20. Trupy wyciągnięte z szafy

Start from the beginning
                                    

- Wolałabym jednak sama się o tym przekonać.

Zaciskam mocno zęby wiedząc, że zagania mnie w kozi róg i że nie będzie łatwo się wywinąć, a raczej, że nie ma sposobu na uniknięcie tej konfrontacji. Spojrzałam na zegar i jeszcze mocniej zacisnęłam zęby, tak że zgrzytnęły. Jeślibym się pośpieszyła, to może nawet dałabym radę ze wszystkim się wyrobić.

Niechętnie podchodzę do małego, okrągłego stoliczka ustawionego przy parapecie pod oknem i zajmuję miejsce naprzeciwko rozpoczynając grę. Nie starałam się, chciałam jedynie szybko mieć to już za sobą i wyjść z tego domu.

- Nie przykładasz się, Annabeth. Nie myśl sobie, że tego nie widzę - ostrzegła cały czas patrząc na planszę z czarno-białe kwadraty.

- Dziwisz mi się? Przecież wyraźnie ci powiedziałam, że gdzieś idę, a ty kazałaś mi z sobą grać.

- Zaprosiłam cię do wspólnego spędzenia czasu, jak matka z córką. Do niczego cię nie zmuszałam.

- Czy ty siebie słyszysz? Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek zdarzyło się by po odmówienia gry z tobą nie poniosła za to jakiejś kary. Ty nigdy nie dajesz mi wyboru. Nigdy nie mogę się nie zgodzić, twoje zaproszenia to rozkazy. A te pieprzenie o spędzeniu czasu z córką... - roześmiałam się bez wesołości. - To zwykłe łgarstwo.

- Graj, Annabeth.

- Widzisz, ty mnie nawet nie słuchasz - głos miałam coraz bardziej piskliwy, dążący do załamania.

- Nie przesadzaj, słucham się, ale teraz twój ruch - mówi spokojnie łapiąc za wystrzępioną frotkę i związuje nią włosy.

- Nie mam zamiaru spędzić z tobą połowy dnia w ten sposób. Mam własne plany, a ty je w tej chwili psujesz, więc wybacz, ale wychodzę.

Miałam się już podnieść, ale powstrzymał mnie jej głos.

- Czy ty naprawdę nie możesz spędzić ze mną jednego dnia, nie możesz poświęcić dla mnie choć trochę swojego cennego czasu? Kiedy ostatnio grałyśmy i rozmawiałyśmy?

Parskam nie mogąc się dłużej powstrzymać. Klasyczna zagrywka, na którą już dawno się uodporniłam. Teraz patrzę na nią tylko znudzonym wzrokiem, gdy próbuje manipulować moimi uczuciami i wywołać poczucie winy, podczas gdy w środku mała dziewczynka, którą tam skryłam płacze tak bardzo, że aż boli mnie serce, bo ona znów to robi. Nie potrafi normalnie porozmawiać, wytłumaczyć. Przeprosić. Nie, ona musi manipulować i grać w te swoje chore gierki, które doprowadziły mnie do stanu, w którym wszystko jest mi obojętne.

- A ty, kiedy ostatni raz mnie przytuliłaś i porozmawiałaś szczerze i otwarcie? Bo ja nie pamiętam - zamrugałam szybko pozbywając się napływających łez. - Kiedy ostatni raz zainteresowałaś się co u mnie słychać, jak mi idzie w szkole i z kim się zadaję? Dla ciebie liczą się tylko psychologia i sztuczki, które na mnie testujesz, a potem sama mnie ich uczysz.

- Czy to aż takie złe, że uczę cię jak przetrwać na tym świecie? - wciąż nie rozumie o co mi chodzi.

Wstaję od stołu nie mogąc tego znieść.

- Tak, bo przez to czuję się jakby moje uczucia w ogóle nie były ważne, jakbym ja nie była dla ciebie wystarczająco dobra!

- Och przestań się już nad sobą użalać, Annabeth. Krzywda ci się nie dzieje, więc nie wiem o co tyle rabanu.

- Co? Ty tak na serio?

- Tak, całkowicie, a teraz siądź, dokończ grę i ewentualnie potem porozmawiamy i popytam o twoje uczucia.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 13 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

The Snake poisonWhere stories live. Discover now