2

10 4 0
                                    

Smacznie sobie spałam, gdy nagle moja matka weszła do mojego pokoju krzycząc, że mam wstawać. A więc tak zrobiłam, nowa szkoła była daleko, przez co musiałam jechać autobusem.

Gdy dojechałam, zatrzymałam się patrząc na budynek szkoły. Przeraziłam się, nie była to mała szkoła jak moja, była wręcz ogromna i wyglądała na niedawno odnowioną. Budynek miał trzy piętra, oraz cztery wejścia z różnych stron.

Po chwili namysłu weszłam do środka. Korytarze były szerokie, mimo to uczniów było tak dużo, że nie wiem jakim cudem się tam mieścili. Na samym wejściu powitała mnie wysoka blondynka w luźnych dresach.
- Cześć, nazywam się Kayla - dziewczyna wyciągnęła do mnie dłoń.
-Hej, ja jestem Haily - przywitałam się, zciskając jej ręke.

Oprowadziła mnie ona po szkole, mówiąc różne rzeczy o nauczycielach, typu kto dobrze uczy, i kto się kompletnie do tego nie nadaję.
- Jaka jest twoja pierwsza lekcja?
- Chemia z Panną Smith.
- A więc będziemy chodzić do jednej klasy!- popatrzyła na mnie po czym kontynułowała. - Ale super, nie sądzisz!?
- Fajnie.
- Nie cieszysz się? Twój głos zbytnio mnie nie przekonuje.

Kayla była zabawna,miła,mądra i miała mnóstwo innych pozytywnych cech. Lecz nie była w moim typie. Do znajdowania przyjaciół nigdy nie miałam umiejętności. Po pierwsze byłam bardzo wybredna, a po drugie jeżeli kogoś znalazłam okazywał się bardzo toksyczny. Kayla była dziewczyną w stylu sweet. Ja byłam jej przeciwieństwem. Nie nosiłam różowego Vans'a lecz jakiś czarny plecak za maksymalnie 50 złotych. Zazdrościłam jej pod tym względem. Nie byłam do niej zbytnio przekonana ale postanowiłam dać jej szansę.

Po lekcjach, dałam Kayli mój numer telefonu. Była piętnasta czterdzieści, a mój autobus ruszał o szesnastej. Szybkim krokiem zaczęłam iść w kierunku przystanku. Wydawało mi się, że widze Susan idącą z ciemno ubranym mężczyzną.

Ale moja siostra dziś została w domu, wraz z mamą, ponieważ miała gorączkę. Susan, jak to ona bardzo martwiła się o naszą matkę, była dla niej jedną z najważniejszych osób na świecie.

Naszczęście zdążyłam dojść, zanim autobus ruszył. Praktycznie nie zdążyłam wejść do domu, a już moja mama do mnie przybiegła. Na jej twarzy widoczny był smutek oraz nuta przerażenia, a w jej oczach łzy.
- Wszystko okej? - zapytałam, nie do końca przekonana.
- Nie! Nic nie jest okej!- zatrzymała się na chwile, a po jej poliku spłynęła łza. - Susan zaginęła.
- Jak to zaginęła?!
- Właśnie nie wiem jak. I to mnie przeraża.

-----------
Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał i nie będzie w nim za dużo błędów. Za niedługo akcja powinna się rozkręcić! Zapraszam do następnego rozdziału, który pojawi się za jakiś czas!

Dziękuję za uwagę. Do przeczytania następnym razem! ^^

Moja mała zgubaWhere stories live. Discover now