Rozdział dwudziesty drugi

29 5 0
                                    

Zakładałam jasną sukienkę z grubego materiału wiązaną w pasie na kokardę, zastanawiając się, czy mnie też będą dzisiaj fotografować. Poprawiłam pasmo włosów, wpinając je ponownie w koka sterczącego na głowie. Powolnym ruchem dłoni uniosłam zdjęcie zrobione w pierwszej klasie. Stałam tam obok Cadena, w tym samym uczesaniu, co teraz. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Obróciłam głowę w stronę drzwi na cichy dźwięk rytmicznego pukania w drewno.

- Ruby, James już przyjechał. Zbieraj się, bo za piętnaście minut musimy wychodzić - Sadie brzmiała poważnie.

- Dobrze - odpowiedziałam, jej stukot obcasów cichł powoli na korytarzu.

Westchnęłam, przyglądając się sobie w lustrze. Przybrałam na twarzy najszerszy uśmiech, na jaki było mnie stać, po czym rozluźniłam mięśnie, chwytając w pośpiechu małą torebkę z cekinami. Zgięłam zdjęcie w pół i wsunęłam do portfela. Szybko zbiegłam po schodach, o mało nie wywracając się na wysokich, czarnych butach mamy. Tata podał mi płaszcz i w czwórkę wsiedliśmy do pick-upa Jamesa. Przez cały czas jazdy wpatrywałam się w ośnieżone drzewa mijane po drodze. Niebo powoli przybierało ciemny, bury kolor granatu. Zimny chłód wieczora, czuć było w powietrzu. Zaparkowaliśmy na ogromnym podjeździe rezydencji Cadena. Sadie uważnie na mnie spojrzała i położyła dłoń na moich plecach, szepcząc spokojnym, ciepłym głosem:

- Będzie dobrze, spróbuj się trochę zabawić.

Przytaknęłam jej, chociaż w klatce piersiowej czułam dudnienie, jakby stado koni galopowało mi po sercu. Z daleka widać już było stojących przed drzwiami dziennikarzy. Wystawiłam szpilkę za próg samochodu i zręcznie stanęłam na odśnieżonym bruku. Tata podszedł do mnie, wyciągając zgiętą w łokciu rękę. Posłałam mu uprzejmy uśmiech i chwyciłam pod podstawione ramię. W drzwiach zdjęliśmy płaszcze i wzięliśmy po lampce szampana stojącego w hallu. Sadie z tatą odeszli kawałek rozmawiając o jakimś wiszącym na ścianie obrazie, w tym czasie James stojący nieopodal mnie dyskutował o czymś z mężczyzną w garniturze pilnującym parkingu. Przycisnęłam kieliszek do piersi i uniosłam głowę w momencie, kiedy po szerokich, białych schodach niespiesznym krokiem schodził Caden w kremowej, drogiej koszuli włożonej do czarnych, garniturowych spodni. W dłoni trzymał bukiet różowych róż przewiązanych białą, szeroką wstążką. Światło dobiegające z jednego z salonów odbijało refleksy od wiszącego nade mną kryształowego żyrandola. Zauważył mnie i zatrzymał się na moment, uniósł kącik ust. Po chwili z salonu dobiegły okrzyki nawołujące go, westchnął i pośpiesznie skierował w stronę zebranych. Odstawiłam kieliszek z powrotem na tacę, przełknęłam ślinę, dołączając do siostry dyskutującej wraz z tatą.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 14 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Zima w SwanbaryWhere stories live. Discover now