5. Film na podłodze.

308 7 0
                                    

Elliot

Dzisiejszego poranka obudziłem się, trzymając w ramionach Brooke, która do spania wzięła sobie moją granatową koszulkę. Była dla niej o wiele za duża, ale wyglądała w niej przepięknie. Mógłbym patrzeć, jak chodzi w moich ubraniach codziennie i ciągle uważałbym, że wygląda jak nie z tej ziemi. Zresztą zawsze tak wygląda. Od zawsze była w moich oczach najpiękniejszą kobietą na tym świecie.

Głowę miała opartą o mój tors, a jej twarz zasłaniały jasne kosmyki włosów. Czułem jak jej równy oddech muska moją skórę, pozostawiając na niej gęsią skórkę. Leżałem z jedną ręką pod głową, a drugą oplatałem jej plecy. Nie pamiętam, kiedy ostatnio się tak zbliżyliśmy. Może kilka lat temu, gdy byliśmy jeszcze dzieciakami i zostałem u niej na nocowanie.

Pamiętam dokładnie ten dzień. Siedzieliśmy i oglądaliśmy Epokę Lodowcową oraz pożeraliśmy dużą ilość popcornu, popijając go colą. Co oczywiście skończyło się bólem brzucha dziewczyny. Zrobiło się dość późno, a tacie zepsuł się, wtedy samochód, a państwo Evans zaproponowało, że mógłbym przespać tę noc u nich.

Mama Brooke przyszykowała mi pokój gościnny, w którym miałem spać. Ostatecznie i tak spaliśmy razem. Gdzieś po północy dziewczyna do mnie przyszła i obudziła, mówiąc, że boli ją brzuch i czy może się ze mną położyć. Na początku nie byłem do tego przekonany bo bałem się reprymendy od rodziców Brooke, ale koniec końców się zgodziłem. Mieliśmy, wtedy czternaście lat i ojciec Evans patrzył na mnie już nie jak przyjaciela swojej małej córeczki, ale jakbym miał zaraz ją porwać, czy coś.

Wtedy go nie rozumiałem, ale z biegiem lat uświadomiłem sobie, co chodziło mu po głowie.

Brooke Evans jest moją najlepszą przyjaciółką i mam nadzieję, że nigdy to się zmieni. Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie chciałem w naszej relacji czegoś więcej. Kocham Brooke, ale nie powiedziałem jej tego nigdy. Nie w ten sposób, jaki chciałbym, oczywiście.

Jeszcze przed aresztowaniem ojca miałem myśl, aby powiedzieć jej to. Ale potem wszystko się schrzaniło i nie miałem czasu, aby się na tym głębiej zastanawiać.

— Dzień dobry.

Z otchłani rozmyślań wyrwał mnie cichy, lekko zachrypnięty głos dziewczyny. Podniosła głowę, aby spojrzeć na mnie z dołu. Uśmiechnąłem się, głaszcząc jej włosy.

— Dzień dobry. — Nie poznawałem własnego głosu.

Z rana i bez makijażu wyglądała jeszcze piękniej.

— Jak się czujesz? — Zapytała, głaszcząc opuszkiem palca lewą stronę mojej klatki piersiowej.

— W porządku, a ty?

Było w porządku, naprawdę. Choć nadal martwiłem się o rodzeństwo, czując bliskość Brooke czułem się szczęśliwy i spokojny.

— Bardzo dobrze. — Odpowiedziała szczerze.

Uśmiechnąłem się półgębkiem, po czym przewróciłem oczami, słysząc krzyki na korytarzu.

— Ty zjebie genetyczny! Nie umiesz normalnie chodzić?!

— Przypominam ci, że masz te same geny!

— Żałuję, że nie wchłonęłam cię, gdy byliśmy w macicy!

— Wesoło masz. — Odezwała się blondynka.

Przestałem słuchać kłótni bliźniaków i zerknąłem na Brooke.

— Tak jest praktycznie codziennie. — Powiedziałem, wzdychając.

Przetarłem twarz dłonią.

— Muszę wstawać. Zrobić śniadanie. — Burknąłem.

Krew DiabłaWhere stories live. Discover now