Rozdział 31

13.1K 739 136
                                    

Powrót do Filadelfii wydaje się nierealny.

            Kiedy z walizką przy boku zatrzymuję się przed domem, poziom stresu w moim organizmie gwałtownie wzrasta. Z zaciśniętymi w wąską kreskę ustami patrzę na drzwi od domu, które wyglądają jak wrota prowadzące do piekła. Przełykam ślinę, po czym po chwili wahania ruszam przed siebie. Wchodzę po kilku schodach na ganek i naciskam złotą klamkę. Drzwi ustępują bez sprzeciwu, a w środku wita mnie półmrok i cisza.

            Nie mam co się łudzić, że nikt nie zauważy mojego powrotu, bo już po kilku sekundach w jadalni naprzeciwko wejścia pojawia się moja matka. W długiej, ołówkowej spódnicy i czerwonym, kaszmirowym swetrze wygląda niemal idealnie, ale zdradza ją zaczerwieniona twarz i mętne, nie do końca trzeźwe spojrzenie.

            Jest pijana.

            Moja ręka mocniej zaciska się na uchwycie od walizki. Patrzymy na siebie w kompletnej ciszy.

            – Gdzie byłaś? – pyta w końcu i unosi butelkę czerwonego wina do ust.

            – Mówiłam ci w czwartek, że wyjeżdżam w sprawie szkolnego projektu – tłumaczę spokojnym głosem.

            – Nie było żadnego szkolnego projektu – odpowiada od razu.

            – Oczywiście, że był. Zgłosiłam się do pana profesora z literatury – oponuję. Jest w tym ziarno prawdy, choć większość to oczywiście kłamstwo. Specjalnie przed wyścigami w Nowym Orleanie sprawdziłam, czy w ten weekend są organizowane jakieś wyjazdy. Tak się złożyło, że mój nauczyciel organizował wycieczkę do miasta obok, gdzie uczniowie mieli porozmawiać ze znaną autorką. Spytałam o szczegóły, ale nie zamierzałam z nimi jechać. Chciałam mieć tylko podkładkę, gdyby matka stała się zbyt nachalna.

            Mruży oczy i prycha.

            – Gdzie tata? – pytam w końcu, bo chcę oszacować szanse na przedostanie się do pokoju bez żadnych komplikacji. Sylvia przełyka kolejny łyk wina i oblizuje usta.

            – Nie ma – odpowiada po chwili. Cóż, nie zamierzam drążyć, ta informacja w zupełności mi wystarczy. – Nie odbierałaś moich telefonów – wygarnia mi.

            – Napisałam ci smsa, że jestem zajęta.

            – Nie zapytałaś mnie o zgodę na ten wyjazd.

            – Poinformowałam cię o nim. – Twardo stoję przy swoim, choć nie jestem pewna, która z nas szybciej traci cierpliwość. Matka w końcu rusza w moją stronę. Robi kilka chwiejnych kroków do przodu, ale doskonale wiem, do czego to zmierza. – Stój – rozkazuję jej, gdy unosi drugą dłoń.

            – Co, znowu obleciał cię strach? – Jawnie kpi i uśmiecha się w ten swój znajomy sposób. Ona również nie potrafi poradzić sobie ze śmiercią Audrey. Nie pamiętam, kiedy ostatnim razem była pod wpływem alkoholu tak często, jak po stracie mojej siostry.

            – Nie uderzysz mnie. I nie podniesiesz na mnie ręki w żaden inny sposób – odpowiadam. – Przecież za bardzo zależy ci na opinii innych. Jak myślisz, co ludzie z miasta pomyśleliby o tym wszystkim, gdybym powiedziała, jaka naprawdę jesteś? Jakie piekło sprawiasz mi każdego dnia?

            – Nie ośmielisz się – cedzi przez zęby.

            – Nie? Połączą kropki, kiedy zorientują się, że nawet powód śmierci Audrey zamiotłaś pod dywan. Będą się tobą brzydzić, tak jak ty brzydzisz się mną, kiedy dowiedzą się, jaka jesteś naprawdę – mówię ostro. – I żadne kontakty ci już nie pomogą. Pokażę im każdą ranę, którą mi zadałaś, każdą łzę, którą przez ciebie wylałam i może wtedy... Może wtedy poczujesz się tak, jak ja czuję się każdego dnia.

ElitaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz