- Wolałabym jednak sama się o tym przekonać.
Zaciskam mocno zęby wiedząc, że zagania mnie w kozi róg i że nie będzie łatwo się wywinąć, a raczej, że nie ma sposobu na uniknięcie tej konfrontacji. Spojrzałam na zegar i jeszcze mocniej zacisnęłam zęby, tak że zgrzytnęły. Jeślibym się pośpieszyła, to może nawet dałabym radę ze wszystkim się wyrobić.
Niechętnie podchodzę do małego, okrągłego stoliczka ustawionego przy parapecie pod oknem i zajmuję miejsce naprzeciwko rozpoczynając grę. Nie starałam się, chciałam jedynie szybko mieć to już za sobą i wyjść z tego domu.
- Nie przykładasz się, Annabeth. Nie myśl sobie, że tego nie widzę - ostrzegła cały czas patrząc na planszę z czarno-białe kwadraty.
- Dziwisz mi się? Przecież wyraźnie ci powiedziałam, że gdzieś idę, a ty kazałaś mi z sobą grać.
- Zaprosiłam cię do wspólnego spędzenia czasu, jak matka z córką. Do niczego cię nie zmuszałam.
- Czy ty siebie słyszysz? Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek zdarzyło się by po odmówienia gry z tobą nie poniosła za to jakiejś kary. Ty nigdy nie dajesz mi wyboru. Nigdy nie mogę się nie zgodzić, twoje zaproszenia to rozkazy. A te pieprzenie o spędzeniu czasu z córką... - roześmiałam się bez wesołości. - To zwykłe łgarstwo.
- Graj, Annabeth.
- Widzisz, ty mnie nawet nie słuchasz - głos miałam coraz bardziej piskliwy, dążący do załamania.
- Nie przesadzaj, słucham się, ale teraz twój ruch - mówi spokojnie łapiąc za wystrzępioną frotkę i związuje nią włosy.
- Nie mam zamiaru spędzić z tobą połowy dnia w ten sposób. Mam własne plany, a ty je w tej chwili psujesz, więc wybacz, ale wychodzę.
Miałam się już podnieść, ale powstrzymał mnie jej głos.
- Czy ty naprawdę nie możesz spędzić ze mną jednego dnia, nie możesz poświęcić dla mnie choć trochę swojego cennego czasu? Kiedy ostatnio grałyśmy i rozmawiałyśmy?
Parskam nie mogąc się dłużej powstrzymać. Klasyczna zagrywka, na którą już dawno się uodporniłam. Teraz patrzę na nią tylko znudzonym wzrokiem, gdy próbuje manipulować moimi uczuciami i wywołać poczucie winy, podczas gdy w środku mała dziewczynka, którą tam skryłam płacze tak bardzo, że aż boli mnie serce, bo ona znów to robi. Nie potrafi normalnie porozmawiać, wytłumaczyć. Przeprosić. Nie, ona musi manipulować i grać w te swoje chore gierki, które doprowadziły mnie do stanu, w którym wszystko jest mi obojętne.
- A ty, kiedy ostatni raz mnie przytuliłaś i porozmawiałaś szczerze i otwarcie? Bo ja nie pamiętam - zamrugałam szybko pozbywając się napływających łez. - Kiedy ostatni raz zainteresowałaś się co u mnie słychać, jak mi idzie w szkole i z kim się zadaję? Dla ciebie liczą się tylko psychologia i sztuczki, które na mnie testujesz, a potem sama mnie ich uczysz.
- Czy to aż takie złe, że uczę cię jak przetrwać na tym świecie? - wciąż nie rozumie o co mi chodzi.
Wstaję od stołu nie mogąc tego znieść.
- Tak, bo przez to czuję się jakby moje uczucia w ogóle nie były ważne, jakbym ja nie była dla ciebie wystarczająco dobra!
- Och przestań się już nad sobą użalać, Annabeth. Krzywda ci się nie dzieje, więc nie wiem o co tyle rabanu.
- Co? Ty tak na serio?
- Tak, całkowicie, a teraz siądź, dokończ grę i ewentualnie potem porozmawiamy i popytam o twoje uczucia.
![](https://img.wattpad.com/cover/360213102-288-k761448.jpg)
YOU ARE READING
The Snake poison
Teen Fiction[w trakcie poprawy (rozdziały co kilka dni)] Cleveland to miasteczko stanie Ohio całkowicie wyjęte z historii Stanów Zjednoczonych. Najbardziej przygnebiające miejsce słynące z wysokich podatków i korupcji. Jednym słowem dziura pełna ukrytych przekr...
20. Trupy wyciągnięte z szafy
Start from the beginning