7. Moja Zmora

254 13 3
                                    

Ten świat może cię zranić, tnie głęboko i zostawia blizny. Słowa ranią, ludzie też. Gdzie się nie obejrzeć tam czeka na nas naostrzone ostrze, stal świecąca w promieniach słonecznych w gotowości aż się na nią nadziejemy. Świat jest okrutny, a potwory czają się wszędzie wokół nas. Chodzą obok pielęgnując swoje szpony i rekinie zęby. Nawet ty i ja nimi jesteśmy. Gdy nas ktoś zdenerwuje, podpadnie nam, zrani, gdy poczujemy zazdrość... wtedy dopiero wychodzi z nas bestia gorsza od wszystkiego co znamy. W każdym z nas, gdzieś na dnie, w najczarniejszym mroku taka istota się czai i wyczekuje odpowiedniego momentu, żeby się ujawnić. Chodzi na paluszkach i szepta do ucha.

Niczym marionetki. Czasami jesteśmy zbyt emocjonalni i w tedy ukrywamy swoje uczucia by nikt nie mógł nas zranić. Trzymamy je pod Peleryną Niewidką i to pod nią wszystko przezywamy. Potwory wokoło widza tylko pustą skorupę, dlatego nie atakują. Stajemy się w ten sposób odporni, nietykalni, ale cena jaką za to płacimy jest niewyobrażalnie wielka.

Ból psychiczny, jest tysiąc razy mocniejszy niż fizyczny. Ciało można wyleczyć, serce już niekoniecznie. Jestem na to doskonałym dowodem. Jedni stwierdzą, że to aż, a inni powiedzą tylko siedemnaście lat egzystencji. Podczas swojej przeżyłam naprawdę wiele, ale to co miało nadejść, miało mnie zniszczyć doszczętnie.

♜♜♜

Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce, decydując się nie zostać kolejną ofiarą bądź zabawką tego zimnego dupka. Pierwszym celem było dowiedzieć się czegoś więcej o ciemnowłosej zmorze. On wiedział o mnie wiele, jak sam sugerował i zaprezentował, a ja nie chciałam zostać w tyle. Nie mogłam sobie na to pozwolić, jeśli chciałam mieć jakąś szansę w starciu z nim, w tej dziwnej rozgrywce, która się między nami toczy. A miałam zamiar wygrać, bo w końcu tego się uczyłam - wygrywania. Nie miałam zamiaru siedzieć jak mysz pod miotłą drżąc ze strachu lub olewać całą tą sprawę. O nie, co to to nie.

Od razu wzięłam się do pracy. Nie miałam nic, imienia, nazwiska, kompletnie nic więc zaczęłam przeszukiwać stronę szkoły i jej media społecznościowe z nadzieją, że trafię na jakieś zdjęcie ze wzmianką, lub artykuł o zasługach. Jak można było się domyślić, nic nie znalazłam. Chłopak był zbyt uważny i dokładny, by wykazać się taką głupotą jak zdjęcie na stronie internetowej, na którą każdy mógł wejść w dowolnym momencie.

Jako kolejnego przeszukałam Facebooka, szukałam po znajomych ludzi z placówki z myślą, że ktoś go musi znać. Przeszukiwałam długo cały Internet szukając jakichkolwiek zdjęć, nawet takich, na których znalazł się nieświadomie, gdzieś w tle, ale brunet był jak widmo. Była jeszcze opcja, że ktoś wymazywał na bieżąco każdy jego ślad w mediach.

Na lekcjach obecność nie była odczytywana głośno i z tego co zdążyłam się zorientować nikt z nim nie gada (przynajmniej w momentach, w których udaje mi się go zauważyć). Nauczyciele o nic się go nie pytają, nie zwracają mu uwag, a telefon trzyma przy sobie i pilnuje go jak oka w głowie. Nie miałam żadnego punktu zaczepienia. Żadnego tropu. Doszło do tego, że próbowałam go śledzić, ale szybko zgubiłam go z oczu, bo albo się połapał co robię, albo byłam tak kiepską detektywką.

Chodziłam niewyspana, bo problemy spędzały mi cień z powiek, a na dodatek Alex ciągle się martwił, a Kelly zachowywała się podobnie, jakby sytuacja na korytarzu nie miała nigdy miejsca. Puściła swoje odbiegające od normy zachowanie myśląc, że zrobię to samo.

Miałam dość, głowa mi pękała.

Od kilku dni niebieskooki nie zainicjował też żadnego naszego spotkania. Nie było ani jednej rozmowy ani innej konfrontacji od czasu incydentu z szafką. Na lekcjach, na które wiedziałam, że uczęszcza i on ciągle się obracałam, łypiąc na chłopaka groźnie, ale on udawał, że nic nie widzi. Poprawiał tylko co kilka minut nowe okulary na nosie i skupiał się na notowaniu w zeszycie.

The Snake poisonWhere stories live. Discover now