Gdy wybiła godzina szesnasta, uczniowie opuszczali sale lekcyjne. Dziś zajęcia się skończyły. Riddle wraz z bandą jego pachołków, wychodzili właśnie z lekcji eliksirów, jednak Tom został zaczepiony przez profesora Slughorna.
— Riddle! Zaczekaj chwilę.
— Czy coś się stało profesorze? - zapytał z gracją.
— Jak się czuje Lorien? Czy jest już lepiej? Czy wiesz w końcu co się dzieje z jej zdrowiem? - wypytywał mężczyzna.
— Jeszcze nie wiem profesorze, ale obiecuję, że się tego dowiem. Lorien czuje się lepiej - odpowiedział szarmancko Tom.
— Dziękuję. Możesz już iść Riddle. Ach! Zapomniałbym...W czwartek odbywa się spotkanie klubu ślimaka. Pamiętaj o naszej umowie - Mrugnął do niego.
- Pamiętam profesorze. Dowidzenia.
— Do zobaczenia, Tom — odparł wesoło profesor.
Riddle powolnym krokiem szedł przez korytarz, kierując się do skrzydła szpitalnego. Sama myśl, o zadręczaniu Lorien, przyprawiała go o lepsze samopoczucie.
Po wejściu do sali, przywitał się z Panią Pomfrey i usiadł na łóżku tuż obok brunetki. Dziewczyna wpatrywała mu się ze złością w oczy i czekała, aż pierwszy się odezwie.
— Witaj Lorien. W czwartek jest spotkanie klubu ślimaka. Pamiętasz, co obiecałem Slughorn'owi? — zapytał złośliwie.
— Niestety. Po co tu przyszedłeś? Bo napewno nie po to, aby zapytać się, jak moje zdrowie —odpowiedziała z pogardą.
— Wyciągnąć Cię stąd. Musimy koniecznie omówić coś bardzo ważnego.
— Nie możemy zrobić tego tutaj? — ciężko westchnęła. - Nie mam ochoty nigdzie z tobą iść Riddle.
Powoli zbliżył się do jej ucha - Musimy być sami — wyszeptał kąśliwie.
Lorien westchnęła i delikatnie odsunęła chłopaka od siebie.
— To gdzie mamy się ukryć? — zapytała zdezorientowana.
— W zakazanym lesie — odrzekł beznamiętnie.
Krukonka niechętnie podniosła się z łóżka. Wciągnęła na siebie buty płaszcz i szalik. Tom miał na sobie szatę, więc po drodze musieli zahaczyć o lochy. Gdy wreszcie opuścili Hogwart, Riddle wsadził dłoń do kieszeni płaszcza i ruchem ramienia zasugerował, aby Lorien się go chwyciła i razem powędrowali do wyjścia ze szkoły.
Zimny wiatr poruszał liśćmi drzew, wprawiając je w cichy szum. Dwójka nastolatków zbliżała się ku wejściu do zakazanego lasu. Kilka razy oglądali się za siebie, aby mieć pewność, że nikt ich nie śledzi. Weszli pomiędzy drzewa w kompletnej ciszy. Gdyby ktoś zobaczyłby ich z daleka i przyglądnął się temu, jak powolnym krokiem, pełnym gracji wędrują przez błonia, mógłby uznać, że są bardzo elegancką parą. Tom był wyraźnie dużo wyższy od Lorien, a kontrast pomiędzy kolorem ich oczu był wręcz idealny. Ciemny brąz i soczysty niebieski, stanowił fantastyczne połączenie.
Przystanęli dopiero w głębi lasu i stanęli naprzeciw siebie, aby ciągle utrzymywać kontakt wzrokowy.
— Po co mnie tu przyprowadziłeś, Riddle?
Delikatny złowieszczy uśmiech przystroił twarz bruneta. Nie odrywając oczu od Lorien, sięgnął do kieszeni. Po chwili w dłoni trzymał medalion Salazara Slytherina. — To moje nowe dzieło - powiedział dumnie. — Trzeci horkruks.
Lorien zamarła, a ciemnych tęczówkach Toma zobaczyła dziwny, czerwony błysk, wyraźnie zwiastujący coś niedobrego.
— K-kiedy go stworzyłeś? — wydukała.
ESTÁS LEYENDO
Different way// Tom Riddle
FanfictionDnia 16 kwietnia 1934 roku, wydarzyło się coś, co Lorien miała zapamiętać na całe życie. Przerażający, nieludzki śmiech, czerwone, ostre światło, a do tego krzyki jej ukochanej babci. Tego dnia, mała dziewczynka miała spędzić dzień z ukochanymi dzia...
