ROZDZIAŁ ÓSMY

14K 1.1K 405
                                    

Hayden

Kelley School of Business to z wielu powodów najbardziej specyficzny, a jednocześnie najpopularniejszy wydział na całym Uniwersytecie Indiana.

Studiuję na nim już od kilku lat, ale i tak nie potrafię przyzwyczaić się do tego, że ludzie, którzy tu uczęszczają, każdego dnia ubierają się jak pieprzone wilki z Wall Street. Można by powiedzieć, że w zwykłej bluzie i jeansach wyglądam przy nich co najmniej dziwnie, ale ja wcale tak nie uważam. Według mnie to oni robią z siebie idiotów. No bo jak można z własnej, nieprzymuszonej woli każdego dnia wciskać się w koszulę i garnitur? Nie wiem i już na pierwszym roku pogodziłem się, że prawdopodobnie nigdy się tego nie dowiem.

Sam ubieram garnitur tylko w dwóch rodzajach sytuacji.

Pierwsza z nich, to gdy nasza drużyna ma przed sobą jakiś ważny mecz i razem z chłopakami podejmujemy decyzję, że dla zabawy pokażemy się wszystkim przed areną od bardziej formalnej strony, tak by stworzyć pozory brania udziału w profesjonalnej rozgrywce. Nie jestem tylko pewien, czy strój ten można wciąż uznawać za formalny, jeżeli ubierze się do niego czerwoną czapkę beanie i adidasy, ale przynajmniej się staram.

Drugi rodzaj sytuacji to te, kiedy wracam do domu i ojciec zmusza mnie do wzięcia udziału w sztywnych przyjęciach organizowanych dla ludzi jego pokroju. Lubi, gdy wkładam białą koszulę ze spinkami i idealnie dopasowany do mojej postury, trzyczęściowy garnitur, bo prawdopodobnie tylko wtedy dostrzega we mnie cząstkę siebie. Z tego samego powodu ja nienawidzę go ubierać. No, i może z jeszcze jednego.

Nie mam tutaj żadnych, bliskich przyjaciół, więc tak jak zazwyczaj, na wykładzie z zarządzania relacjami z klientami siadam sam na szarym końcu auli. Jeszcze zanim prowadzący zacznie mówić, osuwam się niżej na krześle, wkładam w uszy słuchawki i włączam na YouTube powtórkę najlepszych obron w ostatnim meczu New York Rangers z Boston Bruins.

Pewnie jestem jednym z niewielu niezainteresowanych. Ludzie z grupy już od pierwszego wykładu podniecają się tym, jak profesor Morten genialnie je prowadzi, ale ja nie dostrzegam żadnej różnicy między tymi zajęciami a innymi. Każde z nich jest są dla mnie tak samo nudne, co jedynie utwierdza mnie w przekonaniu, że zmarnowałem cztery lata swojego życia na nauce rzeczy, które w rzeczywistości nie mają dla mnie żadnego znaczenia.

Mojemu ojcu bardzo zależało, bym studiował właśnie na Kelley. Miał ku temu kilka powodów. Po pierwsze, realizowany tutaj program biznesowy jest jednym z najbardziej prestiżowych w kraju. Po drugie, drużyna hokejowa Uniwersytetu Indiana, w odróżnieniu do Harvardu czy Uniwersytetu Michigan, o którym marzyłem, nie należy do NCAA [1], więc szansa na rozpoczęcie profesjonalnej kariery po ukończeniu studiów jest raczej znikoma.

Myślałem, że zdążyłem się już z tym pogodzić, ale okazało się, że wcale nie. Za kilka miesięcy wszystko się skończy. Szybko płynący czas przeraża mnie na równi ze świadomością, że po ukończeniu nauki w Bloomington, zamiast spełniać marzenia, będę musiał zamknąć ten rozdział swojego życia i stać się kimś, kim nie chcę być. Kim nigdy nie chciałem być.

Znów przez cały dzień myślę tylko o swoim ojcu. W ostatnim czasie nie mogę się od niego uwolnić. On chyba to wyczuwa, bo gdy jestem w drodze na trening, wysyła do mnie wiadomość z pytaniem, kiedy planuję odwiedzić Maisie.

Nie jestem ani trochę zaskoczony, że wykorzystuje moją młodszą siostrę, by dowiedzieć się, czy w najbliższym czasie pojawię się w Cincinnati, bo odkąd zorientował się, że tylko za jej pomocą jest w stanie jakoś do mnie dotrzeć, robi to nagminnie. Zamiast mu odpowiedzieć, odkładam telefon i mamroczę pod nosem, żeby się pierdolił.

Red Shirt. Scars On Ice #1 | +16Where stories live. Discover now