Rozdział czwarty

59 7 0
                                    

Pochyliłam się, żeby zawiązać łyżwę. Wyprostowałam się, wciąż siedząc na ławce. Lodowisko w Swanbary ozdobiono kolorowymi lampkami i gałęziami sosen. Z głośników puszczali tandetne zimowe piosenki. Wstałam powoli, naciągając getrę na łydkę. Rozciągnęłam ręce, wjeżdżając na lód. Minęłam jedyną znajdującą się tu parę. Zatrzymałam się na drugim końcu tafli. Zamknęłam powieki, wypuszczając powoli powietrze z ust. Ruszyłam płynnie przed siebie, krzyżując stopy podczas jazdy. Rozprostowałam ramiona, po czym wykonałam wyskok, lądując niestabilnie na jednej nodze. Przeklęłam w myślach. Poprawiłam upięcie włosów, zaczynając tę samą kombinację ruchów na nowo. Znowu niepewnie wylądowałam. Naciągnęłam mankiety błyszczącego bolerka. Potarłam zaczerwienione policzki. Spróbowałam wykonać piruet. Wyginając plecy, chwyciłam lekko skostniałymi palcami ostrze łyżwy. Kończąc, prawie się przewróciłam. Podjechałam do poręczy, łapiąc się jej oburącz. Zrobiłam dwa okrążenia, powtarzając piruety w nieskończoność. Zbliżało się południe i mieszkańcy, zaczęli powoli pojawiać się na ślizgawkę. Wyjechałam, z oporem idąc po miękkiej macie. Opadłam na siedzenie w rzędzie trybun. Ze spiętych włosów wyszło kilka pasm, przyklejając się do mojego spoconego karku. Oparłam ostrza o tył siedzenia przede mną. Obserwowałam starszą panią, niespiesznie sunącą do przodu. Złapałam się za ramiona, unosząc kącik ust. Drgnęłam, kiedy ktoś głośno usiadł obok mnie. Odwróciłam twarz do boku, szeroko otwierając oczy. Oparł się na przedramieniu, pochylając się ku mnie. Przez te lata pojawił mu się krótki zarost i wyblakła blizna na czole.

- Nie myślałem, że cię tu zastanę - Caden, uniósł brwi.

Szybko przekręciłam głowę, znowu patrząc przed siebie na lodowisko. Mocniej skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.

- Widziałem jak tu wchodzisz - kątem oka dostrzegłam, że lustruje wnętrze pomieszczenia. - Nic się nie zmieniło, ale i tak napawa mnie to nostalgią - ciągnął.

Przesunęłam się do dalszej krawędzi siedzenia. Założył dłonie za kark, rozsiadając się. Przybrał na masie, ewidentnie nie był już chuderlawym chłopakiem z małego miasteczka. Parsknęłam poirytowana.

- Już zawsze będziesz taka?

Powoli przeniosłam na niego spojrzenie, zaciskając usta. Patrzył na mnie urażony, miałam wrażenie, że chce coś dodać. Przejechał dłonią po puszystych włosach.

- To świetnie, że odczuwasz nostalgię - odparłam pospiesznie. - Nie sądzisz jednak, że takie lodowisko jest poniżej twojego poziomu?

- Czyli teraz będziesz małostkowa i złośliwa? - uśmiechnął się. - Daj spokój, Ruby.

Opuścił ręce, kładąc je na udach. Zastukał opuszkami o kolano.

- Wiesz, że kocham to miejsce - spojrzał na mnie przeciągle.

Wstałam i przeciskając się przed nim, powiedziałam tuż nad jego głową:

- Nie. Nie chciałeś go. Chciałeś wielkiego miasta i sukcesu. W porządku, rozumiem.

Dotarłam do końca rzędu. Zatrzymałam się na chwilę, odwróciłam i dodałam:

- Dlatego nie wmawiaj mi takich rzeczy. To, co tu zostawiłeś, jest już reliktem przeszłości. I zanim to powiesz, uprzedzę cię, tak wiem, że moja jazda była do bani.

Wpatrywał się we mnie w zdziwieniu. Kołnierzyk jego kurtki docisnął się do skóry na jego karku. Z kieszeni wystawała błękitna czapka. Kiedy odchodziłam, usłyszałam jego przygnębiony głos za sobą:

- Zawsze lubiłem twoją beznadziejną jazdę.

- Jasne... - szepnęłam. - Powiedz to swojej utalentowanej partnerce.

Pchnęłam główne drzwi, wychodząc na korytarz. Szybko zmieniłam buty, opuszczając lodowisko. Stając na zewnętrznych schodach, poczułam uderzający o moje policzki śnieg. Wyciągnęłam rękawiczkę, na której wylądował pojedynczy płatek. Wrzuciłam łyżwy na tylne siedzenie naszego poobijanego samochodu terenowego. Usiadłam za kółkiem, kładąc czoło na kierownicy. Wciąż czułam się przy nim tak samo beznadziejnie, jak wtedy.

Zima w SwanbaryWhere stories live. Discover now