23,5. O jeden sekret mniej

6.7K 621 132
                                    

Mam do was słabość to wrzucam wcześniej <3

***

Otworzyłam gwałtownie oczy. Nie obudził mnie żaden hałas czy ruch, a uczucie bezpieczeństwa, które trwało podejrzanie długo. Spojrzałam czujnie na śpiącego w najlepsze Fane'a u mojego boku i chcąc, nie chcąc musiałam przyznać, że przespana w pełni noc była jego zasługą.

Leżałam wtulona w bok chłopaka, nasze ciała były ze sobą splątane od stóp po ramiona. Przesunęłam nieznacznie głowę i pozwoliłam sobie poobserwować szatyna, który wyglądał teraz na tak spokojnego i bezbronnego.

Uniosłam się na łokciu i zatopiłam usta w szyi chłopaka, składając na cienkiej skórze mokry pocałunek. Było w tym coś czułego, ale wczoraj i tak przekroczyliśmy kolejną granicę. Nie chciałam wrócić do punktu, gdzie panował między nami dystans i gdybym teraz nie pozwoliła sobie na ten gest, zapewne podświadomie próbowałabym zaprzeczyć wczorajszym wydarzeniom.
 
- Dzień dobry - wymruczał niskim, zaspanym głosem.

- Która godzina? - spytałam, odgarniając z czoła Reynolds'a kosmyk niesfornych włosów.

Wyciągnął rękę i po omacku znalazł telefon, po czym odpalił go przed twarzą.

- W pół do dziesiątej.

- Co?! - momentalnie się ożywiłam, w głosie dało się zapewne dosłyszeć nutę paniki. - Wyłączyłeś mój budzik?

Jeśli tak, to musiał zrobić to zanim jeszcze zadzwonił. Nie było szans, bym przespała ten charakterystyczny, trzymający mnie w ścisłej rutynie, dźwięk.

- Chciałem, żebyś się wyspała - powędrował dłonią do mojego karku, kciukiem musnął po szyi.

- Fane, mam tyle do zrobienia - schowałam załamana twarz w kołdrze. Samo to, że zostałam tutaj na noc, rozwalało mój grafik.

- Czy ty możesz trochę zwolnić? W życiu? - Brakowało już mi tylko jego marudzenia, pomyślałam.

- Chciałabym, ale muszę...

- Nic nie musisz Vee - przerwał, wciągając mnie na siebie.

Naszą uwagę zwróciło drapanie do pokoju. Nie pukanie, a charakterystyczny dźwięk pazurów. Usłyszałam szczęk drzwi, a po chwili zza dobudowanej ścianki wychyliła się Margo.

Spięłam się, że domownik, który ją wpuścił, wejdzie razem z nią, jednak nikt się nie pojawił. Nie chciałam witać się z Charlotte, a tym bardziej Nathanem będąc w samej koszulce i zawinięta w kołdrę, w objęciach ich syna.

Materac ugiął się pod ciężarem, a zaraz obok nas opadła swoim sporych rozmiarów ciałem Margo. Zgramoliłam się z Fane'a, chcąc być bliżej miękkiej góry futra. Objęłam psa ramionami i czule się w nią wtuliłam.

- Chyba mogę nam dać jeszcze chwilę - wymruczałam, a mój głos stłumiła miękką sierść.

- I przekonała cię do tego Margo, a nie półnagi chłopak leżący obok? - skrzywił się Reynolds wyraźnie oburzony.

- Masz o sobie bardzo wysokie mniemanie - stwierdziłam fakt.

- Ciekawe, że nie powiedziałaś tego wczoraj - zaśmiał się ochryple i przesunął rękę pod kołdrą do mojej nogi, a następnie ścisnął wewnętrzną stronę uda.

- Zamknij się - walnęłam go poduszką i odkręciłam do niego plecami, głównie dlatego, żeby nie zobaczył jak bardzo się zarumieniłam.

Sunia rozwaliła się brzuchem do góry i w dość ostentacyjny sposób próbowała zwrócić na siebie uwagę.

bladeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz