06

3 0 0
                                    

- Co jest, Lylah? Nie masz siły? - Steven podszedł do drzwi i próbował je pchnąć. Był najbardziej silny z nas wszystkich, ale i tak ich nie otworzył. - Co jest.

- Boże ludzie, nie macie dzisiaj siły czy co? Myślałam że śniadanie da wam trochę mocy - Britney ruszyła w naszą stronę, a za nią wszyscy inni. Wszyscy próbowaliśmy pchać drzwi, ale nie umiały się ruszyć.

- Pójdę po obsługę, może oni coś poradzą - ruszyłam cała sparaliżowana. Wiedziałam, że to będzie nasz koniec, tak było w każdym horrorze. Szłam dość szybkim krokiem. Kiedy doszłam do recepcj, pani recepcjonistka wyglądała, jakby zobaczyła jakąś zjawę. - Przepraszam, nie możemy otworzyć drzwi. Mógłby ktoś nam pomóc? - powiedziałam, ale nic nie odpowiedziała. Dopiero gdy powtórzyłam pytanie, ocknęła się.

- Przepraszam, lecz nie możemy pomóc. Próbowaliśmy wyjść tylnymi drzwiami, ale się nie dało. Prawdopodobnie nasz hotel spotkała... - nie dokończyła zdania. Najwyraźniej, nie mogli tego mówić, ale ja wiedziałam o co chodzi. Nasz hotel zasypała lawina śnieżna. Spusciłam wzrok i wzięłam telefon do ręki. Jedna kreska zasięgu. Najwyraźniej antena została połamana. Bez zasięgu, bez dostępu do ciepła, bez dostępu do pomocy.

- Skontaktowaliście się z Górskim Ochotniczym Pogotowiem Ratunkowym (tu chodzi o GOPR)?

- Tak, powiedzieli, że lawina zasypała większość domków na skraju gór, więc pomoc nie przybędzie szybciej, niż w ciągu 24 godzin - cicho wypuściła powietrze.

- Dobrze, dziękuję.

Zaczęłam powoli wracać do innych. Kręciło mi się w głowie. Myślałam, że zaraz zemdleje. Było mi duszno, a powietrze było gęste, nie miałam czym oddychać. Jak ja im o wszystkim powiem? Czułam, że zaraz zwrócę śniadanie na ziemię. Oparłam się o parapet okna, żaluzje były zasunięte. Musiałam na chwilę odpocząć, bo inaczej bym zwymiotowała, albo zemdlała. Po jakimś czasie, znowu zaczęłam iść. Dobra, Lylah przecież to nie twoja wina. Powiesz im o wszystkim i tyle. To tylko wina śniegu. Zawsze się obwiniałam, za śmierć rodziców też. Nie umiałam się z tym pogodzić, że zanim wyszli na randkę, pokłóciłam się z nimi. Doszłam do moich znajomych, dalej próbowali pchać drzwi.

- Przestańcie, nic nie zrobicie, tylko tracicie siły. Zasypała nas lawina śnieżna, a pomoc nie będzie szybciej, niż w ciągu 24 godzin - wszycy zaczęli na mnie patrzeć, spusciłam wzrok na podłogę. Był na niej błękitny dywan ze złotymi wzorkami. Tylko o tym chciałam teraz myśleć, o wzorkach na dywanie. Zapomniałam o wszystkim, kiedy usłyszałam głos Amber.

- Przepraszam, co...

- Zasypała nas lawina śnieżna... - odpowiedział za mnie Jack.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 02 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

HotelWhere stories live. Discover now