Pieśń nurtu | Wriolette 2/2

73 13 9
                                    

Rozdział II: Rwący nurt zmieni każdą rzekę

Oczywiście, że Wriothesley nie przyszedł na degustację wody.

Minął tydzień, potem drugi. Pracował w tym czasie nad zwolnieniem Diluca z ostatnich tygodni odsiadki. Udało mu się sporządzić dokumenty, a Neuvillette bez sprzeciwu podpisał ugodę. Trzeciego tygodnia dowiedział się, że Diluc z reinkarnacją Kaeyii wrócił do Monstadt. To dodało mu odwagi do wychodzenia ze swojego biura. Życie bez ciepłego żaru Feniksa było jednak smutną egzystencją. Włóczył się bez celu, rozrzutnie kupował kolejne paczki herbaty i warczał na swoich podwładnych, którzy nie szczędzili mu później obelg za plecami.

Potem minął miesiąc i Sigewinne nie wytrzymała.

– Chodźmy razem do teatru.

– Nie – odpowiedział jak automat Wriothesley. – Nie wychodzę na powierzchnię.

– Dlaczego?

Wriothesley milczał, więc Sigewinne podjęła za niego:

– Bo wyglądasz jak siedem nieszczęść? Bo boisz się, że zobaczy cię tak sędzia? Że pomyśli sobie, że jesteś nieatrakcyjny i nawet on przestanie cię kochać?

– Jesteś brutalną psychopatką.

Meluzyna zaśmiała się podobnie do skrzeku mewy. Zawsze irytował go jej głos, ale teraz było to szczególnie wkurwiające. Rozszyfrowała go w moment. Wiedziała, czego się bał. Czekał tylko na jej pytanie: "a co się sędzia obchodzi?". Nie umiałby odpowiedzieć co, ale obchodził.

– Idź pod prysznic, ubierz czyste ubranie i chodź ze mną do cukierni. Chcę zjeść lodowy deser z owocami i bitą śmietaną. Koniecznie z tym wafelkiem w kształcie misia! Czekam na ciebie trzydzieści minut, czas, start!

Wriothesley nawet nie drgnął. Sigewinne podekscytowana zerkała to na niego to na zegarek.

– Tik-tak, tik-tak, czas leci – zaśmiała się wesoło. – Masz jeszcze dwadzieścia osiem minut. Jesteś pewien, że wolisz tu siedzieć? Jak się nie ruszysz, ściągnę do Meropide sędziego. Ale zrobiłby oczy, gdyby cię takiego zobaczył!

Sigewinne złączyła palce w pętelkę i przystawiła do oczu.

– Taaakie miałby gały! – zaśmiała się znów jak mewa.

– Nie zrobiłabyś tego.

– Nie? Och Wriothesley, tyle lat razem współpracujemy, a ty dalej masz o mnie takie dobre zdanie?

*

– Trzy, dwa, jeden! Tu-tu-tuuu! – Sigewinne klasnęła w dłonie i nacisnęła guzik od windy. – Masz szczęście. Już myślałam, że będę musiała ściągać tutaj sędziego. Ale byś zrobił minę! Ha! Chciałabym to zobaczyć. Choć szczerze powiedziawszy, wolałam jednak zjeść lody.

Wriothesley niechętnie wszedł do windy, pozostawiając bez komentarza monolog Sigewinne. Czuł się przy niej, jakby wyprowadzał na spacer małe, nieznośne zwierzątko. Był pewien, że ona traktuje go dokładnie tak samo. Ciężko mu było powiedzieć, czy się przyjaźnili czy nienawidzili. Na pewno meluzyna robiła mu pełno psikusów, za które miał ochotę ją udusić. Z drugiej strony, sam był sobie winny. Za każdym żartem krył się więzień, któremu obił pysk i posłał do gabinetu Sigewinne w trybie pilnym.

– Wezmę gałkę lodów truskawkowych, mango i miętowych. A może zamiast mango cytrynowe? Nie, jednak mango. To może nie miętowe, a czekoladowe? Ale tak do dwóch sorbetów to chyba nie pasuje...

Wyszli na powierzchnię. Wriothesley szedł w ciszy. Sigewinne nie.

– A jak wezmę mango, czekoladowe i miętowe? Ale chciałabym też truskawkowe. Może poproszę o dodatkową gałkę?

Krótkie formy | Genshin ImpactWhere stories live. Discover now