3

97 10 1
                                    

Kenta szedł przez miasto z papierosem w ustach , rzucił na ziemię Opałek i wszedł do mieszkania, w którym zatrzymał się z Way, który wyciągnął go z więzienia.

Way od razu poczuł zapach Alfy, spojrzał na niego nadal siedząc na kanapie

- śmierdzisz jak publiczna toaleta... - powiedział, a Kenta usiadł na przeciwko niego zirytowany- Kenta, dlaczego ty do diabła pachniesz coraz bardziej jak Pete ...

- Bo jest totalnym idiotą!- wkurzony pokazał mu swój kark- wziął to siłą, nie dałbym się oznaczyć żadne skarby - wkurzony patrzył na Enigmę.

- ... żałosne Kenta, najpierw się z nim pieprzysz, a później oznacza cię... Jesteś Żenujący. Przez duże Ż - powiedział, a Kenta uniósł jedną brew

- jeśli ja jestem żenujący to jak nazwać ciebie? Ja pieprzyłem się z Pete, a ty dałeś się Tony'emu dla większych korzyści - powiedział wrednie się uśmiechając

- zabiję cię pewnego dnia. Dobra mniejsza o to. Kenta dowiedziałeś się coś więcej?- obserwował go uważnie

- wydzwania dość często do Babe, ale powinniśmy chyba obserwować również jego, Pete nie chciał go narażać... Obserwuję go od kilku tygodni, ani razu nie spotkał się z nikim, zwłaszcza, że zauważył, że byłem u niego w domu. Coś ukrywają...i dlaczego ty się tak właściwie tak bardzo nakręciłeś na Babe?- zapytał, a Way westchnął

- a dlaczego ty groziłeś mi nożem kiedy powiedziałem, że Pete zbliża się do mnie? Dokładnie ten sam powód- warknął, a Kenta skrzyżował ręce

- ale Wayz ty już dawno go nie kochasz, przecież ja to widzę, ty po prostu nie masz innego sensu życia niż on i ci idioci z warsztatu. Ty się po prostu boisz , że nigdy ci nie wybaczą, chłopie my się posunęliśmy do zabicia tego idioty byś ty mógł udawać, umierasz bo już nie wiedziałeś jak się ratować. - Way wkurzony pchnął nogą stolik kawowy który właśnie upadł na ziemię

- zamknij się! Łatwo ci oceniać, a robisz to samo co ja! Nie potrafisz odpuścić Pete, który mimo, że cię nie kocha wziął cię tylko dla siebie!- był widocznie wściekły Kenta wstał i spojrzał na niego również zły

- żałuję, że naprawdę cię kurwa nie postrzelił - zły wyszedł poraz kolejny z mieszkania.

Kiedy ponad rok temu Way zaproponował mu plan pozbycia się Tonego i zaczęcie wszystkiego na nowo zgodził się Tylko i wyłącznie dla tego, że miał już dość życia jako pies, teraz to on chciał być panem.
Zaś Way próbował złapać się każdej możliwej opcji by odkupić swoje winny za to co zrobił Babe, tak bardzo żałował, że kiedyś poczuł coś więcej niż przyjaźń do młodej Alfy... Myślał, że tak uratują obaj ich wszystkich z tego koszmaru, nie przewidzieli jednak , że dając im wolność i szczęście sami je tracą, Way musiał zamknąć się w mieszkaniu by nikt go nie znalazł, zaś Kenta kilka miesięcy siedział czekając na wyniki sprawy, na szczęście uznano go za nie winnego, a fakt, że zabił uznano za konieczność.

Pete w tym czasie odchodził od zmysłów, pojechał do domu Babe i Charliego, który byli już na nogach, bo jak to tak spać mając tak energiczne dziecko jak ich syn...

- Pete do diabła jak mogłeś słyszeć Wayz on nie żyje.- Babe powiedział poważny

- on też umarł w twoich rękach, a jak widzisz był zdolny nawet dać nowe życie na ten świat - powiedział patrząc na Charliego - muszę znaleźć Kente ...on napewno wie gdzie jest Way.

- Ale Pete, co da ci fakt, że go znajdziesz? Oznaczyłeś Kente, ty nie będziesz już nigdy mógł być z kimś innym, twoje ciało na to nie pozwoli.- Charlie powiedział patrząc na niego- i Pete pomyśl, gdzie może być teraz Kenta jeśli zapewne nie wie co ze sobą zrobić? Bo ja wiem idealnie gdzie jest.

- ... jest w drodze do Jeff'a - powiedział i wybiegł z domu Alf.
Miał rację...Kenta stał właśnie przed drzwiami, Jeff spojrzał na niego i przytulił go mimo wszystko co dawniej miało miejsce, nadal był to Kenta , który mimo wszystko dbał o niego i pomagał mu ryzykując własnym życiem.

Kenta wtulił się w omegę i od razu jego oczą rzucił się fakt, że Nie tylko na jego karku znajduję się oznaczenie, przejechał po nim palcem

- widzę, że staruszek się do ciebie dobrał - powiedział spokojnie, a Jeff spojrzał na Kente

- ... ciebie też, ktoś dopadł? Kto to był.- zapytał łapiąc Kente za rękę i ruszył z nim do salonu. Usiadł na kanapie jak nigdy nic i obserwował uważnie alfę

- Pete- powiedział jak nigdy nic, a Jeff zdziwiony złapał go za ręce

- jesteście razem?- zapytał zdziwiony, a Kenta westchnął

- myślisz zbyt pozytywnie Jeff, po prostu się z nim bzykam. - powiedział, a Jeff zamarszył brwi

- ale jednak oznaczył cię.- powiedział poważny- i zabezpieczasz się prawda?

- Jeff ja jestem przed czterdziestką, nie wpadnę, to mi nie grozi- westchnął ciężko

- Babe też tak myślał, że po trzydziestce nie będzie w ciąży. Jasne jasne a dwa miesiące temu urodził. Powinieneś się zabezpieczać - oznajmił, a Kenta zdziwiony Spojrzał na niego

- Babe urodził dziecko? - teraz to Jeff wydawał się być zdziwiony, nie zdążył się odezwać, bo do domu bez pukania wpadł Pete, Kenta Spojrzał na niego i zamarszył brwi. - a ty tu czego?- warknął

- nie powinieneś go denerwować , wychodzimy- powiedział patrząc na Kente, który spojrzał na Jeff'a - nie powiedział ci?

- o czym?- Kenta pogłaskał policzek Jeff'a - nie mów, że staruszek jeszcze sprawny jest na tyle- powiedział, a Jeff zakrył twarz, Kenta przytulił go

- ...no tak wyszło- wydawał się być zawstydzon

- Kenta chodźmy już - Pete patrzył na niego poważny

- nigdzie z tobą nie idę - warknął i wstał, kanapy - idę sam. Idź za mną to cię zabiję - powiedział do Pete mijając go w drzwiach, ruszył przed siebie, nie wiedział gdzie się podziać, Way go irytował, Jeff'a nie chciał nie potrzebnie martwić, Charliego teraz gdy dowiedział się, że został ojcem tym bardziej nie zamierza nachodzić.

Nagle przed nim zatrzymał się samochód, Okno otworzyło się powoli, mężczyzna w przeciwsłonecznych okularach spojrzał na niego

- wskakuj - Deana słowa były jak najlepsze co teraz mogło spotkać alfę, wszedł do samochodu zostawiając Pete nadal na Progu domu Alana i Jeff'a.

Jeff wyszedł z domu i spojrzał na Pete, położył mu rękę na ramieniu

- dowiedziałeś się, że Way żyje prawda?- zapytał, a Pete spojrzał na niego zdziwiony - widziałem go dziś rano w wizji...Nie trać czasu Pete. Widziałem go z Dean'em razem... Zajmij się tym co namieszaliście z Kentą. - oznajmił spokojnie, Pete westchnął ciężko i zakrył twarz

- ja już nie wiem co robić- spojrzał na Jeff'a - wydajesz się być bardzo spokojny...

- bo wiem coś czego nikt z was jeszcze nie wie, nawet on.- uśmiechnięty poklepał go po policzku - pojechali do warsztatu. - powiedział i wrócił do domu.

Zaś Pete skierował się do Warsztatu Alan'a, do którego właśnie zmierzał Dean z Kentą. ..


.Bloody Kiss.Where stories live. Discover now