Why it didn't

3 0 0
                                    

To kolejny raz, kiedy przeczesuję palcami długie włosy I rozmyślam o Tobie. Nadal mam Ci za złe, że wyszedłeś z mojego mieszkania z krzykiem i zatrzasnąłeś mi drzwi przed nosem.

Twój gest udowodnił jedynie, że nie
masz ochoty ze mną rozmawiać. A
mimo to postanowiłam, że nie stracę
Cię tak łatwo. Zbyt długo walczyłam, by
z Tobą być.

Nie pozwolę, żeby nasza relacja
rozpadła się w drobny mak.

Pomimo zranienia, staram się otrząsnąć
po tym niefortunnym incydencie.
Wierzę, że jakoś przez to przebrniemy.

A już na pewno we dwoje.

Ilekroć patrzę na ekran smartfona,
mam przed oczami wyraz Twojej twarzy
i obraz naszego ostatniego wieczora.

Nie potrafię z Ciebie zrezygnować.
Nawet, jeśli na samym początku
powiedziałeś, że nie będzie łatwo.

Spodziewałam się, że nasz związek nie
został usłany różami, bowiem miał też
owe kolce, które na nasze nieszczęście
przekuły uczucie, które ostatecznie
wygrało walkę z watpliwościami.

Pewnie i tak nie odbierzesz, lecz sięgam
po urządzenie i wybieram Twój numer.
Po trzech sygnałach odpuszczam.

Przyzwyczajona do słuchania głosu
automatycznej sekretarki, naciskam
czerwoną ikonkę, po czym rzucam
telefon na kanapę, a po chwili sama na
nią opadam.

Bezsilność to zbyt duże słowo, by
określić, w jakim pozostawiłeś mnie
stanie. Nie umiałam się zdać na
chociażby jedno słowo, które mogłoby
wpłynąć na Twoje odejście.

Tak bardzo chciałam Cię zatrzymać, lecz moje usta się nie otworzyły.

Czułam, jak w gardle rośnie mi gula
niezdolna do wyrzucenia z siebie
Twojego imienia. W tamtym momencie
nie miałam prawa głosu.

Wszystko zaczęło się rozmazywać przez
łzy. Długo stałam w progu, patrząc
pustym wzrokiem w ścianę. Dopiero po
opóźnionym komunikacie, który
dochodził z dna mojego umysłu,
zamknęłam drzwi.

Nie rozumiałam zupełnie nic. Sądziłam,
że w końcu uda nam się stworzyć
lepsze wspomnienia. Musiałam
dokonać wielu starań, byś w końcu
mnie dostrzegł, a co dopiero przestał
ignorować...

Wiem jednak, że nasza kłótnia
potoczyła się o nieistotną rzecz.
Obwiniłeś mnie za czytanie Twoich
wiadomości, na co zwyczajnie
parsknęłam. Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam.

Po tylu latach, kiedy próbowałam ci
udowodnić, że możesz mi zaufać, teraz
postawiłeś mi ultimatum?

Nie ukrywam, zaskoczyłeś mnie. Nie
śmiem zaprzeczyć, że w pewnym
stopniu przeraziłeś mnie swoim
lodowatym tonem. Nie poznawałam
Cię, a miałeś naprawdę wiele twarzy...

Byłam święcie przekonana, że gorzej już być nie mogło. Po tym, jak opuściły
mnie wszystkie bliskie mi osoby, wiedziałam, że świat rozpada się na
moich oczach.

Poprawka, nie świat, a MÓJ świat.

Ciemne barwy zalały moje oczy tak,
jakby próbowały mi pokazać najgorsze
możliwości. Nie wiedziałam, w którą
stronę się udać. I przede wszystkim, czy
uda mi się zaufać ponownie.

I wtedy pojawiłeś się Ty - Lee Jaeyoon.

Pomimo mroku, który zaćmił mi dawne
kolory, udało Ci się je przywrócić, nawet o tym nie wiedząc.

Jakkolwiek to nie zabrzmi, udało Ci się
mnie ocalić w każdym tego słowa
znaczeniu.

Dziś nie żałuję, że stanąłeś na mojej
drodze. Jestem wdzięczna losowi, że
postawił Cię w tamtym miejscu o tamtej
porze.

Bowiem odmieniłeś moje życie,
powołałeś je na nowo.

Kiedy dociera do mnie, że uśmiecham
się do siebie, ogarnia mnie nicość.
Gdybym tylko odważyła się Cię
zatrzymać, czy byłbyś tu ze mną i
wspominał nasze pierwsze spotkanie?

Prawdopodobnie, a więc co poszło nie
tak?

Prawdopodobnie, a więc co poszło nietak?

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Nothing Ever Lasts ForeverWhere stories live. Discover now