7. Syreny policyjne.

285 5 0
                                    

Nicole

Dotarłam do działki ojca w tym samym momencie, co bracia. Byłam przerażona. Kiedy Elliot wszedł do mojego pokoju, szukając Deana poczułam niewyobrażalny strach. Nigdy takiego nie czułam. Na początku szukaliśmy go jak małego dziecka po domu, a potem panicznie próbowaliśmy przypomnieć sobie miejsca, gdzie nasz najmłodszy brat mógłby przybywać. Byłam wściekła na siebie, że nic nie zauważyłam. Bez powodu, by nie uciekł. Coś musiało się stać. A ja o niczym nie wiedziałam. Nic nie powiedział. Tylko dusił to w sobie. A jeśli zrobi coś głupiego? To nastolatek. I to w dodatku nastolatek, który musi poradzić sobie z dojrzewaniem bez rodziców. Może poczuł się samotny? A może poczuł, że nie ma w nikim oparcia? A może ktoś go zranił, a my nie mieliśmy o tym pojęcia? Chryste. Nie wiem, co zrobię jeśli okaże się, że nie ma go tu.

— Nicole!

Odwróciłam głowę w stronę samochodu Elliota. Nicholas, już do mnie szedł, a Elliot właśnie zatrzasnął drzwi do auta, po czym zrównał się z bratem.

— Znalazłaś go? — Zapytał mój bliźniak.

— Nie. — Pokręciłam głową na boki. — Dopiero przyszłam.

— Nie traćmy czasu. Chodźcie. — Postanowił najstarszy brat.

Skinęłam głową, w tym samym czasie, co Nick, a potem w trójkę ruszyliśmy w stronę bramy. Szliśmy wśród drzew jabłoni. Do moich nozdrzy docierał zapach soczystych jabłek. Czułam świeże powietrze oraz w moich uszach dudnił szelest liści. Wiatr rozwiewał mi włosy we wszystkie strony. Odrobinę chłodu na twarzy cudził mnie od zapadnięcia się w totalną panikę. Sad ojca było miejscem, w którym można było pomyśleć. Spokój, cisza. Jesteś tylko ty i natura. Dziś tego nie doznawałam. I nie tylko przez to, że martwiłam się o Deana. Bardziej chodziło o to, że to miejsce było… Nasze i taty. Ale on teraz jest w zamknięty w więzieniu, a sad stracił swoją magię.

Rozglądałam się po przestrzeni, próbując odnaleźć fioletową bluzę, którą dziś miał na sobie. Zauważyć jego czuprynę bujnych, ciemnych loczków. Czepiałam się wszystkiego, co może być oznaką jego obecności, więc oczy mi się zaświeciły, gdy zobaczyłam kawałek materiału za drzewem dębu, którego tato posadził wraz z ojcem, gdy był dzieckiem.

— Tutaj! — Krzyknęłam z pełną nadzieją w głosie.

Elliot z Nicholasem spojrzeli na mnie, unosząc brwi, a w ich oczach widniało rozluźnienie.

Lecz nie na długo. Bo, gdy zbliżyliśmy się do tego miejsca, zobaczyliśmy tylko kawałek chusty, przypominając mi, że zgubiłam ją tu cztery miesiące temu. Nie było śladu po Deanie. Elliotowi wyrwał się jęk zrezygnowania, a Nicholas uderzył butem o konar drzewa. Ja natomiast kucnęłam, biorąc do ręki materiał i zawiązałam go sobie na nadgarstku. Przymknęłam powieki, a po policzku spłynęła łza. Wzięłam końcówkę chustki między opuszkami palców i zaczęłam go zakręcać w różne strony, patrząc w jeden punkt przed siebie.

Zamrugałam oszołomiona, gdy zobaczyłam czarne trampki wyłaniające się dwa drzewa dalej. Potarłam powieki, próbując wyostrzyć wzrok, wtedy dojrzałam fioletowy rękaw. Podniosłam się, idąc w tamtą stronę. Poczułam na plecach pytający wzrok braci. Ruszyli za mną. Słyszałam to przez dźwięk pękających łodyg pod stopami. Odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam Deana. Na głowie miał założony kaptur, nogi podkurczone pod brodę, a policzek opierał na kolanie. Patrzył w jakiś punkt. Nie zorientował się, że nie jest już sam. Oparł plecy o drzewo, a jego dresy były brudne od ziemi, na której siedział. Machnęłam ręką w stronę braci, aby zostawili to mnie, więc posłusznie stanęli. Uklękłam przy nim, muskając dłonią jego łydkę. Dean podniósł głowę i wbił we mnie wzrok, zaczerwienionych i załzawionych oczu.

Krew DiabłaWhere stories live. Discover now