21,5. Wschody słońca w Calgary

Start from the beginning
                                    

- Trawa jeszcze przejdzie, ale kto je kurwa pizzę z ananasem?! - złapal się teatralnie za serce Brad.

Sam szturchnęła go w ramię. Zerkałam na nią co jakiś czas, ale ta skupiona była na pochłanianiu pizzy. Nie zerkała w moją stronę, co mnie cieszyło, bo coś czułam, że nie potrafiła by utrzymać nic nie znaczącego wyrazu twarzy. Wręcz przeciwnie, gdyby ktoś zwrócił na nas uwagę, domyśliłby się, że coś jest na rzeczy.

Jadłam już trzeci kawałek pizzy z pieczarkami i była naprawdę niezła, ale powoli zbliżałam się do swojego limitu. Chciałam odłożyć brzeg na talerz, ale wtedy sięgnął po niego Fane siedzący obok i bez pytania po prostu go sobie wziął.

Okej, taki układ wydawał się sprawiedliwy. Sięgnęłam po jeszcze jeden kawałek z myślą, że brzeg również oddam chłopakowi, ale się przeliczyłam. Po czterech gryzach byłam pełna. Chłopak spojrzał na mnie z politowaniem i bez słowa zabrał ode mnie kawałek, a następnie pochłonął go dwóch kęsach. Matko, ale spust.

- Trzeba dokończyć tą butelkę - nagle rzucił Jacob, wskazując na butelkę czystej.

- Jacob, ona jest dopiero co zaczęta i ma litr - przeraziła się Samantha.

- No właśnie, jest zaczęta - podkreślił McGregor, a reszta chłopaków wybuchła śmiechem.

- Dawajcie do dziesięciu - zaproponował Brad.

- Co do dziesięciu? - spytał Devon.

- Każdy po kolei mówi jedną, dwie lub trzy kolejne cyfry do momentu, aż ktoś będzie zmuszony powiedzieć dziesięć. Ta osoba pije szota - wytłumaczył Brad, a reszta zareagowała bardzo optymistycznie.

- No dobra, zaczynaj - rzucił Hugo.

- Jeden - powiedział Brad.

- Dwa, trzy - dodała Samantha, która siedziała obok.

Kolejny był Hugo.

- Cztery.

- Pięć, sześć, siedem - powiedział Fane.

- Osiem, dziewięć! - podekscytowałam się, bo z tego co zrozumiałam, liczba dziesięć padnie na Owena siedzącego po mojej lewej stronie.

- Dziesięć... - mruknął Owen, po czym wziął szota i wypił go na raz.

Samantha spojrzała na niego uważnie, ale nie skomentowała tego. Oboje byli w końcu na imprezie, więc może przymknęła oko na Owena pijącego alkohol. Nie musiało to mieć wpływu na jego formę, wręcz przeciwnie, przy tak intensywnym treningu jaki mieli, reset dobrze im zrobi.

- Lecimy dalej - zaklaskał Brad.

- Jeden, dwa, trzy - zaczęła rudowłosa.

- Cztery pięć, sześć - powiedział kolejny chłopak.

- Dziesięć - krzyknął Devon.

- Kurwa, co? - zmarszczył brwi Brad, który był koordynatorem zasad.

- Miałem ochotę - wybełkotał dwumetrowy chłopak.

Graliśmy nie wiem już którą rundę, w międzyczasie kilkukrotnie zmieniając kierunek kolejki.

- Dziewięć - powiedział Owen, a następną miałam być ja.

- O nieee - schowałam twarz w dłoniach.

Wzięłam udział w grze niewiele myśląc, bo wydawała się czilowa i nie trudna do wywinięcia się z picia. Teraz, kiedy na mnie padło, pojawił się drobny problem. Byłam na antybiotyku i nie za bardzo miałam ochotę iść wymiotować.

bladeWhere stories live. Discover now