"Nie ruszaj się"

1.6K 107 4
                                    

"Paisley, chodź!" Haley syknęła zza krzaków, które były przede mną. Pochyliłam się nisko za samochodem, zanim zaczęła się strzelanina, byłam pewna, że każda kula trafiła we mnie, ale potem zdałam sobie sprawę, że był to odgłos mojego trzęsienia się. Prawie zdrętwiała, uciekłam na czas, kiedy pociski zaczęły lecieć z obu stron. Ukucnęłam za krzakami z Haley, odgarniając grzywkę z twarzy i oddychając ciężko. Przeładowała szybko pistolet, spoglądając na mnie. Klik, klik. Zużyte łuski naboi upadły na zimną ziemię, a ona załadowała kolejne. "Musisz go nabić, żeby go użyć albo oddaj go mnie." Skinęła w kierunku pistoletu. Rzuciłam go jej i wsunęłam na dłonie różowe rękawiczki bez palców, pasujące do pistoletu. Powinnam doprowadzić do konfrontacji, zamiast się chować.

Wtedy tylne drzwi magazynu otworzyły się z hukiem, zobaczyłysmy Jason'a, który zawołał, "Idziemy, idziemy!" Każda część mnie chciała, aby mnie stąd zabrał. Zabrał do domu, ale wiedziałam, że nie wycofałby się z walki. Wtedy zobaczyłam mężczyznę, który szedł prosto w kierunku Jason'a, kiedy stał odwrócony plecami i przeładowywał pistolet, "Jason, uważaj!" Krzyknęłam, wtedy odwrócił się i jego stopa weszła w kontakt z twarzą mężczyzny. Kiedy upadł na ziemię, Jason odwrócił się do mnie z pewnym siebie uśmiechem. "Pay!" Głos Haley dotarł do moich uszu i za chwilę zostałam zaskoczona przez dwóch facetów, jednego kopnęłam w klatkę piersiową, a drugiego uderzyłam w twarz. Dwójka ogromnych mężczyzn upadła na ziemię, jęcząc, obróciłam się, aby zobaczyć reakcję Jason'a, ale już go nie było. Zmarszczyłam lekko brwi, chcąc, aby to widział. "Chodź dziewczyno, musimy tam iść," wskazała w kierunku sufitu, gdzie zobaczyłam kolejne piętro magazynu. Jęknęłam cicho, idąc po schodach, Haley zastrzeliła tych, którzy stali nam na drodze, a resztę załatwiłam własnymi rękami. "Dobra robota," skomplementowała mnie, rzucając łuski po zurzytych nabojach na ziemię i biegnąc po schodach. Uśmiechnęłam się, "Dzięki."

"Załatwiłyście wszystkich?" Zapytał Beau, kiedy dotarł na najwyższe piętro. "Wszystkich, których widziałyśmy," głos Haley był niewyraźny. "Gdzie jest Jason?" Rozejrzałam się wokół, ale nigdzie go nie widziałam. Zmartwienie uderzyło w moje ciało, a złość wypełniła żyły. Jeśli został ranny-- moje myśli zostały przerwane przez odgłos strzałów i Jason'a biegnącego, strzelając do tłumu. Załatwił dwadzieścia osób naraz, zanim przeładował pistolet. Uśmiechnęłam się dumnie na jego talent. "Hey," mrugnął do mnie i przeszedł obok. "Przejmujemy strony?" Zapytał Beau, a Jason przytaknął, zbiegając po innych schodach.

W przeciągu godziny, wypędziliśmy wszystkich-- przynajmniej tak sądziłam. Haley zostawiła mnie, aby ścigać cień po drugiej stronie ogromnego pokoju wypełnionego paczkami zioła. Nagle poczułam twardy obiekt przy tyle mojej głowy, silna ręka chwyciła mnie za łokieć i ktoś wyszeptał nisko, "Nie ruszaj się." Każda żyła w moim ciele zastygła, moje serce się zatrzymało, każda myśl zniknęła. O cholera.

Dziękuję za ponad 1k wyświetleń w mniej niż miesiąc, yey.
Powiem wam, że myślałam, że to fanfiction będzie ciekawsze, ale cóż kontynuujemy, może potem będzie lepiej.

Twitter: @BieberLikeDrug

Karolina
xoxo

Ride Or Die || PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz