8. Oficjalnie kończymy treningi.

5 0 0
                                    

Miałam już jedenaście lat, więc minął rok przygotowań do turnieju, tak rok. Szliśmy na trening, dzień jak codzień, chociaż jedyne co było inne to to, że była zima i ledwo co zaczął się nowy rok. Rozmawialiśmy dochodząc wreszcie do klubu. W środku dowiedziałyśmy się, że pierwszy mecz gramy za dwa dni i trenerka chce żebyśmy wypoczęły. Każda z nas miała wielką ochotę na trening, ale cóż. Wracaliśmy całą naszą ekipą, ale ja chciałam trenować i miałam taki jeden pomysł.
- Hej, przecież są jeszcze dwa dni do meczu. Mały trening nie zaszkodzi, prawda? - zapytałam proponując.
- No w sumie, racja. - odpowiedziała Judy.
- Jasne! - krzyknął Steve.
Zrobiliśmy, a więc mały trening. No to mieliśmy dwóch pomocników i jednego napastnika, ale nas to nie obchodziło. Trening to trening! Na treningu podawałam ciągle do tyłu, czyli do pomocników. A po takiej akcji biegliśmy do przodu i podawaliśmy do siebie, a potem strzelaliśmy i tak jakąś następną godzinę. Później poszłam odprowadzić Steva i Judy do ich domów. No i ja jak zwykle poszłam dalej trenować. Odpoczęłam i zrobiłam to co chciałam. Nie był to długi trening, bo wiedziałam, że trenerka kazała się regenerować. W domu odpaliłam telewizor i miałam zacząć oglądać mecz piłki nożnej i wtedy właśnie mój telefon za wibrował. Odblokowałam telefon i na grupie naszej drużyny ujrzałam wiadomość od Gabrieli: ,,Słuchajcie aktualnie jestem chyba najszczęśliwszą osobą na świecie, urodził mi się brat!". Nie wiedziałam co powiedzieć, ale moje szczęście było ogromne. Chciało mi się wręcz biegać, ale miałam odpoczywać, więc poszłam oglądać mecz. A później zaczęłam się drzeć z radości, wiadomo czemu. Około o dwudziestej drugiej, poszłam spać. Nie podobne to było do mnie, ale byłam bardzo zmęczona.

 Małe skrzydła, nie kończąca się miłość | IEWhere stories live. Discover now