Rozdział 5 ~ Wchodzę w to Georgie

12 2 0
                                    

Moją następną lekcją była OPCM. Weszłam do sali i zajęłam najdalszą ławkę. Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że się nie polubimy z tym przedmiotem. Miałam mieć go już tydzień temu, ale zajęcia zostały odwołane z powodu nieobecności nauczyciela. Teraz niestety profesor wrócił, więc musiałam przecierpieć te dwie godziny.

Powoli do klasy zaczęli się schodzić uczniowie. Wszyscy ślizgoni mijali moją ławkę z obrzydzeniem, a gryfoni patrzyli na mnie z rezerwą. Żeby dogłębniej pokazać im moją obojętność, wyjęłam książkę na temat animagii i zaczęłam ją kartkować.

- Co tam czytasz? - miejsce obok mnie zajął jeden z rudzielców, a ja miałam ochotę się skrzywić. Liczba lekcji, na których siedziałam sama powoli malała.

- Takie tam o animagach - mruknęłam i schowałam tomiszcze do torby.

Zaczęłam się zastanawiać, czy koło mnie siedzi Fred, czy George, ale moje rozmyślania przerwał Lupin, który wszedł do sali.

- Dzień dobry! Panie, Panowie dzisiaj powalczymy sobie z boginem. Co prawda trzecioklasiści mieli to samo, natomiast uważam, że przed SUM-ami to dobra powtórka - powiedział ciepło. - Ustawcie się proszę teraz w kolejce przed tą szafą, a ja zaraz wytłumaczę wam, co macie robić.

Skrzywiłam się nieznacznie. Właśnie z tego powodu nie lubiłam tych zajęć. Trzeba było stawać przed całą klasą i mierzyć się z wytworem magii samemu. A co najgorsze, jak coś ci nie wyjdzie, to wszyscy to widzą i zaczynają się śmiać. Dramat.

Ustawiłam się na samym końcu rządka, zaraz za dwójką rudzielców. Liczyłam na to, że zanim przyjdzie moja kolej, lekcja się już skończy i nie będę musiała mierzyć się z magiczną istotą.

Profesor zaczął wyjaśniać, jak postępować z boginem, a mi coraz bardziej rzedła mina. Cała klasa miała zobaczyć, czego się boję? No chyba nie.

Pierwsza przed szafą stanęła jakaś Angelina. Gdy pojawił się przed nią ogromny wąż, ta zastygła w bezruchu. Lupin nakłaniał ją do wypowiedzenia zaklęcia, a dziewczyna w końcu krzyknęła Riddikulus i zwierzak zmniejszył się do wielkości guzika.

Kolejne osoby postępowały ze swoimi boginami podobnie. Podchodziły do wytworu i rzucały zaklęcie, zamieniając stworzenie w coś śmiesznego lub niegroźnego. Ja natomiast z każdym następnym uczniem stresowałam się coraz bardziej, bo coraz bliżej była moja kolejka.

- No, Promyczku, opowiedz nam coś śmiesznego, żebyśmy się wczuli w zadanie - zagadał do mnie stojący przede mną George.

- To jest wasza działka, nie moja - przewróciłam oczami. Stwierdziłam, że chociaż na tyle mogę przy rudzielcach sobie pozwolić, chociaż cichy głosik w mojej głowie wciąż szeptał brak kontroli, brak kontroli...

- Oj nasza kochana ślizgonko, świat się zmienia, ludzie się zmieniają, a bliźniacy Weasley na żart czekają - powiedział Fred i mnie objął.

- Idź to gdzieś zapisz, bo ci poezja ucieknie - miałam ochotę się skrzywić. Gryfoni zachichotali, a następnie spojrzeli po sobie gwałtownie i zaczęli się śmiać jeszcze mocniej. Popatrzyłam na nich i lekko zmarszczyłam brwi. Weasleyowie to naprawdę dziwni ludzie...

- Z czego się tak śmiejecie? - usłyszałam głos chłopaka stojącego przed rudzielcami. To był ten piątoklasista, którego krukonka rysowała w zeszycie!

- Rozumiesz to Lee...

-... że nasza ulubiona dziewczyna...

-... przed chwilą nas rozśmieszyła?

Zakryłam twarz ręką w geście poddania. Lee chyba też nie widział w tym nic szczególnego, bo tylko pokręcił głową i już miał się obrócić z powrotem przodem do klasy, kiedy się zawahał i...

Mysterious girl • George WeasleyWhere stories live. Discover now