Wyjazd Wari i prezent

27 2 25
                                    

Kolejna dedykacja dla Adrianka. Początek miał być inny, ale specjalnie by go zezłościć jest taki.

...............................................................

(Matheo)

Czuję jak ktoś nagle zatrzymuje fotel. Kręci mi się w głowie, ale rozpoznaję przed sobą Adiena. Mam już się spytać co się stało, ale on zbliża do mnie swoją twarz. Chyba wiem co teraz będzie i nie mogę już się doczekać.

Ledwo musnął moje usta swoimi i nagle usłyszałem kroki za drzwiami. Chłopak odskoczył odemnie i już po chwili wszedł do pokoju jego ojciec. Spojrzał na nas i jakby domyślił się co robiliśmy. Widać było, że nie chciał nam przerywać.

-Chłopaki możecie zejść na dół za chwilę? - pyta.

-Jasne - odpowiada chyba z lekkim zawodem w głosie Adien.

Jego ojciec wychodzi i zostajemy sami z niezręczną cieszą. Wciąż czuję delikatny dotyk jego ust na moich. Chciałbym więcej...

-Idziemy - pyta Adien z jakąś taką dziwną nutą w głosie.

-Yhm... Jasne - wstaję i wychodzę z pokoju, słyszę jak chłopak idzie za mną.

Idziemy do salonu. Już tam siedzą i czekają rodzice mojego przyjaciela: Szymon i Katarzyna. Siadam koło jego matki na jednej kanapie, a on na drugiej ze swoim ojcem.

-O co chodzi? - pyta chłopak.

-W czwartek jedziemy za granicę i wrócimy najpóźniej za półtora tygodnia - pierwsza odzywa się pani K.

-Po co państwo jadą? - pytam.

-Zaraz ja ci dam za te "państwo" - Szymon żartobliwie grozi mi palcem. Przypominam sobie, że miałem się do nich zwracać imionami. - A odpowiadając na twoje pytanie, jedziemy można by powiedzieć przez sprawy biznesowe. Kasia na być moja osobą towarzyszącą.

-No i wpadliśmy na pewien pomysł... - przerywa matka mojego przyjaciela.

-Chcielibyśmy wziąć ze sobą Walerię.

Adien patrzy na nich z jakąś podejrzliwością, ale nie rozumiem dlaczego.

-Po co wam siostra Matheo? - pyta.

-Pomyśleliśmy, że chciałby z nami pojechać na małą wycieczkę. Miałabym jakieś towarzystwo, gdy Szymon załatwiałby te swoje biznesy - Kasia patrzy na swojego syna. - I dlatego się teraz ciebie zapytam kochany, czy mogłaby z nami pojechać.

Spojrzała na mnie takim dziwnym wzrokiem - już wiem po kim Adien ma to spojrzenie.

-Hm... - przez chwilę się zastanawiam. - Myślę, że może pojechać jeśli chce. A tak w ogóle to gdzie ona jest?

W tej chwili zza kanapy, na której siedzę wyskakuje Wari.

-Jej! - krzyczy. - Jadę za granicę!

Patrzę jak biega dookoła nas, krzycząc z radości i się uśmiecham.

-Kiedy wyjeżdżacie? - pyta mój przyjaciel.

-Tak o trzeciej rano w czwartek - odpowiada jego ojciec.

~

Budzę się i rozglądam dookoła.

-Gdzie ja jestem? - pytam sam siebie.

Po chwili sobie przypominam. Jestem w domu Adiena. Rozglądam się po pokoju. Wciąż nie mogę przywyknąć. W porównaniu do tego w moim domu, ten jest jak sypialnia jakiejś królowej. Błękitne ściany, na których wiszą białe półki z różnymi książkami. Duże z niebieską pościelą łóżko, stojące przy prawej (gdy się wchodzi przez drzwi) ścianie. Wielka biała szafa stojąca po drugiej stronie, a obok niej także białe biurko. Błękitny fotel stojący przy nim i jeszcze jeden przy wielkim oknie naprzeciw drzwi, są całe obite takim puchatym materiałem. Na białej podłodze wielki, miękki, kwadratowy, niebieski dywan.

Wstaję z łóżka i przeciągam się. Wychodzę z pokoju i idę prosto do tego Wari. Zaglądam do środka i jej tam nie widzę. Przypominam sobie, że w nocy pojechała z rodzicami mojego przyjaciela na "wycieczkę".

Zamykam drzwi i idę do kuchni. Czuję się tak głodny, że mógłbym zjeść wszystko. Zaglądam do lodówki i wyciągam z niej co popadnie: jajka, papryka, pomidory, ogórek, masło i mleko. Stawiam to wszystko na blacie i z szafki wyciągam: chleb, płatki, bułki i miód, to stawiam to koło rzeczy z lodówki.

Słyszę za sobą kroki i się odwracam. Widzę Adiena idącego w moją stronę. Staje obok mnie i patrzy na wyciągnięcie przeze mnie jedzenie.

-Zamierzasz to wszystko zjeść? - pyta widocznie rozbawiony.

-No... Może... Nie wiem? - ziewam głośno i poprawiam sobie włosy wpadające trochę do oczu.

-Usiądź sobie, ja coś ci zrobię - uśmiecha się, a ja, będący jedną nogą w śnie, nie sprzeciwiam się tylko siadam przy stole.

Sam nie wiem ile minut później chłopak kładzie przede mną talerz. Widzę na nim jajecznicę z papryką, cukinią i czymś niezidentyfikowanym o białej barwie.

-Co to jest to białe? - pytam się go gdy usiądzie z takim samym talerzem naprzeciw mnie.

-Mozzarella - odpowiada zaczynając jeść.

Biorę wszystkiemu po trochu na widelec i wkładam do ust.

-Ale dobre - mówię z pełnymi ustami.

-Dziękuję - odpowiada w taki sam elegancki sposób Adien.

Kończymy śniadanie, a ja już całkiem rozbudzony idę do pokoju się przebrać.

Zaglądam do szafy i widzę tam bardzo dużo różnych ciuchów, których nigdy na oczy nie widziałem. Zauważam też karteczkę, na której pisze "To dla ciebie Matheo. Kasia.". To miło z jej strony.

Znów skupiam się na zawartości szafy i zauważam na wieszaku coś co na pierwszy rzut oka pokochałem.

Życie stało się lepsze dzięki tobieWhere stories live. Discover now