Rozdział 43: Ten Czcigodny Zostaje Złożony W Ofierze???

142 26 4
                                    

Mo Ran nie miał nawet szansy odpowiedzieć, kiedy za jego plecami rozległ się piszczący i denerwujący głos:

- Z drogi! Z drogi! Idę pierwszy!

Czy to Fuban?!

Niosąc ciężki stos kamieni, Fuban brnął do tej samej apteki co wcześniej,krzycząc:

- Nie mogę już tego znieść! Chodź mnie uratować!

Wypłynął białowłosy Jiao, którego ogon wyróżniał się na tle innych, ponieważ świecił i wyglądał jak rzeka z płynnym złotem. Jego włosy upięte były z tyłu prostą klamrą i spływały falami na jego ramiona, a twarz, chociaż już pomarszczona, była bardzo proporcjonalna, z prostym nosem i przyjemną do oglądania krzywizną ust. W jego oczach widać było tylko spokój, zupełnie jakby patrzyło się na mglistą mżawkę. Łatwo można było sobie wyobrazić, jak przystojny musiał być w kwiecie wieku.

Mo Ran zadrżał.

Ta scena była inna, niż poprzednio. Gdzie podziała się turkusowa Jiao, która wcześniej wyszła z apteki?

Stary Jiaoren spojrzał na nich z daleka, jednak nic nie powiedział, zamiast tego podszedł do drzwi i zdjął kamienie z pleców Fuban'a, jeden po drugim.

Kiedy pozbył się ostatniej skały, iluzja została przerwana i ciało Fuban'a eksplodowało, rozpryskując krew wokół, która następnie wymieszała się z wodą, tworząc czerwoną mgiełkę. Prawie jednocześnie, wszystkie potwory i kreatury znajdujące się w centrum miasta, zesztywniały na kilka sekund zanim opadły na ziemię bez życia, a ich ciała zadrżały i rozpadły się, zabarwiając wodę trującą krwią.

Woda stała się czerwona, a jej kolor pogłębiał się coraz bardziej i bardziej, kiedy lała się z tych martwych już istot. Ciężko było z daleka zobaczyć jak dokładnie to wygląda, jednak nie minęło dużo czasu, zanim krwi było już tak dużo, że zabarwiła przestrzeń przed nimi. Całe ich pole widzenia stało się czerwone, nie byli w stanie zobaczyć nawet swoich połączonych rąk.

Chu Wanning powiedział:

- Mo Ran.

Mo Ran znał go dobrze, więc żeby go zrozumieć, nie potrzebował nic więcej.

- Shizun, jestem tutaj, nie martw się.

Chu Wanning nie mówił wiele, lub inaczej, nie wiedział jak rozmawiać. Był przez chwilę cicho, po czym powiedział jedynie:

- Bądź ostrożny.

Przez zmieszaną wodę z krwią, Mo Ran nie mógł zobaczyć jego twarzy, która nie zmieniłaby swojego wyrazu nawet wtedy, kiedy niebo spadłoby na ziemię, ale w głosie swojego Shizun'a wyczuł prawdziwe zmartwienie. W ich codziennym życiu bardzo rzadko można było wyczuć ciepło od Chu Wanning'a, dlatego nagle, w jego piersi zrobiło się gorąco. Mocniej ścisnął dłoń drugiego i odpowiedział:

- Dobrze.

Stojąc blisko, ramię w ramię, mogli wyczuć nawzajem swoje własne bicie serca i dźwięk oddechu, nawet jeżeli nie mogli się zobaczyć. Sytuacja zrobiła się niebezpieczna, więc Chu Wanning wezwał Tianwen, a Mo Ran podążył za nim i wezwał Jiangui. Odzyskał już swoją duchową moc.

Po wezwaniu swoich świętych broni, Mo Ran nagle wykrzyczał:

- Shizun, spójrz tam!

Chu Wanning odwrócił się, by spojrzeć na aptekę, gdzie stary Jiao czyścił kamienie. Zauważył, że na ziemi obok aptekarza, pojawiło się kilkadziesiąt białych światełek różnej wielkości. Podeszli tam trzymając się za ręce i upewnili się, że światełka te w rzeczywistości były kamieniami, które przyniósł Fuban.

Głupi Husky I Jego Biały Kot Shizun Księga 1: Różne Ścieżki | PLNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ