Zdusił impuls, by sprawdzić, czy kawałek garderoby wciąż zachował w sobie zapach partnera. To nie było możliwe, chociaż jego mózg podpowiadał, że już teraz...niemalże mógł go poczuć.

-Znalazłeś?

Donośny głos JK'a i jego wparowanie do sypialni, sprawiło, że drgnął niekontrolowanie. Szybko otarł twarz, ale jego stan nie umknął Jungkookowi, który teraz zastygł tuż przy drzwiach patrząc, to na niego, to na ubrania rozrzucone po pościeli.

-Tak - odpowiedział ochryple, dając przyjacielowi szansę, by pociągnął tę grę pozorów - już się przebieram.

Jednak chociaż wyciągnął dłoń, to nie potrafił po prostu założyć czegoś, należącego do Yoongiego. Kiedyś robił to z ogromną swobodą, ale wtedy wiedział, że ubrania ponownie przesiąkną zapachem Mina.

Ciężko przełknął ślinę, kalkulując, jak bardzo podejrzane będzie poproszenie Kookiego o jego spodenki. Jeszcze się trzymał. Jeszcze mógł chwilę poudawać, że sobie radzi. Jeszcze nasilający się ból w żołądku nie wymusił na nim wymiotów.

-To jego...prawda? - Domyślił się Jungkook, a Jimin parsknął gorzkim śmiechem, uświadamiając sobie, jak dezorientująco musi wyglądać dla przyjaciela, płacząc nad dresami, które jak pamiętał, miały niewielką dziurkę z tyłu lewej nogawki.

-Tak - przyznał w końcu - chyba...nie potrafię ich założyć. Dasz mi coś swojego?

-Przepraszam. Nie pomyślałem, że...

-Jungkookie - przerwał mu cicho - to ja się ich nie pozbyłem, nawet nie powinno ich tam być.

-A cokolwiek wyrzuciłeś?

-Odesłałem. Do jego rodziców. Poza notesem i...jak widać dresami - odchrząknął, pozbywając się łzawej guli z gardła i wstał uśmiechając się krzywo, by kłamliwie zapewnić przyjaciela o swojej stabilizacji psychicznej - chodźmy na tą siłownię.

                 Po otwarciu drzwi uderzył w niego charakterystyczny zapach sprzętów do ćwiczeń. Woń stali, gumy i nie do końca wywietrzałego potu.

Dobrze znał to miejsce, niegdyś ćwiczył z przyjacielem, dopóki któryś z nich nie zarządził przerwy. Teraz czuł się tu dziwnie obco. Nie pasował. Już nie.

Wiedział, że Jeon obserwuje jego ruchy, więc przesunął palcami po worku bokserskim, ale ostatecznie wybrał bieżnię, mogąc dostosowywać ją do swojej żałosnej kondycji.

Po dźwiękach poznał, że Kookie wszedł na orbitrek i nim rozpoczął swój marsz, rzucił nie odwracając się przez ramię.

-Przestań się gapić.

Nie wiedział, czy chłopak go posłuchał, ale włączył sprzęt i ruszył, pozwalając stopom odnaleźć się w znanym uczuciu.

Niespełna pięć minut później musiał zmniejszyć tempo, chociaż nawet nie wyszedł poza łagodny marsz. Nogi zaczęły drżeć już po kilku krokach, ale to udawało mu się z powodzeniem ignorować. Gdy do drżenia dołączył ból klatki piersiowej, jedynie złapał się uchwytów dla ustabilizowania pozycji. Ten rodzaj dolegliwości znał i mierzył się z nim, nawet bez aktywności fizycznej.

To co prawdziwie go pokonało, to zwiększające się zawroty głowy. Nie zamierzał ustępować, ale...omdlenie po tak krótkim czasie, zbyt dobitnie pokazałoby Kookiemu w jak gównianym stanie się znajduje.

Ostatecznie...wytrzymał drugie tyle, co nadal było miałkim osiągnięciem. Tym bardziej, że wiedział, jakie wyniki osiągał na tej bieżni w poprzednim życiu.

Ponad bólem [Kookmin/Jikook]Where stories live. Discover now