3. ELISA

143 15 20
                                    

Kapadocja

Obecnie...

Ojciec nigdy nie popierał moich spotkań z ciotką Güneş, ale ja i Hazal je uwielbiałyśmy. Uważał je za szkodliwe, a raz przypadkiem usłyszałam ich kłótnię, w której otwarcie wyzwał ją od wariatki, która mąci jego córkom w głowach. W odwecie ciocia rzuciła na niego urok. Była z nich znana i wszyscy w okolicy się jej bali. Ona zaś nie zginała karku przed żadnym mężczyzną.

Tego samego próbowała mnie nauczyć. Podziwiałam jej siłę i odwagę i skrycie marzyłam, by być taka jak ona. Obiecałam sobie, że nie zmarnuje dziedzictwa, jakie próbowała mi przekazać, skoro Hazal odeszła. Ale nie dotrzymałam danego słowa. Gdziekolwiek teraz była, zapewne wstydziłaby się tego jak słabym człowiekiem się stałam.

Stary Hasan nigdy nie rozumiał jej pasji do opowiadania ciekawych historii, które chłonęłyśmy z siostrą jak gąbki, by choć na chwilę się stąd wyrwać. Nie rozumiał nas i tego, jak bardzo potrzebowałyśmy tych baśni, które niczym łagodne pocałunki poranka rozdzierały mrok.

Pamiętam dokładnie jak pewnej letniej, burzowej nocy zakradła się do naszego pokoju z małą latarką w dłoni i wyciągnęła nas na taras, skąd podziwiałyśmy gwiazdy. Wtedy jeszcze bałam się ciemności i zasypiałam przy zapalonej świecy, którą do sypialni przemyciła mi siostra, by ojciec nie zobaczył zapalonego światła.

Potem często leżałyśmy z Hazal na kocu, wpatrzone w senny krajobraz nocy, słuchając jej opowieści na dobranoc. Wówczas nie mogłam zrozumieć jak takie maleńkie punkciki na niebie są w stanie rozświetlić wielką, przerażającą i wszechogarniającą ciemność, a jednak im się to udawało.

"Nawet podczas najczarniejszej nocy może rozbłysnąć błysk nadziei", mawiała, gdy zadawałam jej to pytanie.

- Widzisz tę gwiazdę, Eliso? - spytała raz, obdarzając mnie blaskiem swych pięknych, orzechowych oczu.

- Tak - przytaknęłam słodkim głosikiem, bo uwielbiałam tę kobietę i spijałam z niej każde słowo.

Jej pomalowany jasnym lakierem palec zatrzymał się na maleńkiej kropce na nieboskłonie, po czym odwróciła głowę w moim kierunku.

Poruszyłam się niespokojnie z podekscytowania, ale tak, by nie obudzić śpiącej obok mnie Hazal, której głowa z kasztanowymi włosami umościła na moim ramieniu.

- To Syriusz. Najjaśniejsza i najbliższa nam z gwiazd - wyjaśniła cierpliwie. - Często nazywa się ją Psią Gwiazdą. Od wieków zachwyca astrologów. Wiele starożytnych cywilizacji obrało sobie właśnie tę gwiazdę, przypisując jej źródła magicznej mocy. I nasi przodkowie z Göbekli Tepe[1] ją czcili. Wybudowali dla niej olbrzymią świątynię.

- Jest zaczarowana?

Mój niewinny zachwyt rozczulił ciotkę, bo roześmiała się swoim promiennym uśmiechem.

- Zgadza się -potwierdziła.

- A spełnia życzenia?

- Jak każda gwiazda.

Będąc wówczas małą Elisą, dziewczynką z wielką wyobraźnią i dziecięcym rozumkiem, który wiecznie szukał bajkowych rozwiązań, zamyślam się chwilę, po czym powiedziałam to, co leżało na brzegu mojego serca.

- To chcę, żebyśmy zawsze były razem. Ty, ja i Hazal.

Położyłam na swoim brzuchu nasze trzy złączone dłonie. Łzy zaświeciły w oczach cioci, a ja w swej naiwności wierzyłam, że kobieta po prostu się wzruszyła.

Usiadła na kocu, a ja zaraz zrobiłam to samo.

- Eliso... - wychrypiała płaczliwie i chrząknęła, by przeczyścić gardło.

Leyla. Światło wśród najczarniejszej nocy I DARK ROMANS Where stories live. Discover now