Czekolada

14 4 0
                                    

Teraz
Draco

Siedziałem na nie pościelonym łóżku Pansy, która chodziła z kąta w kąt.

Do pokoju weszli Ron i Blaise taszcząc że sobą pudło z czekoladą, którą dostaliśmy od Łupina na specjalne wypadki.
-Ciągle nie wrócił?-głos Blaisa sprawił, że Pansy w końcu przestała latać po pokoju jak upośledzona mucha.
-Nie-dziewczyna stanęła na palcach w próbie zobaczenia czy za chłopakami nie ma nikogo więcej.-Gdzie Miona?
-Powiedziała, że czeka na Harrego-odpowiedział Ron wchodząc w głąb pokoju.-Znając ją, pewnie ciągle tam stoi.
-Jest jeszcze możliwość, że siedzi-dopowiedział drugi zamykając drzwi, jak się okazało na marne.

Po pomieszczeniu rozniosło się skrzypienie drzwi a sekundę potem zobaczyłem dwie postacie. Była to Hermiona trzymająca za ramiona, roztrzęsionego i zapłakanego Harrego. Widziałem go w takim stanie wile razy ten widok boli tak samo. Bardzo.

Gryfonka posadziła go obok mnie. Obiołem go ramieniem, ale nie spodziewałem się żadnej reakcji, jednak nie spodziewanie wkradł się na moje kolana i schował swoją, czerwoną i mokrą od płaczu, twarz w mojej koszuli.

-Harry?-spytałem zanurzając palce w jego włosach.-Co się tam działo?

Jako odpowiedź usłyszałem tylko jego szloch.

-D-draco-jego głos był zachrypnięty i ledwo słyszalny-O-oni... J-ja muszę... D-draco j-ja n-nie chcę...

-Ciii...-szepnąłem w celu uspokojenia go.

-Harry?-Pansy usiadła na łóżku obok nas-Napijesz się herbaty-spytała dziewczyna. Nawet nie wiem z kąd ona wzięła wtedy wrzątek.

-Mhm...-odkleił się ode mnie i rozejrzał się po pokoju. Krążył wzrokiem po pomieszczeniu do póki nie napotkał nim czekolady. Zauważył to Ron, który schylił się po jedną i rzucił ją w naszą stronę. Czarnowłosy chwycił ją w locie. Opakowanie zaszeleściło kiedy ją otwierał. Obserwował ją przez chwilę a potem ugryzł mały kawałek. Żując kawałek czekolady wytarł rękawem  samotną łzę.

-Syriusz i Remus zrobią jutro niezłą awanturę w gabinecie Dropsa.

-I dobrze. Z twoim szczęściem skończysz pewnie u pani Pomfrey w stanie krytycznym- powiedziała Hermiona, która otwierała czekoladę.

-Ja tam ci zazdroszczę-wypaplał Ron z buzią pełną czekolady.-Ta sława i kasa, którą ma zwycięzca...

-Tak Ronaldzie, tylko zauważ, że Harry dostał się do tego turnieju za pomocą jakiegoś okrutnego spisku!

-Ron przypominam, że nie jestem biedny, sławny też i wierz mi lub nie, ale to nie jest takie kolorowe.

-Lupin chyba dodał do tej czekolady coś na poprawę humoru-zauważyłem.

-Brzmi jak coś co mógłby zrobić-przyznał Harry.

Obserwowałem jak podchodzi do Pensy by odebrać od niej herbatę. Patrzyłem jak przykładał kubek do ust. Na chwilę oderwałem się od rzeczywistości.  Na ziemię przyciągnął mnie z powrotem dźwięk tuczącego się szkła.

-Pansy, co do cholery w tej herbacie robił kamień?!-wrzasnął.

Cały pokój ryknął śmiechem.

-O kurwa! Sorry!-Pansy zerwała się na równe nogi.-Nie chciałam dawać ci do picia Adasia!

-Nazwałaś kamień Adaś?-Harry był najbardziej zdezorientowaną osobą w tym pokoju.

-Mam lepsze pytanie-wtrącił Blaise.-Ciągle hodujesz tego kamienia, którego znalazłaś jako ośmiolatka?

-Cicho Blaise! Trzymam go tak dla wspomnień.

-I trzymasz go w kubku?-dopytałem przez śmiech

-Tak.

Znowu wszyscy się zaśmialiśmy.

-Idę do toalety-poinformował nas Harry gdy już się uspokoiliśmy.

-Tylko się nie utop!-zażartował Ron, na co Harry przewrócił oczami.- No co? Nie moja wina, że jesteś najmłodszy a przy okazji najniższy.

***

Był już późny wieczór a my ciągle rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Puste papierki po czekoladzie walały się po całym dormitorium.

-Harry, zapomniałam spytać, o czym rozmawiałeś z Olivią?-głos Hermiony przerwał gwar śmiechów.

Spojrzałem w jego stronę.Jego twarz nie była już uśmiechnięta. Była wyprana z emocji.
-Żyją-Harry mruknął pod nosem.
-Kto żyję?-Blaise zdawał się nie wiedzieć o kim mówił.
-Jego rodzice kretynie!-krzykneła Pansy uderzając go lekko w tył głowy.
-To chyba dobrze...-zawachała się Miona, którą z tropu zrzucił ton głosu bliznowatego.
-Hermiona! To nie jest takie łatwe wybaczyć im całe to gówno!-wybuchł.
-I co!? Będziesz udawał, że nic się nie zmieniło?! Że ciągle są martwi?!
-Po prostu im nie wybaczam!

Obserwowałem ich kłutnie w głowie kwestionując każde ich słowo. Nikt nie miał odwagi się odezwać więc siedzieliśmy w ciszy. Atmosfera była gęsta i nikt nie zabierał się za jej odrzecenie.

Zacząłem opserwować wszystkich po kolei. Pansy, dres, w który się wcześniej przebrała był lekko ubabrany czekoladą. Miona, ciągle była w mundurku, tak samo Ron. Miałem przejść do Blaisa kiedy poczułem ciężar na moim lewym ramieniu. Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem busz czarnych włosów Chłopca Który Przeżył. Przyjrzałem się dokładniej jego twarzy. Spał.

Poczułem jak robię się czerwony.

Nikt nie żyje w bajce///DRARRY///Where stories live. Discover now