1. Hogwart Express //James//

147 14 9
                                    

Zanim zaczniemy parę słów ode mnie. Jest to jedno z moich pierwszych ff, więc wszelkie błędy, jakie będą tu zawarte można śmiało poprawiać w komentarzach. Mam mało doświadczenia, ale myślę, że to co napiszę będzie wam bliskie i znajdziecie w postaciach odzwierciedlenie siebie (albo i nie, a zapewne wam tylko emocje).  Bez zbędnego przedłużania zapraszam do czytania. 

***

Siedziałem w tym samym przedziale, który zajmowaliśmy z huncwotami od zawsze. Właśnie zaczynała się nasza ostatnia klasa w Hogwarcie. Byliśmy podekscytowani nadchodzącym rokiem, ale też mieliśmy tę świadomość, że kończymy szkołę. Oczywiście będziemy utrzymywać kontakt po zakończeniu nauki, ale nadal lekko przerażała mnie perspektywa, że już nie będziemy na co dzień razem. Od ucieczki Syriusza z domu minął rok. Częściej się już uśmiecha i nie chodzi ze strachem w oczach, kiedy widzi swoich rodziców na peronie. Poczuł się w końcu swobodnie ze sobą. Nawet ja patrząc, na jego rodziców się wzdrygałem. Okropni ludzie. Usłyszałem pukanie do przedziału i głośny śmiech. Po chwili do pomieszczenia wkroczył uśmiechnięty od ucha do ucha Łapa, trzymając za rękę Remusa.

—  No, no nasz pan prefekt jeszcze nie na spotkaniu?  — zagadnął mnie Syriusz i usiadł naprzeciwko mnie, a zaraz koło niego Remus.

 — Właśnie James, powinieneś iść. Lily już tam czeka — poparł go Lunatyk. Ja na to wywróciłem oczami i się uśmiechnąłem.

— Nie ma co się spieszyć — machnąłem ręką w lekceważącym geście. — Poza tym Evans zawsze jest grubo przed czasem, zdążę.

Zaczęliśmy rozmawiać o tym, jak minęły nam wakacje. Remus wybrał się z rodzicami do Włoch zwiedzić Rzym. Opowiadał nam, jak tam jest. Najbardziej ciekawiło nas Koloseum, które szczerze mówiąc, było zdaniem Lupina wielkim amfi-coś tam. Nie wiedzieliśmy z Syriuszem za bardzo co to, więc wytłumaczył nam, że to taki duży teatr, gdzie występowali kiedyś mugole. Czego to oni nie wymyślą... Natomiast Syriusz spędził miesiąc u mnie i miesiąc z Remusem, kiedy ten wrócił ze swoich wakacji. Moja mama jak zwykle odprowadziła mnie i Syriusza na peron, gdzie ucałowała nas obu w czoła i przestrzegła byśmy "Nie robili za dużo głupstw". Żeby to jeszcze było możliwe. My i kłopoty to idealne i nierozłączne połączenie. Syriusz zaczął mówić o tym, co robił z Remusem u niego, a kiedy doszedł do jednej z sierpniowych nocy, Remus kopnął go i spłonął czerwonym rumieńcem. Domyślam się, co wtedy musieli robić. Ja i Łapa tylko zaczęliśmy się cicho śmiać.

— Ej, a gdzie jest Pete? — spytał Syriusz, ocierając łzy śmiechu z kącików oczu. Popatrzyliśmy po sobie i wzruszyliśmy ramionami.

Ostatnim czasem Peter się od nas odsunął nie wiadomo dlaczego. Widziałem go na peronie, ale kiedy mu pomachałem, ten się odwrócił i czmychnął do pociągu. Było to, co najmniej dziwne.

— Nie wiem, może rodzice go sami przywiozą czy coś? — rzucił Remus, kładąc swoje nogi na kolana Łapy, bawiąc się mugolską zapalniczką.

—  Wątpię, był na peronie, ale nawet się nie przywitał...nie wiem, o co chodzi — powiedziałem i w tym samym momencie spojrzałem na zegarek. — KURWA JEST JAKIEŚ 10 MINUT PO ZACZĘCIU SIĘ TEGO SPOTKANIA, LILY MNIE ZABIJE — mówiąc, to szybko poprawiłem okulary, wziąłem różdżkę i wybiegłem. Ostatnie co usłyszałem z przedziału, był śmiech Łapy i Remusa oraz ciche "A nie mówiłem".

***

Pędziłem przez pociąg do właściwego przedziału. Kiedy tak biegłem, ktoś na mnie wpadł. A raczej JA wpadłem na KOGOŚ. Oboje upadliśmy od siły zderzenia. Niski chłopak, ubrany w ciemnozieloną,  przydużą bluzę, czarne, szerokie jeansy i czarne conversy, siedział przede mną nieco otępiały po upadku. Roztrzepane, czarne włosy opadały mu lekko na twarz, zakrywając oczy. Te szmaragdowe oczy...skądś je znałem. Podniosłem się powoli i wyciągnąłem dłoń w jego kierunku, uśmiechając się delikatnie. On na mnie popatrzył na początku z pogardą, lecz momentalnie jego oczy zalśniły dziwnym blaskiem. Przyjął moją rękę i stanął przede mną. Był ode mnie o głowę niższy. Jego twarz była blada, a korektor pod oczami ledwo co zakrywał sińce pod nimi. Można by było pomyśleć, że mimika wyrażała wyłącznie obojętność, ale te oczy...oczy, które mówiły wszystko. Nie musiał nic mówić. Już wiedziałem, na kogo wpadłem. Regulus Black. Młodszy brat Syriusza, "duma" ich popieprzonej rodziny. Chłopak, w którym się zakochałem na drugim roku, jako zwykły dzieciak.

— Regulu — nim dokończyłem jego imię, on mnie minął pospiesznie. Zanim całkowicie zniknął mi z oczu, odwrócił się jeszcze i puścił mi nieświadomie spojrzenie pełne bólu i poszedł do wagonu ślizgonów.

Stałem tam lekko osłupiały. Kiedyś się dogadywaliśmy nawet całkiem dobrze. Zwierzał mi się ze swoich dziecięcych sekretów, a ja go słuchałem. Potrafiliśmy spędzić na rozmowie całe godziny, a i tak nam się nie nudziło. Pomagałem mu czasem w lekcjach i też wprowadziłem go do drużyny Slytherinu przypadkowo. Był szukającym. Od trzeciego roku byliśmy prawie nierozłączni i strasznie się lubiliśmy, choć często nie było, tego widać. Popsuło się gdzieś na moim piątym roku...nie wiem czemu, a teraz? Teraz ledwo go poznałem. I to spojrzenie...coś we mnie pękło. Chciałbym z nim porozmawiać. Nie. Ja muszę z nim porozmawiać. Co się z nim stało? O co chodzi? Czy rodzice mu coś zrobili? A jak ma problemy? Pytań było więcej niż odpowiedzi.

Z kolejnych drzwi przedziałów wychyliła się rudowłosa. Krzyknęła coś do mnie, ale słabo kontaktowałem. W końcu, kiedy Lily do mnie podbiegła i potrząsnęła mną, ocknąłem się.

—  Potter chodź już do cholery na to spotkanie, nie ma cię od dwudziestu minut! Musiałam się za ciebie tłumaczyć. I jak teraz wyglądamy? Nieodpowiedzialni gryfoni. Boże James jakbym mogła, to bym cię trzasnęła...z kim ja żyje — zakończyła swój wywód. Biorąc mnie za rękę, pociągnęła mnie w stronę odpowiedniego przedziału.

Zajęliśmy się omawianiem spraw na ten rok szkolny, wyznaczaniem patroli i dowiedzieliśmy się, kto został prefektem naczelnym. O dziwo został nim Barty Crouch Jr. Puścił mi dziwny wzrok, ale zignorowałem to. Zapowiadało się dużo obowiązków, zwłaszcza że zostałem jeszcze w tym roku kapitanem drużyny Gryfonów. Nie zrobiło to na mnie szczególnego wrażenia. Nie słuchałem też zbytnio. Przez całe spotkanie byłem wyłącznie obecny ciałem, lecz duchem znajdowałem się całkowicie gdzie indziej. Moje myśli dotyczyły wyłącznie Regulusa Blacka.

Last year//JEGULUS//حيث تعيش القصص. اكتشف الآن