/4/

102 13 24
                                    

Jimin się śmiał, czasem szczerze, czasem z przekory, a czasem, żeby uspokoić Jungkooka, którego zaczerwienione oczy, wciąż przypominały mu o niedawnym płaczu przyjaciela. Sam zacierał granice, między jednym wybuchem śmiechu, a drugim. Słuchał opowieści Jeona, a później ze skruchą poprosił o pokazanie koncertów, bo był zbyt odklejony od życia, by śledzić któryś z nich dłużej niż pół piosenki.

Zakładając, że w ogóle wiedział, że Kookie występuje danego dnia.

Przeważnie nie wiedział.

Jak urzeczony obserwował płynne ruchy chłopaka, jego stylizacje na scenie i wsłuchiwał się w jedwabisty głos, którego rozwoju był świadkiem. Serce drżało mu za każdym razem, gdy Jungkook podczas występu, nawiązywał kontakt z fanami. Czuł się jednym z nich.

Jeon był niesamowity. Od zawsze.

Jimin wiedział ile go to kosztowało, miał świadomość, że pod sukcesem ich Golden Maknae kryło się ogromnie dużo cierpienia, wyrzeczeń i ciężkich treningów. Wiedział, ale i tak razem z tłumem na ekranie śmiał się z przemów przyjaciela i wzdychał do trudniejszych elementów układu. Był uroczy, ze swoim szczerym uśmiechem i coraz lepszym angielskim, którego Jiminowi nigdy nie chciało się tak dużo uczyć.

Żałował, że go z nim nie było.

Tym razem nie zamierzał jednak przepraszać. Chciał zrobić coś ważniejszego.

Obrócił się ku chłopakowi, ale zamarł z deklaracją na ustach, uświadamiając sobie, że jego wzruszone oczy nie patrzą na siebie samego, a na reakcje Parka.

-Podoba ci się?

-Oczywiście - zapewnił - następny twój koncert będę obserwował na żywo.

Jungkook wyglądał, jakby walczył ze sobą, ale ostatecznie zagarnął go w ramiona, miażdżąc żebra i zmuszając do walki o oddech.

-Żeby to zrobić...muszę mieć dostęp do tlenu - wydusił z siebie, ale jedyne co uzyskał, to lekkie poluźnienie uchwytu. Zaśmiał się i poprawił pozycję na tyle, na ile mógł, bo przyjaciel nie wydawał się gotowy do szybkiego wypuszczania go z ramion - Kookie?

-Mmmm?

-Też za tobą tęskniłem. Za wami wszystkimi.

*

Jimin sam zaproponował spacer, chociaż nie wyzbył się swoich obaw z poranka. Właściwie...wychodząc z mieszkania był przygotowany na atak paniki, który jednak nie nastąpił.

Może wyczerpał już dzisiejszy przydział na sprawianie problemów Jungkookowi? A może jego ciało było przyjemnie zmiękczone po wspólnym czasie na kanapie?

Nie wiedział, ale był wdzięczny za tę odrobinę normalności.

Czuł się dziwnie, wychodząc na zewnątrz, jednak świadomość, że robi to dla przyjaciela, pozwalała się trzymać.

Kookie go potrzebował.

Zaskoczyła go ta obserwacja, ale też nadnaturalnie uspokoiła. Zawsze walczyło mu się łatwiej dla kogoś, niż dla siebie. Jakby zyskiwał cel, do którego mógł dojść określonymi krokami.

Obecnym planem działania, było zapewnienie Jungkooka, że jest lepiej, niż to w istocie wyglądało. Prawdą było, że chciał trochę wypłaszczyć swój stan w oczach przyjaciela, ale hej...przecież, jeśli wszystko się powiedzie, to może sam uwierzy, że tak jawi się rzeczywistość.

              Weszli do parku i skierowali się do głównej ścieżki, gdzie było najwięcej słońca. Jungkook naciągnął kaptur na głowę, ale Jimin nie silił się ukrywaniem własnej twarzy. Nie sądził, że zostanie rozpoznany. Sam siebie nie poznawał w lustrze. Wyglądał, tak jak się czuł, co stanowiło mieszankę, która skutecznie chroniła go przed reporterami. Poza tym....po swojej ostatniej trasie koncertowej skupił się całkowicie na Yoongim, a później na swojej żałobie. Zaniedbując nie tylko przyjaciół i rodzinę, ale i fanów. Zakładał, że mógł zostać już całkowicie zapomniany.

Ponad bólem [Kookmin/Jikook]Where stories live. Discover now