Rozdział VI

39 4 1
                                    

Bananowe Dzieci 

Nauczyciele są dziwnymi stworami. W większości przypadków są takimi monstrami, że mamy ochotę im tylko napluć do kawy. Czasami jednak znajdują się takie istoty, które samym swoim sposobem bycia są ikonami. Każdy ich wybryk jest dla nas zabawny i uchodzi im płazem nieważne jaki byłby on okropny. Tak samo jest tym razem.

— Panowie, wypierdalać proszę.

Mówi to nasz nauczyciel matmy. Stoi on w drzwiach od łazienki. Pierwsza nasza reakcja na te słowa to śmiech. Ktoś szepcze, że nagrał ten moment. Powinniśmy, być oburzeni, że nasz profesor matematyki tak do nas powiedział, ale tak nie jest. Zbyt bardzo go lubimy. Mam nadzieje, że nikt poza nami tego nie usłyszał, ponieważ wszyscy uczniowie, by płakali z powodu jego zawieszenia. 

Nie buntujemy się tylko grzecznie, gęsiego wychodzimy z łazienki. Cała ta sytuacja musi z boku wyglądać komicznie. Nauczyciel trzymający otwarte drzwi, przez które wychodzi zdecydowanie więcej chłopaków niż pozwala na to przestrzeń w szkolnej łazience, a wisienką na torcie jest fakt, że rozpościera się przy nas biały dym z papierosów elektrycznych o różnych zapachach. Co za piękny, normalny dzień w polskiej szkole.

— Panowie i żeby to było mi jasne, więcej nie chodzić na papierosa do łazienki. Kulturalnie wyjdźcie na dwór, a nie mi tutaj smrodzicie w szkole. 

Przemierza on po każdym z nas wzrokiem, aż nagle zatrzymuje się na mnie. Serce podchodzi mi do gardła. Wkładam ręce do kieszeni, by nie pokazać jak mi drżą. Nie wiem gdzie podziać wzrok, gdy wskazuje na mnie palcem.

— Pani pedagog chce cię widzieć. Zamelduj się jak najszybciej u niej. 

Po tych słowach jak gdyby nigdy nic idzie dalej, jakby cała ta sytuacja nie miała miejsca. Natychmiast uczniowie, którzy obserwowali to wydarzenie zaczynają klaskać. Nasz profesor matematyki niczym rycerz w ślniącej zbroi odchodzi w chwale po wyzwoleniu męskiej toalety na drugim piętrze od zgrai nastolatków, którzy zajmowali jej teren. Wielki bohater uczniów tego liceum właśnie nas ujarzmił i umożliwił zwykłym, prostym chłopakom korzystanie z toalety bez rozmów dotyczących tajemnic ludzkiego życia w tle. Mimo wszystko, że go uwielbiam to i tak jestem przerażony jego słowami dotyczącymi mnie. Nie będę miał wyboru. Będę musiał iść do gabinetu pedagog. Nie jest dobrze.

Na szczęście moim chwilowym wybawcą od zmartwień staje się telefon. Czuję jak zaczyna wibrować w kieszeni i natychmiastowo go wyciągam. Chociaż to bardzo głupie to nie potrafię poczekać ani chwili, by sprawdzić powiadomienia. Powinienem przyłożyć sobie w łeb, że tak niecierpliwie czekam na wiadomości od Niny. Właściwie to jedną. Odpisała mi po prostu Lady Pank. Jednak ta odpowiedź mnie bardzo satysfakcjonuje. Od nasze ostatniego "przypadkowego" spotkania praktycznie dzień w dzień, noc w noc piszemy. Oby dwoje cierpimy na bezsenność, więc przynajmniej możemy spędzić te nieprzespane godziny na czymś przyjemny. 

Dowiedziałem się w trakcie tego parę podstawowych informacji o niej. O tym, na jaki profil chodzi (matematyczno-fizyczny, kompletnie bym na to nie wpadł), ile ma rodzeństwa (pięcioro - 2 braci i 3 siostry, ona jest z nich najstarsza), czy o czym pisze swoją książkę (jakaś fantastyka o wróżkach, koniecznie muszę ją poprosić, czy będę mógł to przeczytać przedpremierowo). Dzisiaj siedzi ona w chora w domu po tym jak brat przyniósł z przedszkola grypę, którą zaraził cały dom. Jednak pomagam, według niej, przetrwać te ciężkie chwile, gdy leży obłożnie chora. Spytałem się jej czego ostatnio słuchała, a na odpowiedź, że był to zespół Lady Pank mimowolnie wchodzi mi uśmiech na twarz. Kurde, dziewczyna ma niezły gust muzyczny. 

DeathcoreTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang