22. Pytania bez odpowiedzi

Start from the beginning
                                    

Usiadłam na miejscu pasażera. Fane spojrzał na moje zapięte już pasy i dopiero wtedy zaczął wycofywać. Zwinnie wykręcił autem, po czym wyjechał z garażu na ulicę Calgary. Podłączył telefon do głośników i puścił naszą play listę. Kiedy ta zaczęła grać, skupił swoją uwagę na drodze.

- McGregorowie są dziani, czemu mieszkają w Canmore? - zapytałam.

- Przecież to piękne miasteczko. Widać po turystach, jakie zainteresowanie wzbudza - obruszył się Fane, bo chyba zaskoczyło go moje pytanie.

- To dziura na końcu świata, marzę o tym, żeby się stamtąd wyrwać - zaśmiałam się gorzko. To miejsce nie kojarzyło mi się z niczym dobrym. Wszystko, co kochałam to tam straciłam lub byłam w trakcie tracenia, a to co dostawałam, było koszmarem.

- Poważnie? - uniósł brwi. - Gdzie byś chciała mieszkać w takim razie?

- Gdziekolwiek indziej - westchnęłam, chociaż wiedziałam, że to tylko marzenie.

- Rodzice chłopaków mają słabość do klimatycznych miasteczek, ale posiadają też sporo nieruchomości w większych miastach - wrócił do poprzedniego tematu chłopak.

W tle leciała jedna ze starszych piosenek Chase'a Atlantica. Uśmiechnęłam się, bo chociaż to chłopak dodał ją do playlisty, znałam tekst na pamięć.

- Młodzi są raczej ustawień - stwierdził.

- Mówisz jakbyś ty nie był - szturchnęłam go lekko w ramię.

- Wiesz, to nie jest stuprocentowo komfortowe uczucie - wzruszył ramionami, a ja zastanawiałam się, co ma na myśli.

- Co ty wygadujesz?

- Cokolwiek bym nie zrobił i ile bym nie dawał z siebie, zawsze pozostaje to poczucie bycia niewystarczającym.

- Coś o tym wiem - powiedziałam, po czym przygryzłam od wewnątrz policzek.

- Z całym szacunkiem maleńka ,ale spójrz na siebie. Jesteś geniuszką z matmy, co już samo w sobie stawia przed tobą karierę otworem. Możesz wziąć udział w jakiejś olimpiadzie czy chuj tam wie czym i dostaniesz się na każdą uczelnię w Ameryce Północnej. Masz zajebiste podejście do dzieciaków, jak nikt inny, serio. Pierwszy raz widziałem, żeby aż tyle bachorów było w kogoś wpatrzonych, jak dzieciaki na lodowisku w ciebie. No i kurde, twoja jazda... Dziewczyno, z tego co widziałem na filmikach to rozwalałaś system - powiedział to wszystko niemal na jednym wdechu, a ja zbierałam szczękę z podłogi.

- Przestań... - zganiłam go. - Nie mów mi tych wszystkich rzeczy.

- Ale to jest prawda - kręcił głową w niedowierzeniu, że te słowa w ogóle mogły wywrzeć na mnie jakieś wrażenie.

- Powiedz mi o swoich uczuciach więcej - poprosiłam.

- Chcesz mnie zdołować? Właśnie powiedziałem, jak zajebista jesteś, a ty prosisz mnie, żebym opowiadał ci jak zajebisty ja się nie czuję?

Przez całe życie nikt mnie tak nie dowartościował, jak ten chłopak przez ostatnie pięć minut. Widziałam jednak,  że coś go dręczy, dlatego ja też chciałam pocieszyć go dobrym słowem.

Przez całą drogę rozmawialiśmy. Opowiadał mi, jak zaczęła się jego historia z hokejem. Dużo mówił o rodzicach, o relacjach z bratem. Mówił tyle, co jeszcze nigdy wcześniej, a ja usmiechałam się przez całą drogę, bo w końcu mogłam się czegoś o nim dowiedzieć. Mogłam się skupić na nim, na czymś dobrym. 

***

Reynolds odstawił mnie pod sam dom. Podziękowałam mu i grzecznie wysiadłam bez odstawiania żadnych cyrków. Było około godziny dziewiątej, więc byłam niemal pewna, że ojciec spał.

bladeWhere stories live. Discover now