Rozdział 7

16.4K 619 156
                                    

Drzwi skrzypią, gdy Brooke delikatnie je pcha i robi nam przejście. Marszczę brwi, ale wchodzę do poskromionego w półmroku korytarza, który prawie w całości jest wyklejony dużymi, zniszczonymi już plakatami. Śmierdzi tu papierosami i wilgocią, przez co zmarszczka na moim czole jedynie się pogłębia.

– Przyzwyczaiłaś się do lepszych warunków, księżniczko? – kpi Remo, specjalnie akcentując ostatnie słowo. Zerkam na niego, po czym lekko unoszę brwi.

– Przyznam szczerze, że po tobie nie spodziewałam się niczego lepszego – docinam mu i ruszam dalej, choć kątem oka widzę, że na twarzy Brooke pojawia się pełen rozbawienia uśmiech. Remo przewraca oczami, niewzruszony moim komentarzem, po czym oboje wchodzimy do czegoś, co nazwałabym salonem, ale przez to, że to opuszczona nora, nie wiem nawet, jak nazwać to pomieszczenie.

Spoglądam na skórzaną, czerwoną kanapę pod czarną ścianę i stół, na którym zalega mnóstwo kart i żetonów do pokera. Pokój jest zadymiony, a ja szybko orientuję się dlaczego. Kanapę zajmuje blondyn z papierosem wsuniętym między usta, a obok niego siedzi ciemnowłosa dziewczyna, która w tym samym momencie wypuszcza kłąb dymu z płuc. Ściska mocniej elektroniczną fajkę i spogląda na mnie ostrożnie.

– Rozgość się – proponuje Brooklyn i wskakuje na komodę, na której opiera się o ścianę i krzyżuje nogi. Jeszcze przez moment się rozglądam, po czym zajmuję miejsce przy okrągłym stole i zerkam na Remo, który z poważnym wyrazem twarzy krzyżuje ramiona na klatce piersiowej. Spoglądam na jego dłonie, na których ciemny tusz wyraźnie się wybija. Gdybym tylko przyglądała się mu uważniej, może zorientowałabym się, co ma wytatuowane na skórze.

Z głośnika leci Lost in the Fire od The Weekend, ale dziewczyna siedząca na kanapie szybko przycisza muzykę.

– To ty – mówię i spoglądam na blondyna, który gwałtownie unosi na mnie wzrok. – Ty kryłeś się razem ze mną, kiedy na miejsce nielegalnych wyścigów przyjechała ochrona tego terenu – dodaję, a chłopak poważnieje. Po spojrzeniach, jakie rzuca mu reszta, orientuję się, że nikomu o tym nie powiedział.

– Gdybym wiedział wcześniej, że mam do czynienia z dziewczyną, która wygrała z Remo, pewnie bym cię nie puścił – odpowiada z cwaniackim uśmiechem i wygodniej rozpiera się na krześle. Wpatruję się w niego intensywnie, aż w końcu potrząsam lekko głową.

– Po co mnie tutaj zabrałeś? – pytam Remo, który opiera się o ścianę. Nawet na mnie nie patrzy.

– Poznaj Deana i Laurę. To kolejne dwie osoby, z którymi od teraz będziesz mieć do czynienia – mówi, a ja spoglądam na nich raz jeszcze. Laura uśmiecha się niemrawo, jakby w ogóle nie cieszyła się z tego, że tutaj jestem, za to Dean wręcz tryska entuzjazmem. Posyła mi tak szeroki uśmiech, że aż dziwię się, że nie bolą go policzki.

– Cześć, Lucy, miło nam cię poznać – mówi.

– Czuję się trochę jak na spotkaniu terapeutycznym – prycham i odgarniam kosmyk włosów za ucho. – Rozmawiacie tutaj o swoich problemach? – kpię.

– Lucy, niestety, jest z trochę innego środowiska i jeszcze nie nauczyła się być miła. Dajcie jej kilka dni – odpowiada Remo, na co unoszę brew i spoglądam na niego wymownie.

– Dobrze, że ty jesteś miły – mówię sceptycznie, na co Brooke cicho cichocze.

– Nie poznałaś jeszcze Lucasa, naszego mechanika, ale nie wiemy, kiedy wróci do Filadelfii – odzywa się w końcu Brooklyn, czym przykuwa moją uwagę. – Każdy z nas w tej grupce ma osobną funkcję i każdy odpowiada za inne zadania. Kiedy wygrałaś z Remo, zabrałaś także pieniądze, które bardzo były nam potrzebne na opłatę pewnych rzeczy. Jednak... Uważamy, że wspólnymi siłami możemy zdziałać jeszcze więcej.

ElitaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz