4. Szlaban panie Black //Syriusz//

107 11 5
                                    

Wszystko wokół mieniło się blaskiem świec. Gobeliny, które zwisały, przedstawiały zwierzęta symbolizujące cechy poszczególnych domów. Na wprost czterech, rozległych stołów znajdował się najdłuższy z nich, przy którym siadali nauczyciele. Pomiędzy ławkami nadal kręcili się ludzie. Młodsi uczniowie próbowali odnaleźć się wśród panującego chwilowo rozgardiaszu. Z różnych końców sali było słychać rozmowy i śmiechy. Sklepienie w Wielkiej Sali, które było specjalnie zaczarowane tak, że imitowało prawdziwe niebo, teraz było czyste, bez chmur, pełne gwiazd.

Usiadłem z Remusem przy stole gryfonów. James zajmował się z Lily pierwszorocznymi, a Peter nadal się do nas nie odzywał. Kiedy pomachaliśmy do niego, a ten nawet na nas nie spojrzał, tylko usiadł na drugim końcu sali. Ciekawe o, co mu chodzi, zawsze się trzymał nas... Może dowiemy się czegoś na ten temat w dormitorium.

Byłem lekko zdenerwowany, po "rozmowie" z Regulusem. Nie dość, że nie dał mi się wytłumaczyć, to jeszcze ten jego były... Na chuj Crouch się wtrąca w nie swoje sprawy. To już mój interes czy chciałem pogadać z bratem, czy nie. Może chciałem się z nim pogodzić? Albo powiedzieć coś? Ale nie, nie mogę, bo jakże wspaniały Bartelius Crouch Jr miesza się w to. Od początku mnie wkurwiał. Jakby nie mógł się pogodzić z tym, że po prostu się rozeszli, bo to nie jest to.

Momentalnie zrobiło się cicho. Lunatyk szturchnął mnie w ramie, bym wrócił na ziemie. Dyrektor wstał i zastukał jeszcze raz łyżeczką w kieliszek, by zrobiło się całkowicie bezszelestnie. Ponownie usiadł, a przez drzwi weszła spora grupa pierwszoroczniaków. Na samym przodzie szła elegancko ubrana w ciemnozieloną szatę profesor McGonagall. W rękach miała starą, wyświechtaną i pokaraną czasem czapkę, a właściwie Tiarę Przydziału. Za całą grupą stali James i Lily, którzy po chwili dołączyli niepostrzeżenie do nas. Stary Filch wyszedł z bocznych drzwi sali i wniósł mały stołek.

Pierwszoroczni wyglądali na wystraszonych w większości. Niektórzy ciekawsko rozglądali się po całym pomieszczeniu, inni spuścili głowy w dół zestresowani, a jeszcze inni mieli wyzywający wzrok, jakby się niczego nie bali. Profesor McGonagall rozwinęła długi pergamin, który lekko dotykał kamiennej posadzki. Poprawiła swoje okulary i zaczęła wyczytywać nazwiska.

- Walker Charles

Spośród dzieciaków, wyszedł mały chłopiec o rudych włosach i brązowych oczach. Jego wzrok był rozbiegany i sam chyba nie wiedział dokładnie, co tu robi. Usiadł na drewnianym stołku i czekał, aż zostanie mu nałożona Tiara. Ledwo został dotknięty nią czubek głowy rudowłosego, a już został przydzielony do Slytherinu. Po sali rozniosły się głośne oklaski. Chłopiec szybko pobiegł do stołu, gdzie już najwyraźniej czuł się pewniej. Zaraz po nim byli wyczytywani dalej pierwszoroczni. Na początku słuchałem jeszcze i dowiedziałem się, że Sara Wright została przydzielona do Huffelpuffu, Arystoteles Smiths trafił do Ravenclawu, a Octavia Wood do Gryffindoru. Co chwila rozbrzmiewały wiwaty i inne entuzjastyczne okrzyki. W końcu ceremonia przydziału się skończyła.

Nim zaczęliśmy rozmawiać między sobą, ponownie rozległ się dźwięczny odgłos stukania o szkło. Dyrektor Dumbledore wstał i uśmiechnął się do nas ciepło. Rozglądał się chwilę, a potem zaczął mówić:

- Serdecznie witam nowych, jak i starszych uczniów w murach Hogwartu. Nie będę wam za dużo zabierał czasu, bo wiem, że jesteście pewnie już głodni i zmęczeni po długiej podróży. Tak więc nie przedłużając, chciałbym poinformować tylko, że wchodzenie do Zakazanego Lasu jest surowo ZABRONIONE tak samo, jak zbliżanie się do Bijącej Wierzby. Pierwszoroczni po uczcie zostaną zaprowadzeni przez prefektów swoich domów do pokojów wspólnych. Jak co roku pan Filch kazał przypomnieć, że cisza nocna dla młodszych uczniów obowiązuje od godziny ósmej wieczorem, a dla starszych od godziny dziesiątej wieczorem. Życzę więc udanego roku szkolnego...i smacznego!

Last year//JEGULUS//Where stories live. Discover now