Rozdział 2

59 20 0
                                    

Te moje spotkanie ze znajomymi było ostatnie w wakacje, co prawda było to 27 sierpnia ale niektórzy z nich, w tym ja, postanowili nie zwlekać z tym dłużej i przygotować się na powrót do szkoły, tak więc u mnie zaczęło się jeżdżenie po różnych galeriach handlowych w celu kupienia kilku nowych ubrań i ewentualnie dokupienia jakichś przyborów szkolnych, których mogłam nie mieć w domu. Obecnie była godzina 23, to była niedziela, 31 sierpnia, leżałam w łóżku i na telefonie oglądałam Tik Toka, nie mogłam zasnąć, przez to, że w wakacje chodziłam bardzo późno spać, czasem nad ranem, teraz ciężko było mi w miarę wcześnie zasnąć, to było uciążliwym problemem.  W końcu odłożyłam telefon na szafkę i odwróciłam się na bok po czym zamknęłam oczy, próbując na siłę zasnąć, niestety dalej trudno było mi zasnąć. Jakoś mniej więcej po godzinie czasu wstałam z łóżka i zeszłam na dół do kuchni, sięgnęłam po butelkę wody i wzięłam kilka dużych łyków po czym z powrotem odstawiłam wodę i wróciłam do pokoju. Zaświeciłam światło i podeszłam do szafki, z której wygrzebałam opakowanie z tabletkami nasennymi. 

"Może one mi pomogą..." pomyślałam po czym wycisnęłam jedną tabletkę i wróciłam do kuchni aby ją popić. Przez chwilę stałam tam, oparta o blat, w końcu poszłam do pokoju, położyłam się i już po niedługim czasie smacznie spałam. Rano obudził mnie budzik o 06.50, ciężko mi było wstać, w ogóle mi się nie chciało, ale bądźmy szczerzy, nikomu nie chciało się iść na rozpoczęcie roku szkolnego, ale trzeba było. Gdy się obudziłam to leżałam w łóżku jeszcze przez 5 minut i dopiero o 06.55 wstałam. Najpierw udałam się do łazienki, umyłam twarz, przepłukałam usta, nałożyłam krem na twarz i poszłam do pokoju żeby się ubrać. Ubrałam czarną spódniczkę gdzieś do połowy ud, białą koszulkę (dobrze, że ją sobie nieco wcześniej wyprasowałam, teraz ładnie się prezentuje), założyłam również czarny gorset i nieco biżuterii, do tego wszystkiego miałam na sobie białe skarpetki, trochę długie, nie były to podkolanówki czy też zakolanówki ale mogło to tak na pierwszy rzut oka wyglądać. Jako, że nic jeszcze nie zrobiłam z włosami, a napuszyły się one delikatnie w nocy, postanowiłam je po prostu na szybko wyprostować prostownicą. 

Akurat na spokojnie zjadłam sobie śniadanie po czym poprosiłam tatę aby zawiózł mnie do szkoły. 

O dziwo to całe rozpoczęcie roku szkolnego nie trwało też jakoś wcale długo, pojawiło się kilku nowych nauczycieli, gdyż niektórzy po prostu odeszli no i do 1 klasy doszło kilku uczniów. Po zakończeniu wyszłam ze szkoły chcąc wrócić do domu na pieszo lecz ku mojemu zdziwieniu zauważyłam samochód Vincenta, który stał niedaleko od szkoły. Wyciągnęłam z torebki telefon i zauważyłam sms od taty "Vincent cie dziś odbierze ze szkoły, nie będziesz musiała tłuc się autobusami" Po przeczytaniu smsa bez zastanowienia ruszyłam w stronę samochodu Vincenta.
Gdy byłam już blisko jego auta to zauważyłam, że w ręce trzymał telefon I coś przeglądał, ledwo zdążyłam otworzyć tylne drzwi a on odwrócił głowę i powiedział – Siadaj do przodu.
Wruszyłam lekko ramionami po czym zamknęłam drzwi i usiadłam z przodu, zapięłam pasy i spojrzałam na niego. Najwyraźniej zauważył, że na niego patrzę gdyż odwrócił głowę w moją stronę i uśmiechnął się.

– No to mów, jak było? 
Odwróciłam wzrok po czym odezwałam się.
– Normalnie, rozpoczęcie roku szkolnego takie jak każde inne, coś tam gadali, doszło kilka nowych osób.
Vincent skinął lekko głową, uruchomił samochód i pojechaliśmy. Mogłabym z nim w sumie pogadać, nawet o czymkolwiek ale jakoś mi się nie chciało, siedziałam cicho, spoglądając przez okno. Gdy dojechaliśmy do mojego domu to wyszłam z samochodu a za mną wyszedł Vincent, spojrzałam na niego zdziwiona, czyżby chciał przyjść do taty? Chociaż mogło go nie być w domu..Nic nie powiedzialam, zarzuciłam torebkę na ramię i podeszłam do drzwi, złapałam za klamkę ale drzwi były zamknięte.
"Czyli gdzieś pojechał" Pomyślałam po czym schyliłam się aby zza doniczki wyciągnąć klucze. Usłyszałam kroki więc odwróciłam głowę i uniosłam wzrok.
– Taty nie ma w domu – Powiedziałam do mężczyzny po czym wstałam, dalej nie spuszczawszy go z wzroku.
– Wiem – powiedział – Ale ja do ciebie.
"Do mnie? Co Vincent ode mnie chce?" Pomyślałam po czym włożyłam klucz do zamka, przekręciłam go i otworzyłam drzwi, po czym weszłam do środka, dając mu możliwość wejścia.
– Proszę – Powiedziałam zapraszając do go środka ręką, Vincent również wszedł i nawet zdjął buty, czego zwykle nie robił. Zamknęłam za nim drzwi i również ściągnęłam buty, poszłam za nim do salonu, odłożyłam torebkę na szafce, on akurat siadał właśnie na kanapie.
– Więc co chcesz ode mnie? – Spytałam spoglądając na niego, dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że wypadałoby zapytać czy nie chciałby się czegoś napić, więc od razu spytałam lecz mężczyzna zaprzeczył. Usiadłam na fotelu, naprzeciwko kanapy, przez chwilę obydwoje milczeliśmy, w końcu Vincent się odezwał, jednocześnie przerywając tą niekomfortową ciszę.
– Przez wakacje bardzo mało spędziliśmy razem czasu, wiesz, jak byłaś młodsza to zawsze z chęcią lubiłaś do mnie przyjeżdżać na nocowanie albo gdzieś chodzić czy też jeździć. Wiem, że masz już 17 lat i może niekoniecznie masz ochotę na spędzanie czasu ze mną, masz też przecież swoich przyjaciół i tam te swoje sprawy, ale gdybyś była chętna to moglibyśmy chociażby dzisiaj gdzieś wyskoczyć, może do pizzerii? Albo na jakiś fajny film do kina? Co ty na to?  Uśmiechnął się do mnie a ja poczułam się nieco winna, w końcu był też i w pewnym sensie moim przyjacielem, pomimo różnicy wieku jaka pomiędzy nami była kiedyś bardzo dobrze się z nim dogadywałam, był jak taki starszy, opiekuńczy brat. Nic mi się przecież nie stanie jak wyjdę z domu.
– Dobrze, to pójdę się przebrać i moglibyśmy pojechać – Powiedziałam a on skinął lekko głową, poszłam na górę do swojego pokoju i się przebrałam. Zdecydowanie wygodniej było mi w luźnych ubraniach, włosy związałam w niechlujnego koka i jakoś tak po 10 minut zeszłam na dół. Vincent właściwie już czekał przy drzwiach, podeszłam do niego, przemierzył mnie wzrokiem i mogłabym przysiąc, że lewy kącik jego ust delikatnie uniósł się do góry. Założyłam buty i wyszliśmy z domu, po czym wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy.
Pojechaliśmy o przed południem a do domu odwiózł mnie dopiero wieczorem. Cały dzień z nim spędziłam, choć szczerze mówiąc momentami dziwnie się czułam, tak nieswojo, ale lepsze było towarzystwo dorosłego mężczyzny niż chłopaka w moim wieku, przynajmniej dobrze się bawiłam, a to jest najważniejsze, prawda? Zanim weszłam do domu to przytuliłam go w podziękowaniu za mile spędzony dzień, również mnie uścisnął i się pożegnaliśmy. Będąc już w domu miałam iść na górę, gdy nagle zauważyłam ojca z jakąś kobietą w kuchni, a w salonie kątem oka zauważyłam dwóch młodych chłopaków w salonie. Jeden z nich robił coś na telefonie a drugi mnie zauważył i uśmiechnął się, co zignorowałam. Podeszłam do taty, ojciec odwrócił się w moją stronę i kątem oka uśmiechnął się spoglądając na kobietę.
– Inez – zwrócił się do mnie – Poznaj proszę Evelyn, moją, od jakiegoś czasu partnerkę.
Albo mi się wydawało albo powiedział to z większym naciskiem na "partnerkę", bardziej mnie jednak ciekawiło od kiedy oni się spotykali i czemu nie powiedział mi o tym. Przecież byłam jego córką, co prawda to była jego osobista sprawa czy z kimś się spotyka czy nie ale lepiej by było gdybym wiedziała. Przeniosłam wzrok na nią po czym uśmiechnęłam się, podałam rękę kobiecie.
– Inez, miło mi.
– Evelyn, mi również miło poznać. Uśmiechnęła się do mnie a mnie przeszedł lekki dreszcz. Po krótkiej chwili puściłam jej rękę, skinęłam głową w stronę salonu.
– Kim oni są? – Właściwie patrzyłam na tatę ale odpowiedzi udzieliła mi Evelyn.
– To moi synowie, Axel i Ryan. Powiedziała Evelyn, po czym po krótkiej chwili dodała – Dobrze by było gdybyście się poznali, w końcu skoro już mieszkamy z wami...

"Mieszkamy?" Czyżbym się przesłyszała? Jacyś obcy dla mnie ludzie wprowadzają się tu a ja dowiaduje się o tym jako ostatnia, mimo iż sama tu mieszkam? Posłałam ojcu niezadowolone spojrzenie, zauważył to, gdyż złapał mnie delikatnie za rękę i pociągnął w stronę przedpokoju, nachylił się do mojego ucha i zniżył głos. 

– Inez, skarbie wybacz, że nie powiedziałem ci wcześniej ale jakoś nie było okazji... – Odwrócił wzrok a po chwili znów na mnie spojrzał i westchnął cicho.

– Nie masz nic przeciwko, że Evelyn z synami będą z nami mieszkać?  

Pokiwałam głową.

– Nie no skądże, przyjmę ot tak z otwartymi ramionami jakieś babsko i jej synów, wiesz? Myślałam, że chcesz żeby mama wróciła, byłam pewna, że będziesz o nią walczył a ty co? Ledwo jesteście 2 miesiące po rozwodzie a już spotykasz się z jakąś laską, wstydź się!  

Ojciec spojrzał nerwowo w stronę kuchni po czym znów skupił się na mnie. 

– Inez, ciszej, naprawdę oni nie są tacy źli jak ci się wydaje, po prostu daj im szansę, dobrze? – Jego głos brzmiał jakby mu naprawdę na tym zależało, jednak mnie to wciąż nie przekonywało.

– Pomyślę, ale nic ci nie obiecuje  Spojrzałam na niego i wtedy dostrzegłam uśmiech na jego twarzy.

– Dziękuję – Odparł po czym pocałował mnie w czoło, gdy wyprostował się to poczochrał mi włosy i wrócił do kuchni. Ruszyłam w stronę swojego pokoju, przechodząc przez salon wzbudziłam ich ciekawość gdyż ten, który wcześniej się do mnie uśmiechnął znów teraz na mnie patrzył, a ten drugi również spojrzał w moją stronę. Odwzajemniłam ich spojrzenia po czym weszłam na schody, jednocześnie znikając im z pola widzenia. Poszłam do swojego pokoju i chwilę leżałam na łóżku zanim zaczęłam ogarniać się do szkoły itd. Dosyć szybko zasnęłam, dziwne ale śnił mi się Vincent...

Gdyby to było takie proste...Where stories live. Discover now