~2~ Ach.. te smoki

1 0 0
                                    


  Chodzę tym przeklętym korytarzem conajmniej godzinę jednak nic nie wskazuje na to że niedługo znajdę się na końcu. Głód zaczyna coraz bardziej boleć a mnie brak sił aby jakkolwiek się poruszać. Kiedy zaczynam mieć halucynacje z odwodnienia oświeca mnie. To test. Test na umysł i spryt.
Zatrzymuje się gwałtownie i zaczynam dotykać ścian aby znaleźć odpowiednią kostkę. I klik. Coś kliknęło i słyszę głosy dobiegające z dworu, jednak nie czuję aby ściana przesunęła się ani milimetr.

- Coś tu się nie zgadza.

Szepcze do siebie i zaczynam rozglądać się po korytarzu. Zaczynam łączyć kropki. Chodzenie w kółko, ruchome ściany i niekończący się korytarz, wskazuje na labirynt.
Kucam przy podłodze i zaczynam szukać poluzowanej deski, dociskając je lekko. I nagle coś słyszę, gdy odwracam się w kierunku drzwi zauważam wiszącą na ścianie siekierę której wcześniej nie było. Marszczę brwi jednak wstaje i sięgam po nią. To na pewno siekiera. Wracam na miejsce poluzowanej deski i zaczynam ciskać w nią siekierą, zasłaniając trochę oczy aby żadna drzazga nie wbiła mi się w nie.
  Widzę światło które przebija się przez otwór. Odkładam siekierę na bok i przyglądam się dziurze. Jest na tyle duża abym mogła się przecisnąć. Wstaje i wkładam najpierw nogi i czuję betonowe zimne podłoże, które wydaje się stabilne. Potem przeciskam tułów a na końcu głowę. Kładę się od razu i zaczynam się czołgać na koniec korytarza. Wtedy widzę drzwi które są lekko uchylone. Bez zastanowienia pcham je i wyciągam się z korytarza. Światło zaczyna mnie razić w oczy. Chwilę potem słyszę brawa ludzi dookoła i ramiona które zaczynają mnie oplatać. Jednak odwodnienie i brak jedzenia właśnie teraz się odzywa a ból jest paraliżujący, przez co musze się przytrzymać osoby, która mnie przytula.
Wtedy ból bierze nade mną kontrolę a moja świadomość zaczyna odpływać, przez co osuwam się w ramiona Gabriela.
———

Czuję zimną wodę na twarzy i gorący podmuch wiatru, który daje mi do zrozumienia że żyję. Otwieram lekko oczy i widzę przed sobą wielki łeb smoka. Moje serce zamiera kiedy bestia pochyla się nade mną i trąca moją twarz swoim pyskiem.

- Nie przywiązuj się Rev.

Ostrzega go męski głos który wydaje się być trochę zestresowany. Podpieram się rękoma do pozycji siedzącej i zaczynam rozglądać się po okolicy. Wygląda to na ukrywaną część dziedzińca. Dookoła mnie jest jedna ławka na której siedzi chłopak, jego smok siedzi obok niego wlepiając fioletowe ślepia we mnie. Całość jest duża, przestronna jednak na tyle ukryta że żaden pierwszoroczny nie zna tej kryjówki. Odwracam się do Rev'a widząc jak siedzi obok mnie zamiast obok swojego właściciela.

- Nie jest mój, to przybłęda.

- A jednak wykonuje twoje polecenia.

Szepcze głośniej niż zamierzałam. Odwracam się w jego stronę i dopiero teraz mogę mu się dokładniej przyjrzeć. Ma kruczo czarne włosy które są w nieładzie, ale jednak ułożone. Blada skóra kontrastuje z czarno-fioletowym smokiem, a jego oczy hipnotyzują. Są w odcieniu czarnego granatu, są tak piękne jak miłość cienia i światła, jak miłość rany i plastra oraz krzyku i ciszy. Można byłoby nich utonąć bezpowrotnie, a sam kształt oczu jest znudzony.
  Wyrywa mnie z transu jego głos, anielski.

- Może dlatego, że Hass jest królową stada.

- Królową stada? Hass królową stada? Bardzo śmieszne braciszku.

  Wzrok Hass prześlizguje się ze mnie na kogoś za mną. Odwracam głowę jednak Rev zasłania mi obraz, swoją masywną głową. Przeklinam w duchu gdy widzę kto idzie za nim. Otóż ogromny (jednak nie tak wielki jak Hass) Czarny Smok, dokładniej Czarny pioruno-skrzydły. Serce podchodzi mi do gardła, ponieważ uświadamiam sobie że powiedział braciszku.

- Jakie jest jego pełne imię?

  Pytam i zaczynam głaskać smoka po gorącym pysku. Jest ślicznym ciemno-niebieskim dzieckiem, jest za młody na przywiązanie. Zauważam że z jego nozdrzy leci coraz więcej pary z każdym moim pociągnięciem.

- Jego imię to... - mówi szatyn - UWAŻAJ!

Nim zdążyłam przekalkulować jego słowa, Rev wyrzucił z pyska tonę lawy która była koloru niebieskiego. Od razu odsunęłam się od smoka a chłopak podbiegł do mnie odciągając mnie jeszcze bardziej na bok.
Podłoga zadrżała gdy obok wylądował niebieski smok. Wielki, ogromny większy niż Hassie, Niebieski Ognio-skrzydlaty. Popatrzyłam na przerażonego Rev'a który tupnął niecierpliwie w miejscu. Spojrzałam w stronę Ognio-skrzydlatego który patrzył raz to na lawę, raz na mnie. Jego oczy były w kolorze czerwieni, krwi, ale najśmieszniejsze było że te oczy nie pasowały do całej sylwetki i koloru smoka.
Przerażenie to pierwsze co czuję, na drugim miejscu jest podziw.
Szatyn przyciąga mnie do siebie, chowając w ramionach, aby zaraz szepnąć mi do ucha:

- Jego imię to Revelion.

Mówi mi do ucha a przez moje ciało przechodzi przyjemny prąd.

- A pełne imię tego.

Wzrokiem pokazuje na odlatującego smoka.

- To Geaylloor.

Chłopak w tym samym czasie puszcza mnie a ja wstaje i od razu zaczynam biec z dala od całego zamieszania. Byleby dotrzeć na dziedziniec.

My animalWhere stories live. Discover now