6. Karma Wraca

8 0 0
                                    

Minęło dużo czasu, miałam już dziewięć lat. Ledwo jeszcze pamiętałam coś o piłce nożnej. Ale moje serce oddawało wrażenie, że każdy jest ze mną sercem, a ja tą troskę odbieram bezuczuciowo i to mnie boli. Boli mnie też to, że moim odejściem trzy lata temu narobiłam wszystkim smutku, a moje życie zamieniło się w brudny śmietnik. Dlatego chcę wrócić, odpłacić każdemu kto się o mnie martwił. Tylko co ja właściwie jeszcze potrafię? Zadzwoniłam do Judy, była zdziwiona, bo nie rozmawiałyśmy od trzech lat.
- Cześć! - radośnie się przywitałam.
Judy się popłakała.
- Hej, nie płacz.
- Jak mam nie płakać? Nie słyszałam, ani nie widziałam mojej przyjaciółki od dwóch lat!
- Wiem, wiem.
*Judy się uspokaja*
- Czemu dzwonisz?
- Bo chcę wrócić, ale nie wiem czy ja na tym boisku jeszcze mam coś do powiedzenia.
- Masz serce! Tyle wystarczy! - krzyknęła i rozłączyła się.
To chyba znaczyło, że mogę wrócić.
Poszłam a więc do mamy by zapisała mnie spowrotem. Mama na sam mój widok się popłakała. Każdy płacze sama tego nie rozumiem, ale przecież z pokoju wychodziłam raz na pół roku od kiedy odeszłam z drużyny, więc mama widziała mnie może 2/3 razy, bo nawet jeśli szłam do łazienki unikałam ludzi. Zanim mama zdążyła coś powiedzieć, ja się odezwałam.
- Chcę wrócić...
- To znaczy...
Mama ze łzami w oczach pociągnęła mnie za rękę i pobiegła do klubu piłkarskiego. Gdy weszłam z mamą czekały na mnie dziewczyny, wszystkie były gotowe mnie hucznie przywitać. Najwidoczniej Judy powiedziała im o naszej rozmowie. Przez chwilę nie wiedziałam co się dzieje.
- Czy ktokolwiek mnie tu jeszcze chce? - zadałam głupie pytanie.
- Tak! - Gabriela odpowiedziała bez wątpienia. - Nienawidziłam Cię, ale tak naprawdę byłaś moją siłą.
Tego to ja się nie spodziewałam i to jeszcze Gabriela...
- Bez Ciebie nie można nazywać nas drużyną. - powiedziała Mia dając mi opaskę kapitana.
A tego to już nikt się nie spodziewał.
- Ale Mia... - powiedziałam.
- Nic nie mów, tylko weź. - odpowiedziała na moje zahfiane słowa Mia. - Przecież nie odchodzę.
Poszłam się przebrać, a później zaczęliśmy trening. Nie byłam pewna czy ja jeszcze wiem jak kontrolować obronę, ale...
- Sabrina idziesz na napastnika! - krzyknęła trenerka. - Gabriela wiesz co masz robić!
Co tam się działo?! Gabriela i bycie bramkarką?! Nie mówiłam nic tylko poszłam na swoją pozycję. Trening się zaczął. Kaila podała do mnie, a ja dałam znak Judy. W ogóle nie wiedziałam co mam robić jako kapitan, ale na razie nie interesowało mnie to. Postawiłam odświeżyć stary ruch z Judy.
Judy wybiegła ze swojej pozycji i razem strzeliłyśmy pierwszego gola od trzech lat! A strzeliłyśmy to podwójną siłą serca (hissatsu). Gabriela próbowała to obronić czymś takim czego ja się nie spodziewałam, siłą jedności (też hissatsu), ale nie dała rady.
- To było świetne! - krzyknęła cała drużyna i trenerka.
Ale to było i do mnie i do Judy i do Gabrieli.
- Sabrina, teraz polecenia! - krzyknęła Mia.
- Dobrze! - odkrzyknęłam.
Mieliśmy właśnie zacząć, ale jak zwykle...
- Sabri! - krzyknął Steve. - Graj!
*Dobra dam radę.* - powtarzałam sobie w myślach. Podałam do Kaili, która później podała do Jasmine.
- Jasmine, teraz do Judy! - krzyknęłam. - Judy do Emily! Emily do Kaili! Kaila strzelisz wiem, że umiesz!
- Nawałnica zebry! - krzyknęła Kaila strzelając na bramkę.
- Świetnie! - krzyknęłam. - Dasz radę Gabriela!
- Dam, dam! - krzyknęła Gabriela. - Siła Jedności! Brawo, to był mocny strzał!
- Dzięki! - krzyknęła Kaila.
Po tym wszystkim stwierdzam, że to nie jest ta sama drużyna. Do końca było mało czasu, ale coś jeszcze trzeba dopracować, obronę.
- Gabriela dasz radę z kontrolą obrony? - zadałam pytanie.
Chociaż sama nie wiem czy ja to ogarniam.
- Tak. - powiedziała Gabriela.
- Oki. - powiedziałam.
- Agnes jedziesz! - krzyknęła Gabriela.
- Cud natury! - krzyknęła Agnes.
I obroniła nasz atak po czym podała do mnie bym strzeliła dla niej i całej drużyny gola.
- Strzelaj jak najmocniej potrafisz! - krzyknęła Gabriela.
- Oki. - powiedziałam. - Boska Wiedza +2!
- Idealny strzał dla mnie! - krzyknęła Gabriela. - Bronię! Naładowany podmuch energii! (hissatsu)
Gabriela obroniła.
- Gabriela, jestem z Ciebie dumna! - krzyknęłam.
- Koniec na dziś! - krzyknęła pani Lina!
Gdy każda się już przebrała Mia zatrzymała mnie w wyjściu.
- O! To Ty. - krzyknęłam do koleżanki.
- Chcę do Ciebie przyjść, aby z Tobą pogadać. - powiedziała.
Zgodziłam się i razem z Judy i Mią poszłyśmy po Steva na tyły budynku. Gdy zabrałyśmy już Steva poszliśmy w stronę mojego domu. Na początku doszliśmy do domu Judy pożegnałam ją i poszliśmy dalej. Później, gdy doszliśmy do mojego domu to pożegnałam Steva weszłam z Mią do domu. Gdy weszłyśmy do mojego pokoju i usiadłyśmy na podłodze Mia zaczęła mówić po co tu przyszła.
- Przyszłam tu po to by trochę opowiedzieć o drużynie. - powiedziała.
- No w sumie przydało by się, bo ja nawet nie dowierzam, że to ta sama drużyna. - oznajmiłam lekko ze śmiechem.
- Myślę, że o Gabrieli nie trzeba dużo mówić. - powiedziała Mia.
- Tak, o niej nie musisz nic mówić. - powiedziałam.
Rozmawiałam jakieś trzy godziny z Mią, dowiedziałam się, że drużyna jest milsza bardziej przyjmująca inne osoby, ale nie dużo nauczyły się przez te trzy lata, bo beze mnie... Wyrobiły końcem, końców jakieś techniki, lecz...
Po tym całym gadaniu przy herbatce poszłam ją odprowadzić do domu. Gdy wróciłam do pokoju zastałam mamę, jakby smutną.
- Co się stało?
- Czas abyś dowiedziała się prawdę.
- Co, jaką prawdę?!
- A więc wcale nie jestem Twoją biologiczną matką.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Jesteś adoptowana i masz brata.
- Gdzie jest mój brat?! Co się stało z moimi rodzicami?!
- Tego nie wiemy, poszukiwania doniosły jedynie to, że masz na imię Sabrina.
- Czyli Byron to nie mój kuzyn?
- Nie, Byron to Twój biologiczny kuzyn. Właśnie informacje o Twojej biologicznej rodzinie są, ale o Twoim bracie i rodzicach, żadnych.
- Mam nadzieję, że trafił do dobrego domu.
- Też, mam taką nadzieję.

 Małe skrzydła, nie kończąca się miłość | IEWhere stories live. Discover now