkie starania pójdą na marne. Co ty na to Cody, pokonamy cholernego gnoja? - widziałem, że lekko się uśmiechnął. Dobrze Hood.
Jego mama, Stacy, jeszcze chwilę porozmawiała z Cody 'm. Stacy się rozpłakała na dobre. Facet, który towarzyszył kobiecie nie był jego ojcem. Jest to kochanek matki. Już mamy jeden powód jego depresji. Podszedłem do chłopaka i wziąłem od niego torbę.
-Masz dziewczynę? - zacząłem. Takim pytaniem mogłem rozluźnić atmosferę. Albo i nie.
-Kto chciałby być z takim nienormalnym dupkiem jakim jest Irwin? Nawet najbardziej obrzydliwy gej by się za mną nie przespał. - Irwin, kojarzę to nazwisko.
- Twój ojciec to Ashton Irwin?
-Tak, a co? - a co? Stary, gdybyś wiedział! Grałem z twoim starym w zespole. Byliśmy zajebiści! Wyrywaliśmy dupcie i w ogóle. Kozak! Tak się jeszcze mówi, prawda?
-Znam go. Stary znajomy. Wracając do tematu, dlaczego dupkiem?
-Wystarczy na mnie spojrzeć. Jaki nastolatek próbuje popełnić samobójstwo, wydziera mordę w czasie lekcji, mówi o żyletkach jak o przyjaciółkach i trafia do psychiatryka? Trzyma mnie jeszcze przy życiu.. - przerwał.
-Co?
Cisza.
-Odpowiesz mi?
-Muzyka. To ona jest moją jedyną miłością. Nigdy mnie nie opuszcza. W trudnych chwilach zawsze jest przy mnie. Kieruje mną. Jest po prostu idealna.
Słyszałem już kiedyś te słowa. Ashton. Jest bardzo podobny do ojca.
-Wiem co możesz czuć, ale posłuchaj. Wszyscy ci tu pomożemy, tylko musisz z nami współpracować, hm? Jest jeden plus. Laski lubią szalonych. - spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. - Aktualnie znajdujesz się w psychiatryku. - zaśmiał się słabo.
Alex
Sesje idą mi bardzo dobrze, zwłaszcza, że obok zawsze jest Calum. Czuję do niego jakąś więź, ale jeszcze nie wiem jaką. Otuchy mi dodaje również Luke. Jest on moim tak jakby '' osobistym '' psychologiem. Calum mi go zalecił. Tylko dziwi mnie to, że jednego z największych przystojniaków w klinice. A może Calum jest gejem?
Właśnie przechodzę przez najgorszy korytarz w tym budynku. Ja nie wiem, jak słabi musieli być ci ludzie, żeby w ogóle spróbować zrobić coś takiego. Zauważyłam Calum'a obejmującego jakiegoś chłopca. Boże, czy te dziecko.. W tym momencie w moją stronę odwrócił się Hood uśmiechając się słabo. Gestem ręki zachęcił mnie, bym do nich podeszła. Powolnym krokiem ruszyłam w ich stronę posyłając młodemu szczery, lecz troskliwy uśmiech. Odwzajemnił go. Wygląda jak.. Jak Ashton.
-Alex! Jak sesja? - zapytał brunet przytulając mnie. - Poznaj Cody'ego.
-Ile masz lat? - skierowałam to pytanie w stronę Cody'ego.
-Czternaście.
-Gdybyś był odrobinę starszy, chętnie bym się tobą zainteresowała. - poczochrałam blondyna po włosach, a Hood zmroził mnie wzrokiem. Haha, czyżby był zazdrosny?
-Wiek nie ma znaczenia, Alexandro. - skierował moją dłoń do swoich ust poczym lekko musnął. Jaki romantyk. Chyba poczekam na niego te kilka lat. Spojrzałam na Calum'a. Jego twarz aż płonęła, a wzrokiem dusił chłopaka. Oj, Calum.
-Dobra Irwin, koniec z tymi romansidłami. Zaprowadzę Cię do pokoju. - szarpnął chłopaka w swoją stronę i zaprowadził do jego pokoju. On tylko posłał mi buziaka, a ja się zaśmiałam.
Irwin. O Boże, Ashton ma dziecko!
______________________________
Z racji tego, że jestem chora będę miała więcej czasu na pisanie rozdziałów. Cieszycie się?
Jak podoba się rozdział? Liczę na dobre opinie z waszej strony i mnóstwo gwiazdek. To naprawdę motywuje do dalszego pisania:)
KAMU SEDANG MEMBACA
Exception | C.T.H. ✔
Fiksi PenggemarGdzie dwójka zakochanych, młodych ludzi, pisze do siebie listy... W szpitalu psychiatrycznym?
