Rozdział 16

151 23 4
                                    


Zakochany... Zakochany w Samuelu...

Wierzyć mi się nie chce, że to było takie proste!

Odkąd na niego spojrzałeś, jakaś część ciebie bezpowrotnie poddała się temu uczuciu...

Mój wewnętrzny doradca ma dziś romantyczny nastrój. Szkoda, że nie był taki skory do amorów, gdy kazał mi nienawidzić.

Wróg. Samuel był moim wrogiem, ale teraz... Jest mi tak drogi. Można śmiało rzec, że bezcenny! Nie mogę go nienawidzić. Wprost przeciwnie. Chcę go kochać! Mocno. Bardzo mocno. Jednak to nie wszystko. Każda komórka
w moim ciele żąda odwzajemnienia tego uczucia. On ma być mój! Połączyć się ze mną. Kochać tylko mnie.

On już cię kocha, więc masz ułatwione zadanie.

To prawda. Szczęściarz ze mnie – uśmiecham się do samego siebie, przemierzając korytarz. Zmierzam właśnie do specjalnego pokoju, w którym przebywają nasze maluchy. Dzieci śpią. Urodziły się w trzydziestym piątym tygodniu ciąży, lecz doktor Ivette twierdzi, że świetnie sobie radzą i za kilka dni wolno nam będzie zabrać je do domu. Same oddychają i nie mają problemów ze ssaniem. Słodziaki.

„Tato..."

Jeden z chłopców przebudza się na chwilę. Pociera oczy malutką piąstką. Za kilka dni stracę możliwość słyszenia myśli moich synków. Z początku nieco się tego obawiałem, bo wydawało mi się, że bez telepatycznej więzi nie zdołam spełniać ich zachcianek. Skąd będę wiedział, że są głodne? Albo że coś je boli? Na szczęście ta obawa wydaje mi się bezpodstawna. Odkąd jestem zakochany, widzę przyszłość z cudownych barwach.

Mając do pomocy Dorothy, powinniśmy dać sobie radę. Ciekawe jak to będzie? Podzielimy się obowiązkami? A może wszystko będziemy robić razem? Nie ukrywam, że bardziej pociąga mnie ta druga opcja. Mogąc być jednocześnie
z moim wybrankiem oraz naszymi dziećmi, nie potrzebuję więcej do szczęścia.

Spędzam trochę czasu z bliźniakami, a po mniej więcej godzinie wracam do ukochanego. Samuel jest sam. Siedzi na skraju łóżka. Odłączono mu kroplówki, lecz to pewnie nie potrwa długo. Nadal potrzebuje leków i witamin.

- Chcesz wstać? Pomogę ci – podchodzę do chłopaka, by nacieszyć się jego obecnością. Sam zapach skóry, która wydziela feromony, wprawia mnie w błogi nastrój.

- Poradzę sobie – zostaję odepchnięty.

Robię kilka kroków do tyłu, a blondyn w tym czasie niepewnie staje na nogach. Lekko się chwieje. Ma gołe stopy. Nie mogę go tak zostawić! Muszę go dotykać, być blisko...

- Pójdziemy zobaczyć maluchy? – odgaduję jego myśli.

- Nie. Wolałbym się umyć. Cały się lepię.

- To chodź – ostrożnie biorę go na ręce.

- Jeremy, zostaw! Nie chcę twojej pomocy! – Omega szarpie się w moich ramionach, lecz nie ma szans, by mi się wyrwać.

- No wiesz... – Udaję oburzonego wrogim traktowaniem. – Jeśli dalej będziesz się tak zachowywać, uznam to za flirt i z przyjemnością rozpocznę starania
o kolejnych potomków. Masz ochotę?

- Nie! – Dwudziestolatek wydyma groźnie wargi. Jego magiczne oczy ciskają gromy w moją stronę.

- Nie sądziłem, że taki z ciebie złośnik – żartuję, wchodząc do niewielkiej łazienki. – Postawię cię na chwilę, a potem się rozbierzemy.

Piwnooki ponownie chwieje się na nogach. Nie mogę pozwolić, by zrobił sobie krzywdę, więc obejmuję go ramieniem i przyciągam do swojej klatki piersiowej.

WpadkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz