4. Intrygantka

307 12 14
                                    

Najbardziej czujny powinieneś być wtedy, gdy jest najbardziej spokojnie. To cisza przed burzą, która zmiecie wszystko co stanie jej na drodze i nie oszczędzi nic ani nikogo. Bez litości. Nie zostawi ci nic, tylko zgliszcza i popioły czegoś co kiedyś było tobą. Burzowe błyskawice wzniecą ogień, który pochłonie cię w całości, a ty nie będziesz potrafił tego zatrzymać. Będą cię powoli pochłaniać, ale nikt nie usłyszy twojego krzyku. Zostawiona sama sobie, przez wieki i na zawsze. 

♜♜♜

Pewnego dnia spojrzę wstecz i zrozumiem, dlaczego tak musiało się stać. Dlaczego wszystko potoczyło się w ten sposób. Pewnie też będę się zastanawiać, czy gdybyśmy żyli w innym świecie, to czy to wszystko byłoby chodź odrobinę łatwiejsze, słodsze, prostsze i wzruszające, ale nie w smutnym tego słowa znaczeniu.

♜♜♜

Jake od tygodnia wciąż się na mnie boczy, nie odzywa się do mnie, nie chce podwózki do szkoły, nawet obiady zabiera ze sobą do pokoju i się w nim zamyka na całe dnie byle tylko nie mieć ze mną za wiele do czynienia. Denerwowało mnie jego zachowanie, było niedorzeczne i niedojrzale. Przepraszałam go już wiele razy, ale on i tak był uparty jak ciele i nie dał do siebie dotrzeć. Po tygodniu, gdy wróciłam zmarnowana ze szkoły i przebrałam się w zwyczajne ciuchy postanowiłam dać temu koniec. 

- Jake, otwieraj drzwi. Chcę cię gdzieś zabrać - zawołałam dobijając się pięścią do drzwi jego pokoju.

Słyszałam, jak podnosi się ze skrzypiącego łóżka i podchodzi do drzwi najpewniej przykładając ucho do ich powierzchni i nasłuchując. 

- A kupisz mi lody? - mała wredota próbowała ugrać coraz więcej na tym, że się przed nim kajałam. Musiałam zacisnąć usta by powstrzymać rozbawienie i ukryć cisnący się na usta uśmiech.

- To się nazywa wyzysk.

- To się nazywa spryt i dostawanie tego czego się chce. Poza tym wiem, że bardzo chcesz mi je kupić     - otworzył wreszcie drzwi stając ze mną twarzą w twarz. - Bym przestał się na ciebie wściekać. 

- W takim razie się zgadzasz? - spytałam z nadzieją.

- A będą te lody? - uniósł brew w wyczekującym geście. Już nie umiałam się powstrzymać i parsknęłam śmiechem. 

- Niech ci będzie. Kupię ci te twoje lody. 

Od razu się rozpogodził. Miałam wrażenie jakby zaraz z tej dumy i zadowolenia z siebie samego miały zacząć mu się trząść uszy.

- Super, to możemy jechać. 

- Nie licz na to, że kolejnym razem uda ci się mnie tak naciągnąć - ostrzegłam go zabierając ze sobą portfel. 

Chciałam by wiedział, że nie będę się za nim uganiać za każdym razem, gdy się wkurzy. Tym razem naprawdę spieprzyłam i umiem się przyznać do własnej przegranej, ale nie zawsze będę ulegała jego zachciankom. 

- Spoko, na drugi raz zażądam książki. 

Wciąż się uśmiechając przecisnął się przede mną w drzwiach. Moja mina za to z rozbawienia przemieniła się w grymas zirytowania. Dwunastolatek zaskakująco dobrze radził sobie z manipulowaniem mną i co najbardziej wkurzające, cieszyło go to i czerpał z tego przyjemność. 

Pojechaliśmy do centrum Cleveland, gdzie znajdowała się jedna z lepszych naleśnikarni w mieście. Tak chciałam wynagrodzić Jake'owi to jak się w stosunku do niego zachowałam. 

Będąc już na miejscu i składając zamówienie poprosiłam kucharza o dodanie do ciasta na naleśniki niebieskiego barwnika spożywczego, na co ten ciepło się do mnie uśmiechnął i się zgodził. Niedługo później mój brat dostał górę niebieskich krążków z bitą śmietaną i borówkami na wierzchu. Jego oczy nie widziały nic poza jedzeniem. Ostatnio miał jakąś dziwną fazę na niebieskie żarcie, podejrzewam, że to przez jedną z tych książek, które teraz czyta: Percy Jackson czy jakoś tak.

The Snake poisonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz